poniedziałek, 24 kwietnia 2017

Beskid Sądecki-
Radziejowa

Ciepły, majowy poranek w Muszynie Zdroju.
W planach- odwiedziny Królowej Beskidu Sądeckiego.
Jedziemy od strony Piwnicznej Zdrój. 
Po lewej stronie, malowniczo wije się wstęga Popradu.


Na wysokości zakola rzeki, odbija w prawo Szosa Szczawnicka, która doprowadzi nas do samej Obidzy.
Wieś tworzą rozrzucone, niewielkie osiedla. 
Sporo domostw w dolinie Obidzkiego Potoku. 
Zabudowania i pola uprawne sięgają okolicznych zboczy, należących do pasma Radziejowej.
Obidza to ok. 80 mniejszych, lub większych osiedli, z których część jest już historyczna, 
a mieszkańcy wyprowadzili się z powodu trudnych warunków. 
Nazwa wsi pochodzi prawdopodobnie od słowa ,,bieda''. 
Dziś jest to wspaniała baza turystyczna dla wielbicieli Beskidów. 
Daje się zauważyć, że środowisko jest tu mało zdegradowane. 
Bogata szata przyrodnicza i wspaniałe widoki.


Szosa jest tak wąska, że auta muszą sobie ustępować. 
Sporo zakrętów, często z ograniczoną widocznością. 
Nitka szosy niknie za przydrożnymi budynkami. 
Bywa, że ciągnie stromo pod górę. Zresztą- lata świetności tej drogi już dawno przeminęły.
Z tych wszystkich powodów, decydujemy się zostawić samochód tuż za osiedlem Suchej Doliny.


Droga nagle wpada w las i zakręca pod kątem prostym  w prawo, szybko nabierając wysokości.
Zauważamy tam już jeden samochód. Więc i swój stawiamy w pobliżu.


Niecały kilometr dzieli nas od Bacówki na Obidzy. Męcząco pod górę. 
Do bacówki da się dojechać, a nawet i kawałek dalej. 
Tylko ta stromizna szosy może przysporzyć problemów.
Zimą- dla tych co wykupili nocleg, bacówka oferuje pomoc w podciąganiu... ;)
Za bacówką, asfalt przechodzi w drogę wyłożoną dziurkowanymi, betonowymi płytami.






Mijamy bujne łąki i wspinamy się na wzniesienie, pozostawiając w dole- Dolinę Suchą.
Widok zamyka odległe pasmo Jaworzyny Krynickiej.
Po drodze klimatyczny, drewniany domek- Chałupka na Obidzy. Wokoło piękny ogródek. 
Możliwość noclegu i spróbowania regionalnej kuchni.

Betonowa ,,dwupasmówka'' prowadzi do pierwszego rozwidlenia szlaków.
Szerokie, rozległe siodło Gromadzkiej Przełęczy, zwanej również Przełęczą Obidza.


Niektórzy rozdzielają te dwa określenia. Pierwsze- przypisując miejscu, na którym stoimy.
Drugie- mając na myśli teren z najwyżej położoną osadą w tym rejonie. 
Gromadzka przełęcz jest umowną granicą między Pasmem Radziejowej, a Górami Lubowelskimi.
W rzeczywistości jest to jedno pasmo. I tylko przynależność państwowa nadała mu różne nazwy. ;) 



   
Teren ten jest na tyle rozległy, że szlakowskazy są umieszczone zarówno na początku, jak i na końcu przełęczy.
Jeśli tak można powiedzieć. ;) Rozległa łąka przełęczy łączy grzbiety Rogacza i Eljaszówki.
I tu zaczynają się problemy. 
Otóż- sprawdzając w internecie szlaki i oznaczenia jakimi mamy się kierować, idąc na Radziejową; dowiadujemy się, że do końca przełęczy powinien nas prowadzić zielony i czerwony szlak. 
Dalej powinien opuścić nas szlak zielony, a dołączyć niebieski.
Rzeczywistość wygląda inaczej. Tabliczka na Eljaszówkę ma niebieski pasek...


   
Na tym etapie, mimo chwilowej konsternacji, nie dajemy się zmylić. Wybieramy właściwy kierunek- na Rogacze.
Oprócz tego mamy oznakowania kierunków: 
na Litmanową (Słowacja ) i cudowne źródełko Jana Chrzciciela, 
ku Chatce na Magórach i Wątorówce (schronisko młodzieżowe). 
Mamy również informację o szlaku rowerowym ku Litmanowej i dawnym szlaku kuriersko- przerzutowym.
Dodatkowo pojawia się Transbeskidzki Szlak Konny.
W tym samym kierunku co na Wielki Rogacz- 
niebieski szlak ma prowadzić do uzdrowiska Czerwony Klasztor. 
Ale tylko chwilowo- do drugiego krańca przełęczy, gdzie odbije w kierunku całkiem przeciwnym.
Na terenie uzdrowiska znajduje się źródło zdrowej wody mineralnej, o nazwie, 
która w naszym, polskim języku brzmi niezbyt zachęcająco- Smerdžonka. ;)

Litmanowa- dawna polska miejscowość, zamieszkiwana przez Łemków. Oddech dawnych czasów jest nadal odczuwalny. 
Dziś niestety znajduje się na terenie Słowacji. 
Wieś słynie z objawień Maryjnych. 

 źródło- Wikipedia

Matka Boża objawiła się tam dwóm dziewczynkom- 
5 sierpnia 1990 roku, w szałasie pasterskim, gdzie schroniły się przed burzą.
W miejscu objawień wybudowano kapliczkę; znajduje się tam również cudowne źródełko. 
Ławeczka, na której obok dziewczynek siadała Maryja, nadal znajduje się w kapliczce.
Sanktuarium greckokatolickie Matki Bożej Litmanowskiej, wybudowano na polanie pod górą Žvír, 
na północnych stokach Eljaszówki, w dolinie potoku Wielki Lipnik.
Dolina Potoku Wielkiego Lipnika, to umowna granica między Górami Lubowelskimi, a Małymi Pieninami. 
Miejscem gdzie rodzi się potok, są zbocza Przełęczy Gromadzkiej. 
Spływa on następnie na stronę słowacką i po fuzji z potokiem Rozdziel, dalej w dół, dzieląc położone powyżej Litmanowej- 
Litmanowskie Skałki, które choć tworzą w miarę zwartą koronę- 
to dzięki potokowi, znajdują się w dwóch odrębnych regionach górskich.
W pobliżu Sanktuarium Maryjnego- zabytkowa cerkiew Św. Michała Archanioła i Kościół katolicki.
Żółty szlak biegnący do wioski, kończy się ślepo. 
Wracać trzeba tak jak się przyszło, ewentualnie skorzystać z prowizorycznej, nie szlakowej, ale dobrze oznakowanej ścieżki wiodącej na Eljaszówkę.


Tymczasem my dość szybko dochodzimy do kolejnego rozwidlenia. 
Wielki, piaszczysty plac, drewniane wiaty dla odpoczywających, 
a nawet wspaniały grill z wysokim kamiennym paleniskiem- na kształt studni.




Aż dotąd można dojechać samochodem.
Tabliczki szlakowe co prawda wskazują prawidłowy kierunek na Rogacze- czyli dalej prosto... jednak kolory znowu są pomylone.
Szlak w kierunku Eljaszówki- dalej niebieski. Choć powinien być zielony. 
Niestety- za to szlak na Rogacze zrobił się zielony. 
Podczas gdy opisy szlaków sugerują trzymać się niebieskiego koloru.


Niebieski odbija pod kątem prostym- w kierunku przełęczy Rozdziela i biegnie dalej granicą państwa, aż przez Pieniny do Czerwonego Klasztoru.
Co prawda najniżej wisząca tabliczka mówi również o niebieskim w drugim kierunku- na Wielki Rogacz. Czyli tak jak powinno być.
Wg. znakarzy niebieski kolor rozwidla się tu w trzech kierunkach.
Idziemy jeszcze kawałek prosto- na drzewie po lewej dwa kolory- czerwony i zielony.


I w tym momencie głupiejemy... Miał być niebieski. 
Zniknął, choć strzałki naprzeciwko najwyżej położonej osady, w węźle szlaków- sugerują ten kierunek. 
Albo? Wracamy na plac z wiatami.



Patrzymy w kierunku rozległej, porosłej gdzieniegdzie choinkami, błotnistej drogi, biegnącej na przestrzał, przez zieloną polanę. 
No cóż- próbujemy. Ale trafiając na błotniste koleiny i zupełny brak jakichkolwiek znaków, szybko rezygnujemy z tej ,,możliwości''. 


Znów jesteśmy przy drewnianych wiatach.
W tym miejscu myli się sporo osób. 
Podchodzą do nas Słowacy, szukają drogi do bacówki.
Oni akurat nie mają daleko- więc kierujemy ich w odpowiednią stronę.
Nie wiem czy znakarze byli ,,po nadużyciu'' ;) , 
czy zabrakło niebieskiej farby, czy po prostu błędy wkradły się w internetowe opisy szlaków... ale przydałoby się to poprawić.
Dla chętnych którzy zamierzają wybrać się właśnie z tej strony na Radziejową- najlepiej nie patrzeć na kolory tylko na nazwy. 
Kierujcie się na Rogacze, lub Wielki Rogacz.

   
Idziemy więc prosto. Plac z grillem, wiatami, ławeczkami, ma zostać po lewej stronie. 
Nasza droga lekko wznosi się pod górkę, a od lewej ogranicza ja ściana lasu.
Na drzewie malutka, wisząca kapliczka.
Las szybko ustępuje miejsca zielonym łąkom. 
Na szczęście- bo w zacienieniu drzew pojawiają się pierwsze złośliwe owady. W oddali otwierają się widoki ku Pieninom.
Czas sianokosów.



Nagrzanymi, pachnącymi łąkami, z których roztaczają się rozległe widoki, zmierzamy w kierunku Polany Litawcowej.
Przy dobrej przejrzystości powietrza, widać Koronę Tatr, a poniżej nich pienińskie Trzy Korony i Wysokie Skałki. 
Lekka, ciepła, błękitniejąca dal, pozwala nam dostrzec kontury najwyższych gór Polski. Jednak nie pozwala dostrzec ich zbyt wyraźnie.


W dole zalesione obszary Popradzkiego Parku Krajobrazowego.
Kolejne rozwidlenie szlaków. W prawo odjazd szlaku rowerowego.
Nasza trasa, lekko w prawo, wbija się w las świerkowy.
Natychmiast pojawiają się złośliwe muchy, kąsające jak popadnie gzy i inne tałatajstwo.
Z ulgą witamy pomniejsze polanki, na których dzięki mocno grzejącemu słońcu, te ataki są zmniejszone.





Wkrótce pojawia się oznakowanie dalszej trasy.
Tabliczki umieszczono na poprzycinanym pniu, dawniej wielkiego drzewa. Żegna nas szlak czerwony, odbiegając poprzez polanę w dół- w kierunku Rezerwatu Biała Woda i miejscowości Jaworki.
Niebieski skręca zdecydowanie w prawo  i konsekwentnie nabiera wysokości.



Początkowo wysoki las, ustępuje miejsca młodnikom. 
Jasnozielone choinki, pojedyncze roztrzepane brzózki i buki. 
Całe polany jagód.
Jesteśmy na zboczu Małego Rogacza. 
Wyjątkowo widokowe miejsce. 
Pasma Pienin- polskich i słowackich, Tatry i Gorce.



Wiatrołomy pokrywają okoliczne zbocza. 
,,Dzięki'' nim widoki są bardziej rozległe. Choć sam teren nimi usiany, wygląda dość smutno.
Na wspomnianej polance- głaz pamiątkowy z umieszczonym nań ozdobnym, metalowym krzyżem. Pamięci partyzantów...





Po raz pierwszy ukazuje swe oblicze Radziejowa...
Droga pnie się ciągle wyżej, zakręca. 
Jest niewygodna, wysypana drobniejszym kamieniem.
Nie jest to ani żwir, ani wielkie głazy. Na tyle niewygodne, że wymuszają podchodzenie bokiem.


Po prawo pniak, a na nim oznaczenie szczytu- Mały Rogacz.
Udaje mi się zrobić tylko jedno zdjęcie. 
Nie ma szans na zbyt długi postój, a tym bardziej na odpoczynek. 
Rozwścieczone hordy małych krwiopijców atakują bez litości. 
Lecą chmurami za każdym turystą, bzyczą przy uszach, buchają w oczy. Niczym banda kiboli. ;) 
Dorwać przeciwnika i wtłuc mu ile wlezie. Mam serdecznie dość. 
Idę, a raczej uciekam w przyśpieszonym tempie i przeklinam pod nosem. Nigdy więcej nie odwiedzę tych stron w okresie majówkowym.
Dzień później odwiedzaliśmy Beskid Niski- i nie było tam aż takich ,,nalotów''.

Widocznie okolice Radziejowej i Doliny Roztoki ( stąd pochodził Rogaś! ) obfitują wyjątkowo w te ,,gadziny''.
Ponad młodnikiem, znów pojawia się zalesiony szczyt Radziejowej.  Nawet udaje się dostrzec wieżę widokową.
Mijamy Przełęcz Obrazek- (koniec szlaku niebieskiego) oddzielającą od siebie dwa Rogacze.



W prawo, w dół odbiega szlak czerwony w kierunku Rytra, 
aby następnie biegnąc przez Pasmo Jaworzyny, doprowadzić do Krynicy- Zdrój. 
Drugi jego koniec biegnie przez Radziejową, Wierch Przehyby, Przysłop i Dzwonkówkę, do Krościenka. 
Jeśli ktoś myśli, że to koniec, myli się. 
Czerwony szlak to Główny Szlak Beskidzki. 
Rozciąga się od Ustronia- na zachodzie, aż po bieszczadzkie ostępy, kończąc w Wołosatem.
Zaraz za przełączką, tabliczka informująca, że znajdujemy się na Wielkim Rogaczu. 
Na sam szczyt nie wchodzimy- jest całkiem zalesiony. 
Choć jest on an wyciągnięcie ręki.
Ścieżka trawersująca zbocza zapewnia lepsze widoki.
Widoczne przed nami stoki Radziejowej pokryte są serpentynami dróg.



Wiatrołomy południowych i południowo- zachodnich zboczy Pasma Radziejowej wyglądają przygnębiająco.  
Jednak przyroda się nie daje. Gatunki, które jako pierwsze przygotowują teren dla lasu- już są i świetnie sobie radzą ;)
Musimy stracić sporo na wysokości- 
bowiem nasz szlak zniża się ku Przełęczy Żłóbki, zwanej dawniej również Zaworem Ryterskim. 
Szerokie, rozjeżdżone siodło przełęczy i charakterystyczna skalna wychodnia. 
Bliżej nie opisane ścieżyny, widoczne również w kierunku Doliny Czarnej Wody. 
Doliny- łączącej Beskid Sądecki z Pieninami.






Dołącza do nas szlak rowerowy z Rytra i żółty szlak z Roztoki Ryterskiej, 
której tereny owiane ciepłą mgiełką, widać w dole, po prawej stronie.  
Tymczasem szlak czerwony biegnie stromym usypistym zboczem, mocno pod górę- na szczyt Radziejowej. 
Dla tych, którzy na Radziejowej już byli, albo chcą ominąć- istnieje trawers południowym zboczem- w kierunku Długiej Przełęczy.


Podejście na Królową Beskidu Sądeckiego jest nieprzyjemne.
Ponoć z tej strony podejście jest krótsze, niż to od strony Przehyby. Ale coś za coś. 
Jest więc nachylone pod większym kątem. 
Stromizna i wyjeżdżające spod nóg kamienie. 
Przy ulewach musi być jeszcze gorzej.
Okoliczne wiatrołomy i porastający je młodnik- nie zapewniają wystarczającego cienia.
A słońce grzeje ,,z całego serca'', choć przymglone :) Powietrze stoi, jest duszno.
Możemy przyjrzeć się odwiedzonym już Rogaczom. 
Podejście od Żłóbków nie zachęca.
Dopiero na niedługo przed zdobyciem szczytu, zagłębiamy się w wyższy las świerkowy.
Wreszcie trochę chłodniej.




W lesie- nasza ścieżyna łagodnieje. Idziemy już spokojniej, mijając tablice informujące o położonym na północnym zboczu Radziejowej i zbiegającym do Roztoki Ryterskiej- Rezerwacie Przyrody Baniska. 
Podobno jest to ostoja głuszca (żaden nie chciał się pokazać ;) )
i teren porosły w większości pierwotnym lasem. 


Wiek niektórych drzew sięga 200 lat. 
Tym bardziej szkoda tych, które uległy oddechom wichru. Doskonale zachowany dolnoreglowy drzewostan tzw. buczyna karpacka.
Przez rezerwat nie biegnie żaden szlak- teoretycznie. 
Bo ścieżyny nawet na mapie satelitarnej są widoczne. 
Zapewne wykorzystywane przez leśników.
Istnieje za to, wyznaczona w 2005 roku, ścieżka dydaktyczna ,,Rogasiowy Szlak''.
Gdy w szkole podstawowej czytałam lekturę- 
,,Rogaś z Doliny Roztoki'', zawsze myślałam, że chodzi tu o Roztokę Tatrzańską. 
Tymczasem tytułowy Rogaś pochodził stąd. Hasał po lasach u stóp Radziejowej. 
I nieważne czy opowieść ta to czysta fikcja literacka, czy nie. 
Przyjemnie się ją czytało, przyjemnie pomyśleć, że właśnie przemierzamy te same tajemnicze ścieżki.
,,Rogasiowy Szlak'' jest znakowany kolorem zielonym. 
Ma 14 przystanków, a w swej najdłuższej wersji 12 km.

Gdy już schronimy się w cieniu, szybko dostrzeżemy drewnianą wieżę widokową. 
Budowla ma ok. 20 m. wysokości i 4 piętra.


Bez niej- widoki z koronnego szczytu byłyby żadne. 
Otaczają nas wysokie świerki.
Wieża ma już 11 lat, ale 7 lat temu potrzebny był jej remont. 
Przyczyna była odgórna- i to dosłownie, bowiem trafił w nią piorun i spowodował poważne uszkodzenia.
Tuż pod wieżą- zielona tablica powitalno- informacyjna.
Na skraju polany- pomnik milenijny 1000-lecia Polski i smukły betonowy obelisk.



Z lekkim niepokojem ;) - udaje mi się wydostać na taras widokowy.
Wieje niesamowicie. Taras jest okupowany przez turystów koronnych. Czyli tych co zbierają pieczątki w książeczce PTTK. 
Widać w oddali Tatry, choć co chwila otula je szara mgiełka. Poniżej charakterystyczne Trzy Korony Pienińskie.




Na zachodzie witają nas Gorce i Beskid Wyspowy. 
Bliżej nas biegnący dalej czerwony Szlak Beskidzki, którego najwyższe wzniesienie z naszego punktu widzenia- to zalesiony Złomisty Wierch.


Przy dobrej widoczności, dostrzeżemy radiowo- telewizyjny maszt na Przehybie.
Wprost na północ- zielenieje Roztoka. A za nią miasta: Stary i Nowy Sącz.
Na wschód wzniesienia Beskidu Niskiego, który odwiedzimy następnego dnia... i ramię Jaworzyny Krynickiej.
Niestety wszystko spowija tajemnicza mgiełka
Na szczęście nie pada, jednak ciepłe oddechy dolin wpływają na widoczność i na jakość zdjęć.
Blisko nas- już znajome dwa Rogacze.   
Widnokrąg zamykają Góry Lewockie.


I znów zamglone Tatry. 
Im przypatrujemy się najdłużej, próbując wyłowić i rozpoznać kształty wyłaniające się z błekitnozłotej mgiełki.
Obróciliśmy się dookoła. 
Jeszcze chwila rozmowy z turystami i uciekamy na dół. 
Przyjemnie postawić stopy na stabilnym podłożu. ;)



Wracamy tą samą drogą. Muchy już na nas czekały. ;)
Poza bardziej męczącym podejściem z Przełęczy Żłóbki na Wielkiego Rogacza, powrót jest samą przyjemnością. 




Jeszcze raz zatrzymujemy się na widokowej polance Małego Rogacza. 
Z przyjemnością zerkamy w lewą stronę, ku zamglonym pagórom, przemierzając pachnącą nagrzanym sianem Litawcową.


Szybko jesteśmy w Obidzy. 
Cały czas schodzimy w dół, więc nie ma czym się zmęczyć. Przysiadamy jeszcze chwilkę pod bacówką...

I skuszeni zapachami, zamawiamy pierogi ruskie. ;)


Powietrze wypełniają regionalne przyśpiewki, 
bowiem w dole, na zielonym pochyłym podwórzu, przy starym,drewnianym domu trwają jakieś występy. 
Wokoło poustawiano ławki dla zaproszonych gości. 
Śtryt Nadpopradzkich Pastyrzy- czyli spotkanie, posiedzenie okolicznych pasterzy
polegające nie tylko na dobrej zabawie, śpiewaniu tradycyjnych przyśpiewek, 
ale również na podsumowaniu i planach na nadchodzący (mijający) sezon, wymianie doświadczeń i debatach na temat przyszłości pasterstwa. 
Mniej lub bardziej huczne. 


Jak na razie śpiewa zespół, sporo ciekawych słuchaczy dookoła.  
Zadaszenia są, jednak na razie stoliki pod nimi puste.  
Nie wiemy- może pod wieczór śtryt rozwinął się na szerszą skalę.
Przynajmniej o strawę dla ciała, bo dla ducha już jest. ;) 

Żegnając bacówkę, serpentyną drogi podążamy w kierunku lasu i cienistego zakątka, gdzie zostawiliśmy samochód...
Trasa jest piękna, godna polecenia. 
Widoki towarzyszą nam przez większą część szlaku, toteż wybierając się na Radziejową, warto rozważyć właśnie wariant z Obidzy.



Pamiętajmy jednak, że Obidza otacza swymi przysiółkami zarówno wschodnie, jak i zachodnie zbocza Radziejowej! 
Wygląda to tak jakby były dwie miejscowości o tej samej nazwie. ;)
 A więc jest Obidza po wschodniej stronie Radziejowej i jest Obidza po zachodniej stronie.
My idziemy z tej wschodniej, bliższej Piwnicznej-Zdrój. 
Ta druga jest bliższa Szczawnicy.  
A w rzeczywistości jest to jedna miejscowość- ( Jak wspomniałam na początku... O sporej liczbie przysiółków rozsianych po zboczach Radziejowej) z tym, że dziś podzielona między dwie gminy...
Z części zachodniej również bezproblemowo dostaniemy się na Radziejową, tyle że z drugiej strony. 
Zielony szlak poprowadzi nas ku Przełęczy Przysłop, 
a z niej Szlakiem Beskidzkim przez Rokitę, 
Wierch Przehyby i Małą Radziejową, ku jej większej siostrze.
Sieć szlaków Beskidu Sądeckiego jest dość rozbudowana, nie sposób się nudzić. 
Do tego bliskie sąsiedztwo Pienin. 
Można łączyć te dwa regiony ze sobą, planując wycieczkę.



W drodze powrotnej zatrzymujemy się nad przeciwległym brzegiem Popradu...

 


Nie wolno zapominać o niewątpliwych walorach przyrodniczych tych regionów.
Nie przebiegać dla zaliczenia kolejnych punktów do KGP, czy na czas, celem ustanowienia kolejnych rekordów.
Nie dać się spętać czasowi. Nie próbować go przegonić.

Co zostanie we wspomnieniach, gdy biec będę, 
aby udowodnić coś innym i sobie, aby pochwalić się kolejnym rekordem- na publicznym forum, przed gromadą ludzi
którzy na dobrą sprawę, mają to gdzieś i jutro zapomną.

Ułuda zmuszająca by ciągle biec dalej- poprawiać, przekraczać, zwiększać, błyszczeć... Krótkotrwała...

,,Wielka sława to żart,
Książę błazna jest wart...
Złoto toczy się wkrąg-
z rąk do rąk, z rąk do rąk...''


A ja chcę... My chcemy!
I cieszę się bardzo, że jest wiele osób, którzy również pragną podobnie...
Zapomnieć o upływającym czasie, choć płynąć nie przestaje... Przystanąć, zamknąć w umyśle widoki, kolory, zapachy- a tym samym wyrwać się ramom czasu!
 
Pochylić się nad skrzydłami motyla, spowitymi ciepłą mgiełką w dolinach; uwiecznić chwilę na zdjęciach, 
aby kiedyś móc powracać do wspomnień, przeglądając kolejne ujęcia.
.............................................
Nawet te wściekłe kąśliwe gzy... nie, nie polubię ich nigdy! ;) 
Ale wspominając ówczesny wypad i one będą nieodłączną częścią  tamtych dni... :) 
I nawet już dziś uśmiecham się na to wspomnienie, gdy w myślach widzę siebie spieprzającą (tak dosłownie! :D ), przed złośliwymi owadami.


 ,,........
Zatrzymaj się na chwilę 
nad tym co w sercu kryjesz,
Zatrzymaj się na chwilę-
i pomyśl po co żyjesz...''