wtorek, 27 września 2022

Na mostkach Doliny Juraniowej

W słowackiej miejscowości Oravice, znanej głównie z basenów termalnych, rozpoczyna się urokliwy szlak wiodący ku Dolince Juraniowej.



Rzadko kto tam zagląda, a komu to nawet do głowy nie przyjdzie to i jego strata, bo dolinka jest baśniowym miejscem.

Przynajmniej ta część, która jest nadal dostępna dla turystów.
Górny jej odcinek został zamknięty w 2008 roku, wraz ze szlakiem na Bobrowiec i tym samym zniknęło kolejne, efektowne połączenie z Polską.
Jak zwykle- pod przykrywką ochrony przyrody. A że w założonym z tej okazji kolejnym rezerwacie- działa od tej pory ciężki sprzęt do wycinki drzewa i wyrosły ambonki myśliwskie... no to już zapewne z troski o naturę- oczywiście. 😉
Dobrze, że chociaż dolny odcinek zwany Cieśniawami, nadal jest dostępny dla turystów.
Głęboko wcięty w skały- wąwóz, zdobią liczne drewniane mostki.
Można namierzyć weń chronione gatunki- zarówno flory jak i fauny.


I to jest właśnie miejsce godne szczególnej ochrony.
Ale miejmy nadzieję, że nie wpadną na to ,,pomysłowi'' uzurpatorzy tatrzańskich terenów.
Oravice są maleńką miejscowością, której większość domków, to pensjonaty.
Te położone są nieco wyżej od drogi głównej, na połogich zboczach Skoruszyńskich Wierchów.


Przy szosie natomiast, obok term- spore parkingi.
Ponad nimi, na zboczu Krupovej (należącej do Orawicko- Witowskich Wierchów)- wyciąg narciarski.


Co ciekawe to Wierchy Orawicko- Witowskie zakończone Magurą Witowską tworzą tzw. Bramę Orawską, przez którą można łatwo dostać się do Doliny Chochołowskiej.


Główna szosa orawicka szybko rozwidla się. W rozwidleniu- drewniane ławy i stoły, i oczywiście słup szlakowy.


Prawa odnoga prowadzi do Zuberca- dnem Doliny Błotnej.
Asfaltówki biegnące na lewo to interesujące nas szlaki.


Idziemy pierwszym z brzegu- czerwonym, który wstępnie prowadzi asfaltem- Doliną Cichą Orawską.



Pełni on równocześnie rolę ścieżki dydaktycznej.
Mijamy wlot szlaku żółtego- ciągnącego tu aż spod naszego Witowa i od słowackiej Suchej Hory (
Rázcestie pod Čistým grúňom).


Warto go odwiedzić, łącząc go ze szlakiem Skoruszyńskimi Wierchami.
To takie bardziej beskidzkie niż tatrzańskie klimaty.
...
Dalej postępujemy za czerwonymi znakami. Zajmie nam to ok. godzinki.




Mijamy trochę rozjeżdżone, podmokłe łąki.
W okolicy jest dużo torfowisk.
Po prawej, w oddali- pochylony pagór Osobitej.


Szlak na nią też zamknęli...
I to z każdej możliwej strony.
No jedynie od Zwerowki, można dotrzeć na Przełęcz pod Osobitą.
Na łąkach po lewej- bardzo liczne stado kóz.


Długo można patrzeć na pocieszne zwierzątka, jak próbują wskakiwać na bele siana.
Mijamy liczne mniejsze, lub większe potoczki, zasilające ten główny- Orawicę.



Wreszcie nasz szlak porzuca szosę i skręca w prawo, aby przekroczyć Orawicę- długim, uroczym mosteczkiem.



Jesteśmy na trawiastej, mokrej Polanie Szatanowej.
Liczne leśniczówki na tych terenach. Po co ich aż tyle- trudno zgadnąć.
Na polance o tej porze roku (późny sierpień) kwitną już zimowity.




Widoczne na końcu polany- zielone garby, porosłe lasem, to wrota do Dolinki Juraniowej.
Po prawej- Jeżowy Wierch, po lewej Czaplowy.



To ściany tego drugiego obrywają się do Cieśniaw- pionowym urwiskiem i tworzą wschodnie obramowanie doliny Juraniowej.
A po Jeżowym Garbie- łagodnym i spokojnym można się przespacerować, lekko naginając trasę wytyczoną.😊
Szlak sprowadza nad srebrzysty potok Juraniowy.


Zaraz po wkroczeniu w las- odbija od naszego krótki, żółty łącznik ku Dolinie Bobrowieckiej.


Taki trochę bezsensowny, bo omija najcenniejszą perłę w tym rejonie- czyli Cieśniawy.
A kto chce iść w głąb Bobrowieckiej i w kierunku Grzesia, pójdzie od razu od początku niebieskim z Orawic.
Więc i w tym drugim przypadku- żółty łącznik przydaje się wątpliwie.


Drewniana, przyjemna wiata na starcie, a dalej...
Przepiękna plątanina mostków nad bystrym biegiem potoku, skalne baseny wypełnione zielonkawą, przeczystą wodą i pierwotny las buczynowy.







W tym wszystkim na skałach, rzadko spotykane rośliny i całe stadka motyli.



To chronione górówki, spotykane tylko w nielicznych rejonach górskich.




Która to z górówek? Pewna nie jestem, bo różnią się tak minimalnie między sobą, że łatwo pomylić. Ale licząc kropeczki na obrzeżach skrzydełek i szukając uparcie informacji, podejrzewamy, że to jedna z dwóch: górówka medea, lub pronoe.



Motylki są niesamowicie towarzyskie. Lecą z nami, siadają na butach, na ubraniach.
Wąska ścieżyna nie pozwala się nudzić.








Choć nie ma tu widoków na szczyty, jest bardzo przyjemnie i baśniowo.
Korzenie starych buków przeplatają ścieżkę, czarniawe skały przechylają się fantazyjnymi kształtami ponad szlakiem.



Wyżej- ciekawostka nad werżniętym głęboko w skały- potokiem.
Długie, okrągłe pnie drzew- są pozostałością po pomoście, po którym niegdyś wywożono drzewo z doliny.




Pomost miał długość prawie kilometra (903 m.)
Był wybudowany w latach 80-tych XIX wieku.
Podtrzymujących go bali było niegdyś o wiele więcej.
Zniszczyła go powódź w 1934 roku.



Za dawnym pomostem- kolejna ciekawe miejsce. Wykuta w skale grzęda, na którą wyprowadzają również formowane w skale- stopnie. Dla ułatwienia mamy łańcuch po lewej stronie.
Uważać trzeba tylko aby się nie poślizgnąć na schodkach, bo czasem są zabłocone.




Dalej szlak znowu sprowadza niżej, nieco ponad potok.
Ścieżka coraz wygodniejsza, jeszcze kilka mostków i wkrótce musimy z żalem pożegnać urokliwy wąwóz.







Dolina rozszerza się, a my wraz ze szlakiem oddalamy się od potoku.





Trochę większy wysiłek, bo ścieżka nagle zaczyna wspinać się pośród bukowego lasu na zbocza Jeżowego Wierchu.





Towarzystwo szemrzącego potoku staje się już tylko wspomnieniem.
Otacza nas cichy, zielony las.
Przy ścieżce- wyrzeźbiony w pniu po ściętym drzewie- karbowany grzybek. 😉



Bardzo mi się podoba ta pomysłowość po słowackiej stronie.
U nas pomysłowość ogranicza się do kombinowania na czym jeszcze się nachapać.
Oni co prawda też to mają, ale dbałość o szczegóły na szlakach bywa o wiele sympatyczniejsza.
Całe Cieśniawy to ok. 40-50 minut dreptania; plus ostrzejsze końcowe podejście lasem- jakieś 15 minut.




Stajemy na Umarłej Przełęczy.
Bardzo sympatyczne miejsce.
Rozległy plac, a na nim drewniana wiata i ławki z długich pni.




Zapomniana ścieżka dawnego szlaku biegnąca niegdyś w kierunku Juraniowej Przełęczy i Bobrowca- przegrodzona powalonymi pniami.



Tzn. wcześniej był to niby- szlaban, ale teraz pnie leżą bezładnie.
Obok tablica zakazująca ,,włażenia''- chodnik zrušený, czyli szlak zniszczony, zamknięty, anulowany.
Ścieżka powoli zarasta zielskiem.
Wielka szkoda. To była wspaniała pętla łącząca Słowację z Polską.
Dziś co prawda można przejść Doliną Bobrowiecką ku przełęczy o tej samej nazwie, ale szlak jest o wiele mniej interesujący.
Drugi, nowszy szlaban przegradza drogę leśną w kierunku Umarłej Kopki.



Cóż- schodzimy uczciwie , szlakiem jeszcze chwilowo czerwonym- szeroką drogą okoloną bukami, aż do dna Doliny Bobrowieckiej.





Zajmie to ok. 20 minut.
Szlak zmienia kolor na niebieski i prowadzi pętelkę do domknięcia.



Po 15 minutach mijamy ujście wspomnianego wcześniej żółtego łącznika.
Jesteśmy na polance Waniczka.




Po przeciwnej stronie wylot Doliny Suchej Orawickiej.
Wygodny most, po którym samochody ciężarowe wywożą drzewo.




A szlak turystyczny, który biegł tą doliną aż do wylotu Szerokiego Żlebu i wyprowadzał na Osobitą- oczywiście zamknięty.
Dla ,,ochrony'' teoretycznie zerodowanych zboczy Osobitej.
😕
Przy potoku odbija jeszcze jedna niewielka ścieżynka.



Na szlakowskazie informacja, że kieruje ona ku wodopojowi- nietypowemu bo śmierdzącemu. 😉

Siričitý prameň- po polsku Kisła Woda, zawiera związki siarki nadające jej takiego, a nie innego lekko zepsuto-jajecznego zapachu.
Ale od dawien dawna uznana została za napój o właściwościach leczniczych. Co ciekawe- zimą, woda traci składniki mineralne.



Drepczemy nieśpiesznie szosą ku Orawicom.
Mijamy wypasioną leśniczówkę.



Za jakiś czas kolejną...
Nie za dużo tych stróżów w okolicy...? 😉
Wokoło łąki, nad nimi łagodne niewysokie wzniesienia.




Najbardziej wybitna z boku- Osobita i wyłaniające się za naszymi plecami- Bobrowiec z Grzesiem.
Szosa tworzy łagodne zakola.
W jednym z nich- drewniana brama i podesty wyprowadzające na polanę pokrytą torfowiskami.



Tereny dawnej wioski Bystra, z której wyrosły dzisiejsze Oravice.
Warto tu skręcić na króciutką pętelkę, choć drewniane deski podestów w wielu miejscach są spróchniałe, wielu brakuje i trzeba uważać żeby nie skąpać butów w błocie.




No, ale może od czasu naszych odwiedzin, coś się zmieniło... może jakiś remont już był?
W centralnym punkcie trasy stoi wieża widokowa i ławeczki.


Z wieży możemy się dokładniej przyjrzeć
masywowi Osobitej-
bo pod dachem zamocowano lornetę.
Podczas naszego pobytu na terenie dawnej osady, nikt z turystów nie kusi się by tam zajrzeć.
Wszyscy mijają to miejsce dość obojętnie.


Po powrocie na szosę, zostaje tylko 10 minut do zakończenia pętelki.



Trasa spokojna, relaksująca.
I tylko niedosyt pozostaje z powodu zamkniętego odcinka, na którym legalnie już nie ma szans się znaleźć...