wtorek, 9 maja 2017

Zachłysnąć się niebem- czyli Dolina Białej Wody...
i jeszcze wyżej



CZĘŚĆ I - Doliną Białej Wody

Długo siedzimy i nadal zbyt krótko. Paradoks gór... ;) Być wśród nich- ciągle za mało.
Kolor Zielonego Stawu hipnotyzuje- jest jak duża kałuża szmaragdowej farby.


Matowy, nasycony, nie jest jak większość tatrzańskich ,,luster''. I do tego ta zieleń kosówki dookoła.
Spod urwisk Ganku spływają szare piarżyska, kontrastuje biały jęzor śniegu.
Jest lipiec, a w tych okolicach, w cieniu wysokich ścian- śnieg ma się całkiem dobrze.


W Dolinie Kaczej oprócz widocznego zagłębienia, wypełnionego zielonym atramentem,
są jeszcze dwa stawki. Drugi kryje się tuż pod progiem Doliny Litworowej.
Niby blisko większego brata, a jednak łany kosówki i skalne wybrzuszenia moren,
skutecznie utrudniają jego obejrzenie.
Najmniej znany, skryty w kotle tarasu podchodzącego pod stopy Ganku- Jeleni Stawek,
jest najmniejszym w dolinie. A niegdyś stał nad nim schron przyjazny turystom.
Tak bardzo, że było w nim nawet ogrzewanie!
Malutki piecyk- koza zapewniał klimat, a kolebę nazywano ,,Hotel Vogel'' od nazwiska taternika,
który ów schron urządził.
Niestety, przyjazne zmęczonemu wędrowcy- schronienie, nie przynosiło zysku tym,
którym się wydaje, że są właścicielami tych terenów.
A jako takie było skazane na zniszczenie- bez sentymentów.
Część doliny, którą widzimy to jej niższe piętro.
Dolina jest podzielona wysokim, stromym progiem na dwie części.
Górne piętro o surowym, kamiennym obliczu podchodzi aż pod grań główną,
w której najniższym punktem w tym rejonie- są Żelazne Wrota.



Dokładnie Wschodnie Żelazne Wrota-
najdogodniejsze połączenie z kolejnym cudnym zakątkiem- Doliną Złomisk.
Aby dostać się na górne piętro Doliny Kaczej, należy pokonać Gerlachowskie Spady-
to ów stromy, połyskujący ciemnym, granitowym szlifem próg.


Wszystkie porady sugerują, aby chętni zdobycia owego progu,
trzymali się bliżej lewej strony, gdzie u stromych ścian Litworowych Mnichów, biegnie najprostsza droga.
Tymczasem nasz szlak ciągnie pod górę, wśród bujnej roślinności,
potężnych głazów, przekraczając kolejne strugi wody, zbierające się w Litworowy Potok.
Aż wreszcie, po śliskich kamieniach, przechodzimy znów na przeciwległy brzeg głównego biegu potoku.
Za naszymi plecami, ponad linią Pustych Turni, prezentują się Rysy.
Widać nawet licznych turystów na szczycie.



Wreszcie można przyjrzeć się lepiej głębi Dolinki Ciężkiej. Lornetka się przydaje.
Z jej stromego progu srebrnieje warkocz Ciężkiej Siklawy.
Ciemnieje mokry próg Dolinki Spadowej ponad Ciężkim Stawem,
którą ogranicza piramida Żabiego Szczytu Wyżniego.


Uparcie pod górę, podążamy wzdłuż poszarpanej grani Hrubej Turni.
Z prawej strony, naszą trasę ogranicza grań Gerlacha.
Konkretnie najbliższy nam Wielicki Szczyt i grube filary Litworowego Szczytu.




Wielkie złomy skalne bronią dostępu do niecki stawu.
Ostrożnie, by nie trafić w głębokie szczeliny, przeskakujemy po wielkich głazach, w kierunku oka stawu.
To miejsce jest niesamowite.




Żadne słowa nie oddadzą jego piękna; żadne ramy czasowe nie są wystarczające, by znudzić się przebywaniem tam.
Przy samym stawie, wspaniała, naturalna koleba skalna. Wewnątrz sucho i czysto.
Olbrzymi głaz pełniący rolę sufitu, skutecznie ochroni przez deszczem.


Koleba jest w stanie pomieścić 5-6 osób.
Po przeciwnej stronie widoczna jeszcze jedna koleba-
mniejsza, obudowana murkiem z kamieni (ochrona od wiatru).
Mniej komfortowa, ale może być przydatna. Tak na ok. 2 osoby.


Na spływających spod grani piargach, poczerniały płat śniegu.
A na nim stadko kozic. Matki z młodymi.
Są tak urocze, że dojrzawszy je, zapominamy o zmęczeniu i zrywamy się z miejsca,
chcąc choćby z daleka zrobić im kilka zdjęć.





 
Śnieg przypomina swą fakturą bezę na torcie. ;)
Długi czas spędzamy nad lustrem Litworowego Stawu...
Czeka nas kolejne, męczące podejście. Szlak przecina rozległą, zieloną łąkę i wzdłuż nitki wody spływającej od położonego wyżej- Zmarzłego Stawu, pnie się stromo pod górę.




W pozostającej w dole tafli Litworowego Stawu,
odbijają się jak w lustrze, położone naprzeciwko: 
Ganek i Rumanowy.


Nad widoczną przed nami Litworową Przehybą- wynosi się dumnie Mała Wysoka.
Na lewo od niej Przełęcz Rohatka, ku której prowadzi nasz niebieski szlak...
i dalej dziki uskok Dzikiej Turni :) .




Niebieski szlak prowadzi aż do Doliny Staroleśnej i poprzez Zimną Wodę-
kończy swój bieg w Tatrzańskiej Łomnicy.
Wreszcie stajemy na wspomnianej Litworowej Przehybie- która łączy grań Wielickiego Szczytu z granią Hrubej Turni.


Ponad nią i granią Młynarza- w oddali, w ciepłym błękicie- widoczna Orla Perć.
Wybija się Świnica i Kozi Wierch. Miedziane i długi grzbiet Wielbłąda ( tak nazywano Wołoszyn) spływa łagodną linią, kryjąc się za bliższymi masywami...
We wcięciu pomiędzy Młynarzem, a Hrubą Turnią widać nawet Ptaka. ;) 






W dole pod nami Dolinka Świstowa. Mrugają oczka Świstowych Stawków.
Kamienna pustynia wciśnięta w ramiona Hrubej i Świstowej Grani.
Szlak biegnie lekko w dół, zboczem wschodniej ściany Wielickiego Szczytu.
Przed nami Zmarzły Kocioł- górne piętro Dolinki Świstowej; w którym połyskuje przepiękny Zmarzły Staw.
Jasnobłękitne oko, nawet latem bywa otoczone śniegiem i lodem.
Okoliczne szczyty bronią dostępu promieniom słońca.
Doskonale widzimy jak biegnie nasz szlak.
Tuż pod widoczną skalną ścianą, ponad błękitnym okiem stawu- rozwidla się.



Niebieski, którym podążamy skręci w lewo- ku Przełęczy Rohatka.
Aby wydostać się na Polski Grzebień, wybierzemy szlak zielony, który długimi zakosami, usypistym zboczem, doprowadzi nas do celu... 

I jeszcze kilka zdjęć-















Brak komentarzy:

Prześlij komentarz