środa, 29 marca 2023

Zawrat- po raz wtóry...

 


Czas powrotów... 💗
Chcę pokazać ciekawą trasę najbliższej osobie.
I z radością powracam na niebieski szlak z Doliny Gąsienicowej, ku przełęczy Zawrat.
Plan jest na dwa dni.
Wejście- początkiem Orlej Perci, zejście drugiego dnia- jej końcem.
Wiem, że są tacy co to biegiem ogarnęliby tę trasę w jeden dzień...
Ale my ani nie biegamy, ani nie chcemy biegać. Za dużo wrażeń dookoła.
Zresztą i tak wychodzi na to, że powinniśmy tam pójść po raz trzeci. Nadal za mało zdjęć z odcinka ,,wspinaczkowego''.
Oblegany przez turystów szlak nie pozwolił na zbyt częste zatrzymywanie się i utrudnianie ruchu innym. Widać trzeba być tam jeszcze wcześniej.
Nie będę opisywać szczegółowo, powtórnie szlaku.
Praktycznie wszystko opisałam
TUTAJ i TUTAJ (dwie części)
Zwykle na dojście do Gąsienicowej wybieramy szlak z Kuźnic przez Skupniów Upłaz...


Ale tym razem chcemy podejść od Toporowej Cyrhli, przez Psią Trawkę.
Z racji kwaterowania w Murzasichlu- najbliżej by było ruszać z Brzezin.
Ale ten szlak już znam i nie cierpię niewygodnych kamieni na początkowym odcinku.
A trasy z Cyrhli jeszcze wtedy nie miałam okazji przemierzać.


Tzn. rok wcześniej szliśmy na Wielki Kopieniec, więc trasa była znana na odcinku do rozwidlenia w lesie.


Idziemy początkowo już znaną trasą, aby na rozwidleniu wybrać czerwony szlak w lewo.
 

Szlak biegnie ponad szosą Oswalda Balzera. Choć z samej szosy jest niewidoczny, dzięki plątaninie malin i młodych drzewek jakie porastają zniszczony teren leśny.


Widok w kierunku szosy


Musimy pokonać wznoszące się z tej strony ramię Kotlinowego Wierchu, który oddziela Polaną Kopieniec od Suchej Wody.
Wstępne podejście, chwilowe wypłaszczenie. To tereny młaki, która rozciąga się na schodzącym w kierunku Murzasichla łagodnym zboczu.



A na niej ukryte w głębi lasu- Toporowe Stawki.
Położony bliżej czerwonego szlaku Wyżni Toporowy Stawek wkrótce będzie wspomnieniem.
Sukcesywnie zarasta roślinnością torfowiskową. Na mapach satelitarnych widać jak dziś jest maleńki, w porównaniu do widocznego jeszcze terenu który niegdyś zajmował.
Położony bliżej szosy Niżni Toporowy Stawek jest jeszcze spory, choć i z niego nieco ubyło.
Znowu lekko pod górę, aby przekroczywszy grańkę Kotlinowego Wierchu, zacząć
obniżać się w kierunku Suchej Wody.



Od czasu, gdy wezbrana woda zniosła mostek na wysokości Psiej Trawki, szlak został poprowadzony inaczej.
Wygodnictwo TPN-u nie pozwoliło wyremontować dawnego mostku.

(Tak więc mamy kolejny odcinek widmo, pośród tatrzańskich szlaków.)

Nie pozwala wyremontować też mostków na szlaku od Psiej Trawki do Równi Waksmundzkiej.
Szlak rzadko odwiedzany, więc kto nie był, niech szybko to nadrobi, zanim komuś coś odbije i zamknie kolejną trasę z powodu małej liczby turystów tam zaglądających.
Już raz taki przypadek, z takim chorym tłumaczeniem miał miejsce.
Chodzi o Tomanową Przełęcz...

A na szlaku ku Równi Waksmundzkiej, przed wspomnianą powodzią, były tak piękne, łamane mostki.
I las był cudowny... zanim kornik się rozpanoszył.
A raczej zanim mu na to pozwolono, bo zielona patologia wciska się na chama nieproszona.
I nie ma rozumnego, który się tej chorobotwórczej zarazie przeciwstawi. I raczej się nie znajdzie, skoro wszyscy władni żeby cokolwiek przeciwdziałać- na tej zarazie korzystają.
Pamiętam przepiękną zieleń tamtych terenów i szumiące drzewa. A dziś smutne, chore, połamane.


Dochodzimy więc do czarnego szlaku wiodącego z Brzezin, mijamy odbitkę w kierunku Waksmundzkiej i dalej powoli, monotonnie podążamy w kierunku Murowańca.
To szlak najmniej widokowy, najczęściej wykorzystywany zimą jako dojście do Gąsienicowej.
I wtedy jest najwygodniejszy.
Kamienie przysypane śniegiem, nie urażają tak dotkliwie.
Po ok. godzinie od Psiej Trawki dochodzimy na najbardziej charakterystycznego, podwójnego zakrętu, który wynosi nas wyżej.
Stąd już blisko do hotelu Murowaniec.

Tradycyjnie- chwilka przy jednym z drewnianych stołów na zewnątrz. 😉


W sezonie, im bliżej południa- tym trudniej tam o wolną miejscówkę.
Od kiedy zamontowali tam ,,kołowrotki'' przed wejściem do kibelków i wstawili bemary w jadalni- nie zaglądam do budynku.
Ruszamy w kierunku Czarnego Stawu.
Ludzi na szlaku jakby więcej.

Ale na tym etapie można iść wygodnie i nie przeszkadzać sobie wzajemnie.
Głazy na dojściu do Czarnego są wygodne, potężne i spacer tędy to bardzo miłe doświadczenie.




W dole morze kosodrzewiny.
Wielka szkoda że czasy pasterstwa w tych okolicach to czasy przeszłe.
Podobnie jak czasy schronu nad Czarnym Stawem...
Jezioro jak zwykle oblężone. 😊


Kościelec

Dopiero gdy miniemy potoczek wypływający z misy stawu, maleje i liczba turystów i cichnie gwar.



Przyjemnie obchodzi się zielono-błękitny staw.
W lewo,w górę odchodzi szlak na Granaty.
 


A my dalej prosto.
Szybko zdobywamy prożek położonego na wyższym piętrze doliny- Zmarzłego Stawu.





I okazuje się, że jest jednak sporo chętnych na okoliczne szlaki.
A już w miejscu, gdzie znajdują się trzy wbite w ścianę- skalne klamry, jest korek.


Wylot Zawratowego Żlebu

 Przepuszczamy liczną grupę  schodzących z góry. Na tyle długo to trwa, że zdążam zmarznąć.
Pod górę podąża jakiś cymbał.
Jest nim na pewno skoro nie baczy na krzyki, że czekamy i przepuszczamy ludzi z góry.
Ma gdzieś również fakt, że na łańcuchach przed nim, w dość newralgicznym punkcie stoi dziewczynka.
Jej mama wychodzi z nerw...
Cymbał stwierdza, że on nie zamierza na nic czekać, ani nikogo przepuszczać i odprowadzany ostrymi słowami podąża wyżej.
Wreszcie udaje nam się ruszyć.
Jakoś całkiem przyjemnie mija stroma droga.




Docieramy do miejsca, które 4 lata temu sprawiło mi tyle trudności.
I tu- miłe zaskoczenie!
W pochyłą płytę została wbita klamra, która sporo ułatwia.
Szczególnie niewysokim osobom.
Martwiłam się, czy znowu nie będzie problemu; a tu taka niespodzianka.
Zdjęcia brak- nie chciałam blokować podchodzących 😕
Widocznie nie tylko ja narzekałam na to miejsce.
Tak więc- tym razem bez problemów stajemy nad lekko przewieszoną ścianką.



Wita nas wtulona pod okap Zawratowej Turni- Matka Boska Zawratowa.



Jeszcze tylko kilka kroków wygodnym już terenem i jesteśmy na przełęczy.



Od strony Gąsienicowej chwilowo tumany mgieł. Tymczasem od Pięciu Stawów jest pięknie i słonecznie.
 



Dłuższy czas siedzimy na przełęczy. Nawet w miłym towarzystwie-
 

A i korzystając z okazji, że w kierunku Orlej nikt się nie kwapi, robimy tam sobie kilka zdjęć.






W stronę Świnicy tym bardziej nikt nie idzie. Akurat byliśmy w tym samym roku,w którym nastąpił obryw z Niebieskiej Turni.



Szlak został wtedy zamknięty na kilka lat.
Aktualnie jest już otwarty ale w wersji jednokierunkowej Zawrat---> Świnica.

My mamy czas. Będziemy nocować na ,,5'', więc nie musimy się śpieszyć.
Na spokojnie, podziwiając widoki i robiąc zdjęcia, drepczemy sobie do celu.














Po drodze zaglądamy do najstarszego tatrzańskiego, kamiennego schronu nad brzegiem Wielkiego Stawu.





A dalej-

Wylot Dolinki Pustej



Tymczasem w schronisku noszącym imię Leopolda Świerza, trochę osób już jest.


Zajmujemy sobie jedną szeroką, kamienną ławę pod dachem i nie zamierzamy się stamtąd ruszać.


Początki Siklawy



Schronisko serwowało wtedy pyszne naleśniki ze szpinakiem.
Chyba ostatni raz...
Widocznie nie miały powodzenia, choć mi akurat bardzo smakowały i szkoda że już ich nie ma.
Ale gro turystycznej braci ma zapewne bardziej wyrafinowane gusta, niż placki z zielonym farszem. 😉


A noc jest chłodna.
Ludzi jak zwykle sporo i śpią w różnych, najdziwniejszych miejscach.
Wstajemy wcześnie, nieprzyzwoicie wcześ
nie.  Ruszamy jeszcze przed wschodem słońca.
........        .............        ............
 

A na zboczach Świstowej Kopy już migocą światełka podchodzących tym szlakiem...
.................... c.d.n......................