sobota, 23 lipca 2022

Wrota Chałubińskiego

 Pięknie położona przełęcz w Tatrach Wysokich.
Szlak ku niej rozpoczyna się w najlepiej znanym miejscu tatrzańskiego parku, czyli nad Morskim Okiem.
Opisywać szczegółowo trasę od Palenicy nie ma potrzeby.
Zna ją każdy kto zapragnie zobaczyć Tatry.
 


- widok z okna jadalni schroniska...

To taki obowiązkowy i pierwszy punkt w planach turysty.
A potem- cóż... albo się zakocha i zapragnie czegoś więcej, albo stwierdzi, że zobaczył i zdobył już wszystko i nie ma ochoty męczyć się z niczym bardziej ambitnym.
😄
Jak wiadomo- do Morskiego Oka nie trzeba męczyć się wcale.
Fiakrzy- konnymi zaprzęgami, dowiozą praktycznie do samego przedsionka, tj. do Polany Włosienica.


Stamtąd jest jeszcze niecałe 2 km. do Morskiego Oka i te trzeba przedreptać już na własnych nogach.
Kto, z jakich to nieważne- powodów, nie chce wykorzystywać koników i woli iść pieszo,
ma do pokonania ok. 9 km.,
przy przewyższeniu ok.420 m- dość równomiernie rozciągniętym na całą trasę.

Praktycznie każdy narzeka na fakt, że szlak jest wyasfaltowany.
Czy to taki problem? Chyba nie.
Ale jak to ostatnio w modzie- owczym pseudo-eko pędem trzeba narzekać za innymi.
Słowacy mają wyasfaltowanych wiele dolin walnych i jest to spore ułatwienie.
Większym problemem na palenickiej szosie, jest bardzo duży ruch, szczególnie w sezonie.
Piesi na całej szerokości drogi,
do tego fasiągi, którymi powożą często fiakrzy z nastawieniem: ,,inni muszą uważać, a nie ja''.
Ciszy na tej trasie nie uświadczy, poziomu kultury na chociaż średnim poziomie też niekoniecznie.
Za duży tłum. A wiadomo, że chamstwo jest głośniejsze i dlatego można mieć wrażenie że jest przeważające. A to nie prawda. Po prostu ludzie kulturalni potrafią się zachować i nie rzucają się tak mocno w oczy.
Jak wszędzie.
Dlatego im wcześniej wyruszymy w tę trasę tym lepiej.
Fiakrzy co prawda wyruszają, jak uzbierają komplet- co w sezonie trudne nie jest.
Najlepiej ruszyć pieszo, sporo przed czasem, nim ruszą fasiągi.
Jest szansa dotrzeć do Morskiego Oka przed dzikiem tłumem, a nawet ucieszyć oczy i uszy łagodnością i pięknem tych okolic, które w późniejszych godzinach będą częściowo przesłonięte...

-tak może wyglądać najbardziej uczęszczany szlak tatrzański... O poranku
..............................................
Parking na Palenicy przyjmuje tylko te samochody, których właściciele zakupili wcześniej bilety przez internet.
W przypadku braku miejsc, można spróbować po słowackiej stronie, na Łysej Polanie; a więc trochę wcześniej.
Jak już przebijemy się przez bramki wejściowe, opłaciwszy haracz, czeka nas monotonne dreptanie wstęgą szosy.
Dość szybko miniemy zagrodzoną szlabanem drogę- dawniej stanowiącą część najstarszego szlaku czerwonego z Jaszczurówki.
Dziś tylko ważny pan leśniczy rozbija się po tej drodze, no i właściciele i obsługa schroniska Roztoka- na które to wybiega owa wygodna droga.
Leśniczy zapewne nie ma nic do roboty w parku narodowym, gdyż zajmuje się ganianiem tych, którzy ,,nieopatrznie'' śmieli wtargnąć na ową drogę i wlepianiem im mandatów.
Oczywiście, że uważam, iż droga ta powinna być ogólnodostępna i być alternatywą dla biegnącego górą i zresztą naokoło- szlaku.
Chętni, zaglądaliby częściej do schroniska, a i ono by skorzystało.
Tym bardziej, że lepszej kuchni i atmosfery jak Roztoka, nie ma żadne inne schronisko w Tatrach.


A może właśnie dlatego tak jest, że pomijają je tłumy... 😉
Z Palenicy wybiega jeszcze szlak ku Rusinowej Polanie.
Po 30 minutach miniemy jeszcze odbitkę wspomnianego szlaku z Jaszczurówki, a po kolejnych 20 minutach dojdziemy do Wodogrzmotów.
 

Widać dno doliny Roztoki- tzw. Starą Roztokę.
Bardzo ucierpiała na skutek ataku kornika.


A w oddali, za rzeką, stoi ładny dom leśniczówki Martina na Białej Wodzie.
Ponad nim, potężna Szeroka Jaworzyńska, konkretnie jeden z jej pagórów- Golica.
W prawo ku górze od naszego, wzbija się zielony szlak ku Dolinie Pięciu Stawów.
Kiedyś szliśmy nim ku Świstówce- opis tutaj

Teraz już za plecami- mamy ogromny masyw Wołoszyna.


Dziś ścisły ,,rezerwat'', dawniej początek Orlej Perci.
Od Polany pod Wołoszynem- Ksiądz Gadowski wraz z góralami rozpoczęli znakowanie i budowę szlaku Orlej.
...
Tu na Wodogrzmotach, był niegdyś przystanek autobusów jadących nad Morskie Oko.
Duży plac, sporo ławek i niknąca w chaszczach dróżka zejściowa w kierunku schroniska Roztoka. Jedyna i dość niewygodna.


Zajrzymy tam w drodze powrotnej.
Szczerze mówiąc, za taki obiad jak serwują w Roztoce, jestem w stanie przyjechać na Palenicę i płacić za wstęp, nawet nie mając żadnych planów zdobywania jakichkolwiek szczytów. 😀
Kolejne 40 minut i dojdziemy do tzw. skrótów szlaku.
Asfalt i szlak- biegnie długimi zakolami.


A skróty ,,ścinają'' owe zakola, kierując nieco bardziej stromym terenem, przez las i chaszcze.
W pobliżu leśniczówka Wanta.
Za Wantą, od strony słowackiej wybiegał dawny szlak transgraniczny.
Dziś szlak widmo, jeden z tych których nikomu nie chce się utrzymywać.


A szlak byłby ciekawym połączeniem dwóch pięknych dolin, na znacznej już wysokości.
Był to szlak Popod Żabiem.
Odbijał pod stopami Żabich Szczytów, okrążał masyw i przebijał się przez łagodniejsze i już leśne zbocza Siedmiu Granatów ku Białej Wodzie, mniej więcej na wysokości Polany pod Żabiem; której dziś zlokalizowanie jest utrudnione, gdyż praktycznie zarosła.
Na obrzeżach skrótów sporo połamanych drzew, porosłych maliniskami i innym zielskiem.
Smutny widok, jak ktoś pamięta, że dawniej wszystkie zakola skrywał cień lasu.
Takich skrótów pokonamy 4.
W tym najdłuższe podejście jest na trzecim.
Dalej odrobinę monotonnie, choć już z dość ciekawymi widokami, aż do Włosienicy.


Tu znajdują się bary, kaplica polowa przy której w sezonie odprawiana jest Msza święta, a na tyłach jest letnia baza namiotowa PZA (Szałasiska).


Tu parkują fasiągi, tu tworzy się w sezonie gigantyczna kolejka chętnych do zjazdu w dół.
Do Morskiego Oka jeszcze 2 km.
Po drodze dołączy do nas niebieski szlak ze Świstówki.
Na podmokłej łące po lewej- jeziorka.



Rozlewiska jakie utworzyły się na Rybim Potoku- Małe Morskie Oko i Żabie Oka.
Ich brzegi są otoczone trzcinami i roślinnością torfowiskową.
Pierwsze budynki jakie miniemy- to drewniane stare schronisko.
Zbudowane w 1890 roku, jest obecnie najstarszym schroniskiem w Tatrach.
Oferuje noclegi w pokojach zbiorowych.
Dawniej była tu wozownia, dla podróżujących konno.
Jeszcze dwie minutki i otwiera się widok na najpiękniejsze, polskie jezioro tatrzańskie.
Przed nim nowe schronisko.




Przysiadamy na chwilę.
Tu można zawsze liczyć na towarzyskie orzechówki. Rozpaskudziły się tak, że potrafią gwizdnąć pozostawione nieopatrznie bez opieki- ciastko czy kanapkę.
...
Ponad jeziorem majestatyczne ściany Mięguszowieckich Szczytów i Cubryny.
Ostra czapa Mnicha, na którym ciągle próbują swych sił taternicy.
Od lewej spływa siklawą z zawieszonego wyżej Czarnego Stawu- Czarnostawiański Potok.
Nad nim- najwyższy, polski szczyt- Rysy. Bliżej- Niżne Rysy, które stąd sprawiają wrażenie wyższych.


Dalej grań Żabich Szczytów, poniżej których jeży się wiele fantazyjnych turniczek.
Te najbliższe Morskiego Oka, zostały nazwane Apostołami.
Po przeciwnej stronie, dolinę zamyka grań Miedzianego, z którego połogich zboczy- zimą suną często lawiny.


Przed nowym schroniskiem odbija jeszcze jeden szlak. Żółty- ten z którego skorzystamy, określany mianem ,,ceprostrady'', z racji tego, że jest dość wygodny, zbudowany ze stabilnych, dużych głazów. Czyli nawet cepry dadzą nim radę się poruszać. 😉
Dość szybko wyprowadza na taką wysokość, że możemy podziwiać atramentową plamę Morskiego Oka.



Przecinamy wszystkie potężne żleby Miedzianego.
Spływają nimi potoczki.



Zbliżamy się do Mnicha, który z tej strony wreszcie nabiera rysów postaci w kapturze...


Stromy Mnichowy Żleb oddziela go od Cubryny.
Kiedyś planowano nim poprowadzić szlak turystyczny, jednak plany te nie doczekały się realizacji.



Odbijamy ostrym zakosem w przeciwnym kierunku i zdobywamy kolejne metry.
Aż do zawieszonej wyżej Dolinki za Mnichem.



Żółty szlak biegnie męcząco dalej, zboczami Miedzianego, aż do Szpiglasowej Przełęczy.
Kto planuje zdobywać Szpiglasowy, szczerze polecam od drugiej strony- od Doliny Pięciu Stawów.
Ciekawiej, fajniej na podejściu- bardziej urozmaicone.
A i potem schodzenie ku Morskiemu Oku, sprawniej przebiega.

-widać nitkę ceprostrady na zboczu Miedzianego

Zmieniamy kolor szlaku na czerwony.
Wrota są już doskonale widoczne na wprost- to głęboko wcięta  wnęka skalna, z załamującą wstążką licznych zakosów poniżej...😄


Jesteśmy w Dolince za Mnichem.
Ładne widoki aż do Tatr Bielskich.




Widać ciemne lustro Czarnego Stawu pod Rysami, spadający z jego progu wodospad, a nawet śnieżną jamę, która często nie topnieje nawet latem.
Tymczasem Mnich z tej strony, traci znacząco na swej wyniosłości.




A co ciekawe, zza jego pleców wychodzi ku nam jego brat- Zadni Mnich.
Wejście na niego od strony 30-metrowego uskoku, to już wyzwanie nawet dla taterników.
Od naszej drogi odbija ścieżka taternicka na Mnichową Płaśń, na której połyskują liczne oczka maleńkich Mnichowych stawków (widoczne jak podejdziemy wyżej) ; a dalej na Mnichowe Plecy, skąd biegnie najprostsza taternicka droga na szczyt- ,,Przez Płytę''.



Przed nami powinien pojawić się długi staw. Powinien, a go nie ma.
To Staw Staszica, który z racji tego, że lubi wysychać w suche lata, nie zawsze będzie tu obecny.
Bywa że czasem są tu nawet dwa stawki. 😉
Tak się dzieje, gdy staw wysychając- dzieli się.
Staw Staszica wcześniej był zwany ,,Niżnymi Stawkami'', w odróżnieniu od ,,Wyżnich Stawków'' na Mnichowej Płaśni.



Suche, kamieniste niecki wyznaczają miejsca, gdzie przybiera.
Za to gdy już przybierze, to nawet potrafi zalewać szlak na Wrota.
Mijamy przydrożną kolebę, z której korzystają wspinacze.



Dolinka za Mnichem- księżycowa dolinka szarych złomów skalnych i nielicznych trawek.




Za to często można tu usłyszeć przeciągłe gwizdy świstaków.
A nawet wypatrzeć ,,śpiewaka''.
Szlak wygodny, do momentu aż wbijemy się w strome zakosy.




Tam spora kruszyzna, liczne wyjeżdżające spod nóg- piargi.
Reszta zbocza trawiasta, kwitnąca, nachylona pod sporym kątem.




Można się zmęczyć przy podchodzeniu.
Zapowiadany był remont szlaku- ale czy doszedł do skutku...?
Widoki z przełęczy, choć nieco ograniczone, wynagradzają podjęty trud.


Otwiera się okno na perłę dolin tatrzańskich- Dolinę Ciemnosmreczyńską.
Dawniej szlak zbiegał na jej dno i prowadził dalej ku Dolinie Koprowej.




Można było urządzić sobie wspaniałą wyprawę, aż od Kasprowego i wylądować właśnie tutaj.
Niestety- Słowacy zamknęli odcinek od Niżnego Stawu Ciemnosmreczyńskiego do Wrót.
Wyjaśnienie tradycyjne- ochrona przyrody, zniszczony szlak... itp, itd...sraty-taty.
W każdym bądź razie, każdy decyduje za siebie. 😉
My widzimy z góry szafirowy Staw Wyżni, do którego legalny szlak słowacki już nie dobiega.


Do stawu spływają piargi z Pośredniego Wierszyka.
A zza jego grani wygląda surowo Hruby ze swoimi przybocznymi.
Widok od strony Koprowej, zamykają łagodne Liptowskie Kopy.


A od naszej przełęczy, na zachód biegną Liptowskie Mury.
Podobno kiedyś planowano przedłużenie ceprostrady od Szpiglasowego, przez Liptowskie Mury aż do Gładkiej Przełęczy.




Tam szlak łączyłby się z dawnym zielonym z Liliowego.
Fajna sprawa. Ale ówczesna Czechosłowacja ,,stanęła okoniem'' i ceprostrada utknęła na Szpiglasie.
Wracamy tą samą drogą, powolutku w dół, ze względu na te upierdliwe piargi.






Gdzieś pośród szarych złomów skalnych rozlega się przeciągły gwizd. Powtarza się wielokrotnie. Ale sprytnie ukrytego zwierzątka nie możemy jakoś namierzyć.
Z Mnichowych granitów słychać nawoływania taterników.



Wracamy do połączenia ze szlakiem ceprostrady.
Na naszym- było niewielu turystów. Większość kieruje swe kroki na Szpiglasowy, albo już z niego powraca.
Toteż od połączenia ścieżek- robi się nieco głośniej.






Pomału, znaną już trasą, schodzimy w kierunku Morskiego Oka.



A tam- to dopiero istny jarmark.
No ale cóż, w sezonie tak tam już jest.
Każdy chce zobaczyć jeden z najpiękniejszych zakątków w kraju.
Niezbyt przyjemnie wraca się w takim zgiełku i tłoku.
Ale nie ma wyjścia.
Asfaltowa droga ciągnie się w nieskończoność, szczególnie w drodze powrotnej.
Postanawiamy jeszcze zajrzeć na Roztokę.


Ścieżyna odbija od placu przy Wodogrzmotach.
Jest niewygodna, na brzegach wiatrołomy zarastające chaszczami.




Dobry obiad (tylko w tym schronisku!) i piwko z sokiem na zakończenie dnia to doskonały pomysł.
Szkoda, że nie zostajemy tam na nocleg. Ale niestety, ostatnimi laty, noclegi w schroniskach trzeba załatwiać ze sporym wyprzedzeniem.




Chociaż na Roztoce bywa i tak,
że nawet w sezonie uda się trafić wolne łóżko, choć zwykle w pokoju wieloosobowym.
Ostatecznie zostaje tzw. ,,gleba'', czyli podłoga w jadalni.
Ale na taką opcję przydałoby się chociaż nastawić i ruszać w drogę ze śpiworem na plecach.
Kto się dobrze naje w roztockim schronisku, co akurat tam jest nietrudne; musi jeszcze przemóc się i wciągnąć brzuch z powrotem
😉- niewygodną drogą ku Wodogrzmotom...
albo ryzykować i wybrać drogę dojazdową.
Jeszcze 40 minut do Palenicy.
A tam w samochód i na kwaterę.
Bardzo przyjemna wycieczka.
Najpiękniejsza- bladym świtem.
Tak pięknie srebrzy się wtedy tafla Morskiego Oka w promieniach wschodzącego słońca, a my jesteśmy już ponad nią.



Szlak nie jest zbytnio męczący, a i znajdzie się czas na podziwianie okolicy i zrobienie wielu zdjęć.









Brak komentarzy:

Prześlij komentarz