wtorek, 7 listopada 2017

Góry Wałbrzyskie.
Chełmiec


Spoglądając ze Ślęży, przyszło nam do głowy, że możemy tego samego dnia wybrać się na jeszcze jeden szczyt.
Góry Wałbrzyskie... już za samą nazwę, jawiły mi się jako miejsce nieciekawe, szare i brudne. 
Piętno przemysłu kopalnianego robi swoje. 


Co prawda przemysł ten zakończył swój byt w okolicy, 
ale na tyle niedawno, że świadomość ludzka długo będzie go kojarzyć z tym miejscem.
Ocena, czy dobrze, że zamknięto kopalnie- niech będzie oceną prywatną każdego człowieka.
Z jednej strony dobro przyrody, a z drugiej możliwość pracy i zarobku dla mieszkających tam ludzi...
Każdy potrafi myśleć i wyciągać wnioski. A przesada ani w jedną, ani w drugą stronę- nigdy nie jest dobra.
Wzmianki o pracach kopalnianych na Chełmcu, pochodzą z XV-XVI w. W wieku XIX funkcjonowała tam kopalnia Prophet, a pozostałością po jednej ze sztolni, jest ceglana studzienka. Sztolnia ta zwana Sztolnią Złotych Wołów, była drążona w poszukiwaniu rud srebra i ołowiu.


Warto wybrać się na Dolny Śląsk, aby przekonać się, że Góry Wałbrzyskie wcale nie są ponure i brudne.
Są wręcz błogosławieństwem i odskocznią od codziennej szarości, dla mieszkańców pobliskiego miasta.

Jeszcze ciut więcej serca w doprowadzeniu do porządku rozjeżdżonych  i słabo oznakowanych szlaków i będzie super. ;)


   
Skoro więc już jesteśmy tak blisko Gór Wałbrzyskich, nic nie stoi na przeszkodzie, aby do najwyższej Borowej, dołożyć jako zdobycz, uznany przez PTTK za szczyt koronny, wspomniany już- Chełmiec. 







Omyłkowo uznany kiedyś za najwyższy, w tym paśmie górskim.
Pomyłka wynikła najpewniej z faktu, że stare przewodniki podawały wysokość Chełmca mierzoną łącznie z wysokością wieży widokowej ;) - czyli plus dodatkowe 18 metrów.
Po odkryciu owej pomyłki, deklasującej Chełmca jako najwyższy szczyt Gór Wałbrzyskich, nie stracił on swojej pozycji.
Wytłumaczono, że jest bowiem bardziej widokowy i interesujący niż całkowicie zalesiona Borowa.
Kwestia gustu.
Borowa jest bardziej ,,kameralna''. Cichsza, klimatyczna... 
Niestety obawiam się, że niedługo taka pozostanie. 
Do tej pory na całkowicie zalesionym szczycie, była jedynie marna tabliczka z nazwą, miejsce na posiadówkę i spore ognisko. 
Dla chcącego również na rozbicie namiotu.
Jak dla mnie to wszystko stawiało ją w szeregu przed szczytem koronnym.


 Borowa z czasów ,,przed wieżą widokową''... ;)


No i łatwiej do niej dotrzeć z centrum miasta.
Nie interesowałam się Borową już po jej zdobyciu i zainteresowałabym się pewnie dopiero przy najbliższej okazji pobytu w okolicy. 
Ale z informacji i zdjęć zamieszczonych w internecie, można się dowiedzieć, że zaplanowana na obecny 2017 rok, budowa wieży widokowej na Borowej, już dobiega końca! 
Wyniosła budowla ma być oddana do użytku już, teraz- w listopadzie.
Zdobywcy tegoroczni, nawet nie mogli za bardzo ,,stanąć na szczycie''. Teren budowy był ogrodzony.
Kameralność szczytu ucierpi znacznie, albo zniknie bezpowrotnie.
Ale widoki z 16- metrowej konstrukcji, jak widać po zdjęciach, są niepowtarzalne. 
Metalowa wieża przypomina kształtem rulon papieru, związany w połowie (zwężenie...) wstążką. 

A tu trochę informacji z wycieczki na Borową-  http://bycblizejnieba.blogspot.com/2016/11/w-granicach-lasu-borowa-i-skopiec.html

Do tej pory z Chełmca, były ,,szersze'' te okna widokowe.
No i przede wszystkim jest tam lekko zniszczona, kamienna wieża widokowa z końca XIX wieku.
Ogólnie Chełmiec jest o wiele bardziej ucywilizowany.
Znajduje się tam oprócz kamiennej wieży, ośrodek RTON 
i spory maszt telekomunikacyjny.
Wspaniały 45-metrowy krzyż milenijny, oświetlony reflektorami jest doskonale widoczny ze znacznych odległości.
Na szczyt Chełmca zmierzają lokalne pielgrzymki, pod krzyżem odprawiane są Msze Święte polowe.



Podobno sam szczyt ma nawet przeszłość wulkaniczną.
Jednak kto wie- może wieża Borowej, przyczyni się do zmian w wykazie szczytów koronnych?

Przejdziemy niewielki odcinek zielonego szlaku- niecałe 4 km w jedną stronę; który w całości liczy sobie ponad 100 km. i łączy ze sobą Karkonosze, Rudawy Janowickie, Góry Wałbrzyskie, Góry Kamienne.
Początek i koniec szlaku: Szklarska Poręba i Wałbrzych.
Darujemy sobie wstępny, kilometrowy odcinek wiodący szosą.
To żadna przyjemność. Szosa jest wąska, ruchliwa i nie byłoby to zbyt bezpieczne.
Jadąc więc od Szczawna- Zdroju, miniemy cały Lubomin i wjedziemy w las.
Szosa będzie lekko wznosić się ku górze, a my dojedziemy do zdecydowanego, oznaczonego czerwonymi strzałkami- zakrętu w prawo.
Tam z zakola odbija błotnista droga i tam można zostawić samochód. 
Pod warunkiem, że jesteśmy pierwsi, bo miejsca tam niewiele.
Jeśli ktoś zdecyduje się iść z samego Lubomina, to tam miejsca jest pod dostatkiem.
Chociażby naprzeciwko Kościoła, w okolicach przystanku.
Chełmiec jest dość bogato owinięty siecią szlaków.
Można iść z Wałbrzycha, z Boguszowa, ze Szczawna, z Czarnego Boru, no i oczywiście z Lubomina.
Do tego dookolna wstęga, wygodnej 16-kilometrowej drogi rowerowej owija niczym sprężyna, całą górę.
Jeśli ktoś stawia na wygodę, to szeroka droga z Boguszowa, pozbawiona jakichkolwiek trudności, powinna spełnić oczekiwania. Ten szlak to jednocześnie Droga Krzyżowa, nazwana tu Drogą Górniczego Trudu.
Każda stacja jest swoistym hołdem dla górników, pracujących nie tylko w okolicznych, ale i położonych na wygnaniu- kopalniach. Znaczone ciężkimi, niczym górnicza praca, ciemnymi, granitowymi płytami.
Kto chce poczytać jakie inwokacje zamieszczono na poszczególnych stacjach- odsyłam do stronki Dolny-Śląsk ...


Wybraliśmy szlak zielony, bo całkiem oderwany od cywilizacji. 
Bo nie trzeba zaczynać na ulicach miast.
Szlak biegnie pośród łąk, starych lasów i jest dość zaniedbany.



Zaczynając, nie wiemy czy dobrze trafiliśmy, oznaczeń brak, albo my nie zauważyliśmy.
Dopiero po jakimś czasie, na ogrodzeniu młodnika, zauważamy zielony pasek.
Więc już z większą pewnością siebie, idziemy dalej.
Niestety, często znaki są pozacierane ze starości, albo zamiast zielonego pojawia się niebieski. Może koloru zabrakło? ;)
Mam nadzieję, że dziś jest to już poprawione...



Droga rozjeżdżona, podmokłe trawy, rowem płynie jakiś strumyczek- raczej wynik majowych roztopów, a nie stały ciek wodny.
Na rozległych łąkach, niknące resztki śniegu.
Szlak po 10 min. skręca w prawo, tuż za siatką ogrodzenia młodnika.



Kilka minut i kolejny zakręt. Kryjemy się w cieniu drzew, a  droga staje się torem przeszkód.
Nie jest już trawiasta. Przypomina tor przeszkód, pokryty zwałami błota.
Rozjeżdżona ciężkimi samochodami, zapewne podczas zwózki drzewa-
pokryta koleinami, kałużami i resztkami połamanych gałęzi.


Ciągnie pod górę, poniżej zbocza pokrytego suchymi, bukowymi listeczkami.
Doprowadza w końcu na placyk, z którego odchodzi kolejna droga. W prawo- początkowo piaszczysty trakt Nowy Lubominek, zaprowadzi do widocznych w oddali zabudowań Boguszowa.





A my musimy ostro skręcić w lewo, mając po lewej ścianę lasu, a po prawej łąki, ponad którymi widać już wzniesienie Chełmca.
Ten zaś od pewnej wysokości, nadal jest przykryty białą kołderką.
Droga robi się przyjemniejsza, mniej błotnista. 
Mijamy ruiny jakiegoś budynku, być może domostwa. Niewiele z niego zostało.


Droga na tym etapie nie ma żadnych rozwidleń.
Na razie wystarczy trzymać się ścieżki, która prowadzi na szeroki plac, na którym leży sporo poukładanych pni drzew.
Zostawiamy go za sobą. Po lewej kolejny ogrodzony młodnik,
a  przy dalszej drodze, stosy ściętego drzewa. 




Wkrótce szlak zagłębia się pomiędzy wysokie buki. Jesteśmy już u podnóża Chełmca.
Można by iść wygodną drogą dookoła, lekko się wznosząc, razem ze szlakiem rowerowym; ale to długa, nudna opcja.


Szlak zielony odskakuje od drogi głównej, tuż przed charakterystycznym osuwiskiem ziemi.
Taka głęboka wyrwa w zboczu, odsłaniająca skały...
Ten skrót, w dobrych warunkach pozwoli szybciej nabrać wysokości. 


Podejście jest dosyć strome, a podczas roztopów i zapewne potężnej ulewy, namoknięte leśne podłoże wyjeżdża spod nóg.
Im wyżej, tym coraz więcej śniegu na zboczach.
Wkrótce nie da się już go omijać. 




Co jakiś czas łapiąc poślizgi, wydostajemy się w końcu na wyższy poziom drogi okrężnej.
Tą drogą, kierując się w prawo, w niedługim czasie dotrzemy na szczyt Chełmca. 


To spokojniejsza opcja, która wkrótce, na wysokości wiaty turystycznej połączy się ze szlakiem biegnącym od Boguszowa- Drogą Górniczego Trudu.
Tymczasem szlak zielony nie zamierza trzymać się wygodnej drogi, ale po niedługiej chwili znowu bryka w las, na pochyłym zboczu Chełmca. Tylko tym razem w lewo. 




Trzeba uważnie przyglądać się ściance lasu, bo znak nie jest wcale taki widoczny.
To coś takiego, jak skróty na szlaku do Morskiego Oka.
Droga główna, którą jeżdżą koniki, wiedzie zakolami, a trasa dla tych, których długie zakola nudzą,
prowadzi leśnymi skrótami. 

A że uparty, potencjalny zdobywca Chełmca, chce poznać dokładnie zielony, a nie inny szlak, to ładuje się na to pokryte mokrym śniegiem, osuwiste zbocze.
Do tego często zniżając się do użycia rąk, jako dodatkowej formy wsparcia, na śliskim podłożu. ;)




A w myślach mając już nieciekawy obraz powrotu...
Kilka razy przystając, zaparłszy się o drzewo, żeby odsapnąć, ale jakoś konsekwentnie coraz wyżej.




Dwoje turystów, wyglądają na małżonków, pierwszy skrót pokonywali tak jak my- po zboczu.
Ale na drugi już się nie skusili. Poszli drogą naokoło.
Wreszcie zbocze łagodnieje, pomiędzy drzewami coraz więcej jeszcze nieobudzonych gałęzi młodych drzewek i krzaków. Wychodzimy na rozległy plac szczytowy Chełmca.







Tylko ta szeroka droga, co owija masyw, jest bez śniegu.
Toteż po niedługim czasie na szczycie pojawia się znana nam już para małżonków. 
Szczyt trochę zaniedbany, niezbyt widokowy. 


Stare betonowe słupy dawnego ogrodzenia, które otaczało będące tu niegdyś nadajniki do zagłuszania fal radia ,,Wolna Europa''. 
Dziś za ogrodzeniem wysokie maszty radiowo- telewizyjne i telefoniczne, budynek RTON. Sporo dodatkowych ,,talerzy'' poprzyczepiano też do starej wieży widokowej. 
Po przeciwnej stronie polany podszczytowej, srebrzy się metalowa konstrukcja krzyża.


A naprzeciwko spora drewniana wiata turystyczna i grupa zdobywców pod jej dachem. 
Obok palenisko, z którego też ochoczo korzystają. 
Wkrótce dookoła unosi się biały, pachnący dym.
Na samą wieżę nie wchodzimy. Mgliście się zrobiło.
A że miejsca pozajmowane, długo nie zostajemy też na górze.


Mając w perspektywie odnalezienie miejscowości noclegowej, powolutku schodzimy- tym razem droga dookólną. 






Więc wcześniejsze obawy o zjazdach po śniegu odchodzą w niepamięć. ;)
Mijamy drewnianą, również zajętą wiatę turystyczną i kilka granitowych stacji Drogi Krzyżowej. Tak jak pisałam, reszta z nich znajduje się przy szlaku z Boguszowa.

Drugiego skrótu nie ominiemy. Trasa rowerowa to spore nadłożenie niepotrzebnych kilometrów w kierunku Szczawna.
Więc zjeżdżamy po zboczu góry, znanym już zielonym szlakiem ;)
Już popołudnie i ciepłe słońce nas wspomaga. Sporo śniegu zniknęło. 




W porównaniu do tego co było gdy podchodziliśmy, da się zauważyć ubytek białych plam i więcej wodnych strużek. 
Wiosna budzi pierwsze kwiaty.


Sporo turystów zmierza w obydwie strony. 
U stóp pierwszego skrótu odpoczywa duża rodzinka z dziećmi. Pewnie wyżej nie zamierzali się gramolić, ale to zawsze fajnie, że coraz więcej ludzi chce spędzać czas aktywnie. I że rodzice uczą swoje dzieci, że jest coś fajniejszego niż gnicie przed komputerem, czy w smartfonie.
Przyjemny odcinek lasem.






I kolejny, skryty w cieniu, ten obwarowany koszmarnymi zwałami błota. 






Na szczęście ostatnie 10-15 minut, to zielona łąka. 
Woda z topiącego się śniegu spływa do pobliskiego rowu, a rwący nim strumyczek jest całkiem spory i pozwala dokładnie obmyć ubłocone buty.




Pakujemy się do auta i jedziemy do miejscowości Rzeczka. 
Tam się chwilowo zatrzymamy. 
Co prawda zaledwie na jeden nocleg. Plany są napięte i ograniczone czasowo. 
Rzeczka jest pięknie położona pośród tajemniczych pasm górskich. A w nich- dwa ważne szczyty koronne... :)