środa, 29 maja 2019

Z cyklu ,,Moja Twórczość''


Pod przymkniętymi powiekami,
widzę je znowu w drżeniu świtu...
Znów wyrastają jak z niebytu-
dumne urwiska szklącej grani;
raniąc bezkresną dal błękitu.
Wychodzą ku mnie z mgieł otchłani...




I z wiatrem śmiech pokoleń ku mnie
z rozpadlin głazów wydobywa
i strumień co wciąż przez nie spływa,
przynosi kroki, które dumnie
Wciąż stawia pamięć wiecznie żywa!



I stawiam stopy w ślady, które
przede mną kładli kochający
te święte szczyty, ich naturę,
ten blask- co przez nie jaśniejący!


I oczu nie chcę zbyt otwierać...
niech czuję miękki dotyk trawy,
niech czuję rześki oddech góry,
Niech Duch Tatr wierny... mi łaskawy


.............................*** la mia creatività***



środa, 15 maja 2019

Na końcu świata...
Orlica



Góry Orlickie- najwyższe spośród pasm Sudetów Środkowych, praktycznie na końcu świata, pomijane niezasłużenie.
Fakt mamy ich zaledwie okruszek maleńki, w porównaniu do tego, co znajduje się po czeskiej stronie.
Nasza graniczna Orlica (
Vrchmezí)- 1084m, 
nie jest najwyższym wzniesieniem pasma.
Choć niewiele, bo o zaledwie o 31 m.,

wyższa jest od niej czeska Velká Deštná 
(Wielka Desztna)- 1115 m.
Góry i Pogórze Orlickie to tereny bardzo cenne przyrodniczo.

Nie oddam tego nawet w ułamku na zdjęciach-
majowe dni nie były jakoś szalenie ciepłe, a i przyroda tamtejsza dopiero leniwie się budziła...




Dzikie rozległe łąki, wyżej pierwotne lasy bukowe, dopiero wyżej świerczyna.
Wiele gatunków roślin i zwierząt, których nie ma szans spotkać na innych stanowiskach w Polsce.
Wsie położone u stóp Gór Orlickich, dziś są w większości wyludnione, a po niektórych nawet ślad zaginął.
Co by nie mówić, największy rozkwit przemysłowy tych terenów przypadał na czasy bytności tutaj Niemców.
Granicę pomiędzy Górami Orlickimi, a Bystrzyckimi,
na odcinku południowym, wyznacza rzeczka- Dzika Orlica, będąca poniżej również graniczną.


 źródło- Wikipedia

Swój brunatno- czerwony kolor rzeczka zawdzięcza przesączom z torfowisk, przez które płynie.
A Dolina Orlicy, jak wspomniałam- niegdyś bogato zurbanizowana ( młyny, browar, warsztaty, fabryki, huta szkła), dziś tchnie spokojem.
Porównywana do dolin alpejskich, stała się ostoją dla turystów.
Giną dawne domostwa ( cenne etnograficznie), 

a na ich miejsce pojawiają się domki typowo letniskowe.


Torfowiska o których wspomniałam- wyjątkowe miejsce warte odwiedzin, to relikt epoki lodowcowej.
Zostały objęte rezerwatem i dla chętnych odwiedzenia poprowadzono przez nie szlak zielony z Zieleńca.

Przejścia po podmokłych terenach uprzyjemniają drewniane trakty, niczym długie tratwy zawieszone nad często dochodzącą do 8 m. głębią bagniska.
Mniej więcej w połowie torfowisk- wieża widokowa.

Torfowiska pod Zieleńcem, o których mowa, wiek swój szacują na ok.7600 lat.
Może choć trochę skuszę kogoś na odwiedzenie tych rejonów... ;)
Wszak i niedaleko aby skoczyć za miedzę, do sąsiadów.
Góry Orlickie podobnie jak Bystrzyckie to raj dla wielbicieli dwóch kółek, jazdy konnej,
a zimą dla uprawiania narciarstwa biegowego.
Niezbyt wymagające podejścia, wyjątkowej urody okolica, powinny zachęcić całe rodziny do wycieczek.
Wielbiciele historii również znajdą coś dla siebie.

Wzdłuż całego pasma, ciągnie się bowiem pas fortyfikacji wybudowanych w latach 1935-1938 w celu zabezpieczenia Czechosłowacji przed agresją państw sąsiednich. 
Grupy warowne, schrony ciężkie i lekkie, oraz twierdze...
.........

Jak Krakonosz strzeże niezbyt odległych Karkonoszy, tak w Górach Orlickich, 
króluje Kačenka. 
Łagodna i dobra księżniczka, opiekuńczy duch, który pojawia się szczególnie w sytuacjach beznadziejnych, by udzielić pomocy.
Obok niej pojawia się postać dobrodusznego starca, zawsze na nartach, odpychającego się oburącz, zamiast kijkami- drewnianym kosturem.
Rampušák- bo o nim mowa, 
włada zimą w Górach Orlickich, jest opiekunem narciarzy i Górskich Służb Ratowniczych, 
podczas gdy Kačenka 
objęła w posiadanie lato, opiekę nad przyrodą i szczególnie kocha dzieci.
W Czechach, na terenie gminy
Deštné, 
wytyczono nawet bajkowy szlak rodzinny- Kačenčina pohádková stezka. 
Przystanki na szlaku, to zaplanowane zadania dla najmłodszych, zabawy interaktywne i nauka. Pojawiają się również kolorowe, bajkowe postacie.
Deštné to centrum narciarstwa, ale równie wielu innych atrakcji pozasezonowych
, chociażby parki linowe.

A wiecie skąd biorą się szczególnie gwałtowne burze i wichry nad Karkonoszami???
Ano poniekąd na skutek uporu orlickiej księżniczki. ;)
Podobno od wieków zakochany w niej Krakonosz, co jakiś czas stara się ją namówić do zamążpójścia.
Lecz ona twardo trwa w swym postanowieniu pozostania panną.
Rudobrody Duch Gór wścieka się na każdą odmowę i wtedy nad Karkonosze nadciągają szalone burze, walą pioruny i wieją wiatrzyska.
Z czasem gniew Krakonosza słabnie, a jego myśli znów biegną ku ślicznej ksieżniczce.
Ponawia więc swoje próby i tak od wieków... ;)
A swoją drogą- dość często ją namawia, bo jak wiadomo burze nad Karkonoszami rzadkością nie są. 😉


Legenda ta tłumaczyła dawnym mieszkańcom, zachodzące regularnie wiosenno- jesienne zjawiska pogodowe w górach, które często niszczyły całe wioski.


Niemniej jednak takie podania i pojawiające się w nich postacie, ożywiają, przybliżają i tak jakoś ocieplają miejsca, w których ,,mieszkają''.


Ktoś może zapragnął już odwiedzić Góry Orlickie? ;)

My chcemy wrócić. Jakoś ostatnio tak bardziej podobają mi się te lesiste pasma górskie.

Chętnie idę tam, gdzie wiem, że na przeważającej trasie otoczy mnie las. Najlepiej tam, gdzie niewielu się wybiera.
Po czeskiej stronie, zachowała się pierwotna puszcza bukowa, objęta rezerwatem
Bukačka.







Góry Orlickie nie są zbyt doceniane ani w publikacjach, ani w internecie. 
Potraktowane dość lakonicznie, pozostają w cieniu tych najbardziej znanych i rozdeptywanych.
Przynajmniej jeśli brać pod uwagę część polską.
Bo ta czeska jest zdecydowanie bardziej,,ucywilizowana''. 

A i miejscowości czeskie,  u podnóży Gór Orlickich szczycą się wspaniałymi perłami architektury. 
Twierdze, pałace, wspaniałe galerie w których można podziwiać kolekcje obrazów, przedmiotów artystycznych, porcelany, mebli, gobelinów, kolekcji rodowych. Ciężko się dziwić, że tak wiele dóbr po stronie czeskiej ocalało niezniszczonych. Strona czeska inaczej witała okupanta, niż polska.
Orlickimi rzekami można organizować spływy kajakowe.


Wielokilometrowe trasy narciarskie, obok których funkcjonują wyciągi, kolejki naziemne, gondolowe i klimatyczne, niezbyt duże hoteliki i pensjonaty.

U nas najbardziej znanym ośrodkiem narciarskim w Dolinie Kłodzkiej i  największym, jest ten w Zieleńcu.
Zieleniec oferuje oprócz tras narciarskich o zróżnicowanym stopniu trudności, bogatą bazę noclegową, szkółki narciarskie, snowpark, wypożyczalnie sprzętu, place zabaw.
Posiada także niezłe zaplecze restauracyjne, a nawet coś dla wędkarzy- łowiska ryb, w tym pstrąga.
W Zieleńcu jest tez schronisko górskie Orlica, skąd wybiega jeden ze szlaków na szczyt koronny.
Jest to również możliwość zrobienia krótkiej pętelki, przy zdobywaniu Vrchmezí.
Minusem tej pętelki jest to, że pewien odcinek biegnie szosą.
Zieleniec jest od jakiegoś czasu częścią Dusznik- Zdroju, miasta uzdrowiskowego.
Duszniki słyną z wielu wspaniałych zabytków, ale dla przeciętnego człowieka, tym co jest ich wizytówką, jest obecność wód mineralnych,
i cała związana z tym działalność uzdrowiskowa.

Zainteresowani znajdą wiele informacji na ten temat.
Nie ma sensu powielać na blogu tego, co łatwo namierzyć w internecie.



Tak wypadło, że zdobywanie Orlicy musieliśmy łączyć ze zdobywaniem Jagodnej.
A i nie były to jedyne szczyty na jakie mieliśmy ochotę w te kilka wolnych, majowych dni.

Jagodnej poświęciłam wpis wcześniejszy,
choć była ona zdobywana jako druga- w południe.

Ranek należał do Orlicy i był dość kapryśny.
Mokra mgiełka nie pozwalała cieszyć się widoczkami.


Przyjechaliśmy od strony Dusznik- Zdroju-
Autostradą Sudecką, która na tym odcinku nosi nazwę Drogi Orlickiej i nosi nr. 389.

Jadąc od Dusznik- Zdroju skręcamy z DK8,
ostro w lewo- na Zieleniec.

Szosa wije się pośród lasu, zboczami Jelenia.
Ok. 5 km. i wypatrujmy po lewej stronie, wielkiego placu parkingowego...
o dość spękanej nawierzchni.




To parking pod Sołtysią Kopą i doskonałe miejsce widokowe.
Tu zostawiamy samochód i podążamy dalej szosą, w kierunku lesistych, widocznych wzniesień, 
aż do zakrętu, na którym stoi drewniany słupek z tabliczką opatrzoną zielonym znaczkiem szlaku.






Łagodna leśna droga wznosi się niezbyt wymagająco pod górę.
Zieleni jeszcze zbyt mało. 

Za to sporo błotka, drobnych, suchych, buczynowych listków, ścielących brązowym dywanikiem leśne ścieżki.






I stare, rozklekotane ławy przy zejściu do lasu.
Do schroniska ,,Orlica'' można dojść, lub dojechać szosą.
Nasz szlak zielony to ten sam, który prowadzi dalej ku Topieliskom- wspomnianemu rezerwatowi przyrody na torfowiskach.
Na tabliczce widnieje napis ogólny- Topieliska.
Tak naprawdę należą do niego: Topielisko i Czarne Bagno.
Trakt turystyczny przecina te wyjątkowe okolice w poprzek.
Dla takich pazernych na cuda przyrody jak ja, trochę mało.
Wzdłuż byłaby to znacznie dłuższa trasa.
Ale i tak dobrze, że w ogóle jest. ;)

Lokalna droga- tzw. Zielona Droga 
( to wąska, droga utwardzona) owija swą wstęgą brzeg Czarnego Bagna od strony południowej.
Można nią dojechać (dojść) aż do Pokrzywna, mijając po drodze piękne stare lasy.
A chętni mogą pokusić się o szukanie źródeł Dzikiej Orlicy, pamiętając że wybija ona z trzech różnych miejsc. ;)

....................................




Może z 10 minut pod górkę, do pierwszej poprzecznej ścieżki.
Chwilowo prosto.
Las wyżej, tworzą głównie świerki.

Stare świerki i zielone mchy.





Kilka minut i kolejne rozwidlenie.
Znów łagodnie pod górkę.
Środek dróżki pokrywają wymyte, charakterystyczne odłamki skalne.




Sporo typowych dla tych okolic- łupków łyszczykowych.
Płaskie, połyskliwe, warstwowane blaszki.

I znowu droga zakręca... i znowu idzie płasko.
Tu wyżej gęste poduchy jagodowych krzewinek, miękkie mchy i podmokłe trawy.






Ścieżka jest jakby zagłębiona w te obwarowania- otulona nimi.
Po prawej stronie, w lesie słupki graniczne.
Jesteśmy na wyciągnięcie ręki blisko granicy.

Las przerzedza się. Rozległe połacie jagód i długowłosej, płowej trawy.






Droga rozszerza się. W głębokiej koleinie, ukrywa się jeszcze płat śniegu...
Kolejna wyraźna krzyżówka, a przy niej drogowskaz.
Do celu już tylko 150 m.
Zielony szlak biegnie dalej na wprost, a my odbijamy na jakiś ,,bezkolorowy'', tak jak nakazuje tabliczka.







W pobliżu drewniany stół, ławy i obwarowane kamieniami miejsce po ognisku.
Tablica informacyjna poświęcona głównie derkaczowi, który upodobał sobie wyjątkowo okoliczne młaki, a ze względu na którego wyznaczono nawet specjalny obszar ochronny.





Droga łagodnie zawija i w oddali dostrzegamy już drewnianą wiatę.
Obok znowu tablice informacyjne.




Szczególnie ciekawym jest historyczny opis szczytu, ze wspomnieniem nieistniejącej już wieży widokowej , z której to podobno przy dobrej widoczności można było zobaczyć wieże Pragi, oraz ze wspomnieniem dawnego schroniska...


Ale wieża widokowa jest w planach, podobnie jak na Jagodnej- więc może wkrótce znowu będzie można sięgnąć wzrokiem dalej...
Pierwsza, drewniana wieża widokowa została postawiona w połowie XIX wieku i miała 16 m. wysokości.
Okoliczni mieszkańcy nazwali ją
,,Schaubühne''(Scena).
Obok wieży w 1882 roku wybudowano również schronisko.
Wstępnie była to gospoda.
Rozbudowana w XX wieku i nazwana

,,Gasthaus zur Hohen Mense''.

                        
Po prawej stronie- właściciel schroniska i jego budowniczy- 
Heinrich Rübartsch.
Z tyłu -wieża widokowa
 
Przed II wojna światową nazwę schroniska zmieniono na ,,Hohe Mense Baude''.
Schronisko posiadało 10 miejsc noclegowych 

w pokojach, 
oraz pomieszczenie zbiorowe, dla ok. 25 osób. 
Początek XX wieku to plany postawienia wieży kamiennej, co ze względu na koszty, pozostało tylko w sferze planów.


Plany...
źródło- https://polska-org.pl

Kolejna wieża była więc także drewniana.
Schronisko sukcesywnie dewastowane w czasie wojny i po niej, spłonęło w 1946 roku.
Pozostały ruiny po polskiej stronie szczytu, które wkrótce wchłonęła przyroda.
Dziś ciężko znaleźć jakiekolwiek ślady po nim.

Budynek był bardzo zadbany i wielka szkoda, że nikt nawet nie brał pod uwagę przywrócenia mu dawnej świetności.


Od drewnianej i bardzo przyjaznej wiaty- jeszcze 50 m. w kierunku szczytu.





Łagodne podejście , pośród plątaniny świerkowych korzeni i zielonych traw.
Na szczycie, pośród kęp kosodrzewiny, ciemnobrązowy słupek głoszący zdobycie Orlicy i wrośnięte w ziemię- olbrzymie głazy, na których można przysiąść.







A obok dziwny, kamienny obelisk, upamiętniający wejście na Orlicę, kilku znanych osobistości.
W tym Szopena, goszczącego w Dusznikach- Zdroju w 1826 roku.

Szczyt jest rozległy i ciężko dopatrzeć się w nim jakiegokolwiek wyższego wyskoku.






Wiele wydeptanych ścieżynek, łany borówek, kępy młodych buczków.
Przyjemnie tutaj, a miejsca na rozbicie namiotu, a nawet kilku namiotów, aż w nadmiarze.

Wracamy pod wiatę, chwilę posiedzieć przed powrotem tą samą drogą.



Czeka na nas Jagodna, z wrodzonej przekory opisana wcześniej. ;)
Schodzimy na spokojnie do Przełęczy pod Sołtysią Kopą.







  Rozległe uroczyska...






Coraz niżej...








W samochód i kierunek- Góry Bystrzyckie.
Autostrada Sudecka prowadzi łagodnymi meandrami Doliną Orlicy.
Zielona dolina latem fioletowieje, niczym podtatrzańskie łąki. Ale nie dzięki krokusom.
Tu królują całe łany dzikiego łubinu.



Mijamy po drodze Zieleniec, mocno wyludnioną Lasówkę (do 1946 r. nosiła nazwę Dąbrowa).


źródło- www.polska.org
Wiele nowych domów, ale są i chylące się ku upadkowi ruiny.
Charakterystyczne jest to, że większość domów stoi bardzo blisko szosy- zabudowa szeregowa.
A poza domami rozległe, szerokie łąki ciągną daleko ku ciemnej zieleni okolicznych gór.
Na wysokości miejscowości Mostowice, odbija wąska wstążka Dzikiej Orlicy i biegnie w kierunku gór, stając się jednocześnie granicą pomiędzy Górami Orlickimi i Bystrzyckimi.

 Dzika Orlica na wysokości Mostowic.
Źródło- Wikipedia.

Rozwidlenie drogi. My wybieramy lewą.
Jednocześnie- ze zjazdem na teren Gór Bystrzyckich, szlag trafia po całości jakość autostrady.
Skruszony asfalt, dziury. 
Lepiej się nie rozpędzać.

Wstyd! Jak można było dopuścić do takiego zniszczenia drogi, która była dumą tych rejonów?!
I jak można udawać, że wszystko jest ok, nic nie robiąc?!

Czytałam, że bywa i tak, że szumnie brzmiąca ,,autostrada sudecka'', przy śnieżnych zimach może być nieprzejezdna, bo nie ma komu o to zadbać, by była odśnieżona. :/
Przykro to mówić, ale już lepiej okupant dbał o te tereny, niż dbają nasi.

Staram się być patriotką... całym sercem. 
Tylko czemu my potrafimy się wziąć za coś dopiero wtedy, gdy jest nam to odebrane? 
A gdy coś już mamy, to mamy to w.... hmmm... gdzieś?
Na takie drogi jak ta, w tak pięknych zakątkach kraju, jak ten- powinny być pieniądze.

A naprawa i dbałość o nie powinna być priorytetem.
No ale jeśli ktoś myśli, że ten stan drogi jest tragiczny, niech jedzie dalej prosto.
Niech nie skręca od Schroniska ,,Jagodna'' ku Bystrzycy, ale niech jedzie dalej DW389 w kierunku Gniewoszowa i Różanki.

Tam dopiero jest istny tor przeszkód.
Ciekawym polecam google.maps i opcję ,,ludzika''.
Zawsze to jakiś pogląd na sytuację.


Bywają odcinki, na których asfalt już dawno przejęła trawa, albo przyjął on postać okruszyn zmieszanych z ziemią. 

Bywają i takie dziury, na których bezproblemowo można uszkodzić co nieco w aucie.
Spokojnie za to jeżdżą ciężkie samochody ciężarowe wywożące drzewa.
Czy doprawdy fakt, że są to tereny słabiej zamieszkałe, jest wytłumaczeniem dla opier*dalania się od remontu?!
Szkoda słów!
My w każdym bądź razie jadąc od Sołtysiej Kopy, jeszcze nie wiedzieliśmy o tym stanie.

I grzecznie postawiliśmy samochód na parkingu przed zielonym, przyjaznym budyneczkiem Schroniska ,,Jagodna'', które stoi tak blisko drogi głównej, że nie sposób przeoczyć.



Dowiedzieliśmy się dopiero po powrocie z kolejnego ,,klejnotu koronnego'' i wybraniu opcji jazdy dalej Autostradą Sudecką.
A tak jak wspomniałam- można wybrać drogę ku Bystrzycy... (kto nie chce się denerwować),

albo wrócić w kierunku Zieleńca.

Dla niektórych takie góry, jak Bystrzyckie i Orlickie, to nie góry. Wolą zaliczać, tylko to co ,,wysoko i trudno''.
Tutejsze góry to góry dla koneserów.
Owszem wpadają tu czasem ,,montujący Koronę'', do których i my się zaliczamy.
Ale niewielu z nich wróci tu powtórnie.

A warto. 
Lasy i łąki tutejsze są tak piękne, 
że i wędrówki i jazda rowerem, czy konno- to musi być sama przyjemność. 
A i podejrzewam, że raj dla grzybiarzy tu się znajduje. ;)
A my na punkcie zbierania grzybów mamy fioła.

Dość sporego... 😄 Zbierać możemy i całe dnie, tylko potem przerabiać się nie chce. 😉




Wracając, zatrzymujemy się jeszcze przy kąpielisku w Starej Morawie.
Ale z racji chłodnej aury- tylko chwilowo.




Sympatyczne towarzystwo przygląda nam się z odpowiedniej odległości-



Zdjęcie nieostre, ale to pustułka. :)

Orlicą i Jagodną kończymy nasz pobyt w Kotlinie Kłodzkiej. Piękny pobyt... <3