poniedziałek, 9 października 2017

Tatry Bielskie-
Dolina Zadnich Koperszadów

Jedziemy drogą Oswalda Balzera w kierunku Morskiego Oka, by na rondzie, na Łysej Polanie skręcić w lewo i poprzez mostek na Białce, znaleźć się u naszych południowych sąsiadów.
Tu ma swój wylot cudowny szlak Doliną Białej Wody .
Kto jeszcze go nie poznał, musi koniecznie to nadrobić.
Dziś mijamy te okolice i jedziemy 3 km. dalej- do Tatrzańskiej Jaworzyny, zwanej również Jaworzyną Spiską.
Niewielkie miasteczko; domki zlokalizowane szeregowe przy drodze głównej.
Sporo siedlisk należących do  pracowników Tanap i leśników.
Sklepik w którym zaopatrują się turyści- co winduje sporo wyższe ceny od tych, jakie możemy zaobserwować w położonym ciut dalej sklepie w Ździarze, poczta, przystanek.
Co ważne- z tego przystanku odjeżdżają poranne, dużo wcześniejsze autobusy, 
niż z Łysej Polany, w kierunku Szczyrbskiego Plesa.
Oprócz tego drewniany Kościół Św. Anny, położony na uboczu Hotel Kolowrat 
(nazwany dziś Hotelem Montfort) o charakterystycznej, wąskiej półkolistej formie  i czerwonym dachu.



 źródło- Wikimedia

Za nim piękny, modrzewiowy dwór łowiecki dawnego dziedzica tych terenów- księcia Hohenlohe.
Wspaniały budynek, z przeszklonymi korytarzami przejął w 1996 r. we władanie Tanap i obstawił dookoła tablicami zakazującymi zbliżania się do budynku. 
Za to gdy ktoś niekoniecznie przejmie się zakazami wokół modrzewiowego dworu, 
może się przekonać, że pokoje są wynajmowane, a spotkać tam można całe, doskonale bawiące się rodzinki, zapewne dość blisko ,,zżyte'' z pracownikami Tanap-u. 
Dwór ma podobno pełnić funkcje reprezentacyjne, a takowe jak widać mogą być rozumiane tak- jak komu wygodnie.
Do kogo należy- ten ustala reguły. ;)
Wewnątrz jest izba poświęcona księciu- nie wiem, czy aktualnie udostępniona turystycznie, bo nie była.
Inne wspaniałe i z przepychem urządzone komnaty, podobno można zwiedzać od 2015 roku. 
Na stronie Slovakia- Travel możemy choć wirtualnie i wybiórczo, spojrzeć na wspaniałości książęcego pałacyku.



Zdjęcia po zmierzchu- więc słabej jakości, jednak zawsze to jakaś pamiątka...






Sam Christian Hohenlohe spoczywa na jaworzyńskim cmentarzu, jaki przylega do Kościółka Św. Anny.
Charakterystyczny, czarny pomnik znajduje się w centralnej części cmentarza, za Kościołem, tuż obok największej kaplicy, do której można podejść po starych, kamiennych schodkach.



 źródło- Wikipedia

Najbardziej charakterystyczny zakręt w Tatrzańskiej Jaworzynie- praktycznie 180 stopni, to miejsce z którego wybiegają szlaki w kierunku Tatr Wysokich.
W zakolu, o ile jest jeszcze miejsce, turyści zostawiają samochody; również na poboczu trochę powyżej.
Przy Kościółku jest zakaz, a i strażnicy tego pilnują.
Kolejny zakaz postawiono w okolicy przystanku.
Nieco dalej- płatny parking.
Dokładnie z zakola bierze początek nasza droga ku Zadnim Koperszadom.
Dziwaczna nazwa doliny wiąże się z przeszłością górniczą tych rejonów, konkretnie wydobyciem miedzi.
Koperszady- od niemieckiego ,, Kupferschächte'' , czyli szyby miedziowe.
Po słowacku- Meďodoly, czyli jakby brać pod uwagę bliskość brzmienia słów ,,doły miedzi''. ;)

Gdy jest dobra widoczność, już stąd widzimy wyniosłe szczyty Tatr.
Lodowy wraz z kłem Śnieżnego Szczytu, Baranie Rogi, Kołowy...

Chyba najwięcej miejsca w polu widzenia, zajmuje rozłożysty masyw Szerokiej Jaworzyńskiej.



Początkowo nasz szlak biegnie wspólnie z tym na Lodową Przełęcz (Sedielko).
Kolor niebieski i zielony.
Nie zostawiliśmy samochodu w Jaworzynie, choć z niej ruszyliśmy na szlak.
Wcześnie rano jedziemy do Ździaru, by tam skręcić w boczną drogę wiodącą do Doliny Monkowej.
Tam, w lesie zostawiamy samochód i pieszo wracamy na szosę główną- na przystanek autobusowy.
Jedziemy na powrót do Jaworzyny. Będziemy szli po prostu do przodu, bez wracania tą samą drogą.
Wysiadamy na przystanku przy poczcie i zmierzamy do znanego już zakola, z którego biorą początek szlaki.
Mijamy domki otoczone barwnymi ogródkami. 



Droga jest asfaltowa, wygodna, łagodnie wznosi się ku górze.
Wkrótce przekraczamy mostek nad ciemnym dopływem Javorinki (Jaworowego Potoku).
To Potok Szeroki, wypływający z szeroko rozłożonych ramion Szerokiej Jaworzyńskiej i zbierający po drodze pomniejsze strumyczki, w tym również podziemne przesącza z Cichego Stawu- jedynego stawku Doliny Szerokiej.
To stawek pochodzenia krasowego, drugi taki w Tatrach. Pierwszym jest nasza Mokra Jama w Dolinie Gąsienicowej.
Do ujścia Doliny Szerokiej docieramy już po ok. 10 minutach.
Nie sposób nie zauważyć. Prowadzi tam bowiem asfalt, a w głębi widoczne są domki przeznaczone dla robotników leśnych i sprzętu potrzebnego do pracy.



Przy rozwidleniu znak- zakaz wchodzenia dla turystów (przekreślona postać z plecakiem... Może by tak po prostu nie brać plecaka i wejść ;) :D ...), zbierania grzybów.

Zbliżamy się do bladozielonego Potoku Jaworzyńskiego. 
W korycie wielkie głazy, a woda kojarzy się z limonkowym napojem. ;)






Wkrótce pomiędzy drzewami ukaże się charakterystyczny z tej strony, trójkątny szczyt Murania.
Po 2 km. droga rozwidla się i kończy się asfalt.

Nasz niebieski szlak skręca w lewo i przez szeroki drewniany mostek nad Javorinką, okrąża masyw Murania.

 


Przed mostkiem drewniana wiata dla odpoczywających. Ostatnio, nawet wyremontowana. Wspaniałe szczyty lekkim półkolem zamykają Dolinę Jaworową. Na lewo od Lodowego- dość znaczny Kołowy Szczyt. Ostatni, z tych wybitniejszych- Jagnięcy. 
Jedyny spośród wymienionych, który jest dostępny szlakiem turystycznym. 


Wkrótce będziemy mogli obejrzeć go dokładniej- nasz szlak zmierza w tamtym kierunku.
Mijamy wystawę geologiczną pod Muraniem. 
Zgromadzono tam różnorakie skały (każda ma swoją tabliczkę z opisem), jakie można spotkać na terenie parku. 
Oprócz tego tablice edukacyjne.
Z polanki, zwanej tu również Gałajdówką- widać doskonale ciemny otwór Jaskini Murańskiej.


Wejście tuż nad zielonym pasem traw.
Kiedyś chronili się w niej pasterze ze swoimi owieczkami, gdy dopadła ich nieprzyjazna pogoda.
Całe połogie zbocza Tatr Bielskich były bowiem wypasane. 
Nie dziwne- dookoła bujne, zielone łąki, których w czasach wypasów, było jeszcze więcej. 


Ten teren tak bardzo przypadł do gustu księciu Hohenlohe, 
że kazał on go ogrodzić i urządził tam sobie swój prywatny teren polowań.
Do rodzimych, sprowadzał zamorskie gatunki zwierząt.
Toteż obok kozic i jeleni, po Tatrach biegały również bizony i koziorożce.
Krew jeleni wapiti do dziś może płynąć w żyłach niektórych naszych jelonków; bowiem akurat ten gatunek, choć pilnie strzeżony w granicach ,,zwierzyńca'' książęcego, przedarł się przez ogrodzenie i pohasał ku swoim pobratymcom słowacko-polskim. ;)

Książę próbował swego czasu zagarnąć również tereny naszego Morskiego Oka.
Na szczęście przegrał proces z hrabią Zamojskim i te plany mu się nie powiodły.
Kwestionując skłonność księcia do nadmiernie wystawnego życia i zamiłowanie do krwawego ,,sportu'', jakim są polowania, nie można nie oddać mu tego, iż dzięki niemu Jaworzyna rozrosła się, 
a zdewastowane tereny leśne zaczęto przywracać naturze.
Z jego to przyczyny w Jaworzynie zbudowano elektrownię wodną, piekarnię, rozpoczęto prace wydobywcze rudy miedzi.

Zbudowano również katolicki Kościół (obecny- Św. Anny), choć sam Hohenlohe był ewangelikiem. Życzeniem dziedzica było spocząć na tutejszym cmentarzu.

Droga, którą właśnie podążamy również została zbudowana z inicjatywy Hohenlohego.
Rdzewiejące druty i resztki ogrodzeń dawnych terenów łowieckich, do dziś można znaleźć w Tatrach Bielskich.
Książę nie tolerował wchodzenia obcych na swoje tereny, dopiero po licznych głosach sprzeciwu i nagłaśnianiu sprawy przez prasę, raczył otworzyć trzy możliwości przejścia przez swoje ziemie. 
Podobno na niedługo przed śmiercią, zaproponował Polsce sprzedaż swoich dóbr.
Niestety stado idiotów, pełniących w tym czasie, w naszym kraju decydujące funkcje, 
stwierdziło, że Tatry Jaworzyńskie to kupa kamieni.


Kto wie, może dziś mielibyśmy możliwość chodzenia po Tatrach Bielskich i byłoby tam więcej szlaków.
Słowacja bowiem od czasów Hohenlohego nie zmieniła nic praktycznie.
Nadal trwa rabunkowa wycinka drzew, a uprzywilejowani urządzają sobie polowania.
Nadal dostępne są jedynie te same wydzielone z łaski księcia przejścia, tj. Polski Grzebień, Przełęcz pod Kopą i Lodową Przełęcz. Nic więcej. A tyle można by tam udoskonalić!
Przepiękne tereny, bogactwo form przyrody i naprawdę niespotykana nigdzie indziej, tak bujna i różnorodna roślinność, że człowiek co jakiś czas przystaje zadziwiony.
>Łatwe wejście z końca Gałajdowej Polany ku Nowej Przełęczy, trochę ryzykowne bo zbyt widoczne. ;) Niebieski szlak kryje się w cieniu lasu i lekko wznosi ku górze, zboczami Stefana.


To taki reglowy pagór, poprzez który Hawrania Grań łagodnie zbiega ku Zadnim Koperszadom.
Zaraz za pierwszymi drzewami stoi ciężki sprzęt do prac leśnych i uwijają się robotnicy.
Wycinka trwa w najlepsze.
Od końca polany- ok. pół godzinki do charakterystycznego zakola szlaku, w którym znajduje się drewniana wiata.


Spoglądając w dół, poprzez mocno przerzedzony las, dostrzeżemy szlak ku Lodowej Przełęczy i nitkę Javorinki. 
W pobliżu ujście Koperszadzkiego Potoku. 


Nad Doliną Jaworową pochyla się zielone ramię Szerokiej Jaworzyńskiej, a centralnie widoczne wzniesienie w grani to Wielki Baboś.



W samym zakolu, pod kątem prostym myśliwska ścieżynka na Stefana, a stamtąd to już spokojnie omijając zjeżony pas skałek, na szczyt Hawrania.
Zbliżamy się do szumiącego Potoku Koperszadzkiego, 
a po bokach drogi wyrastają wysokie, ciemne skały. To tzw. Bramka. 




Panuje tu cień i wilgoć. Toteż na poboczach potężne zarośla lepiężników.
Potok będzie nam towarzyszył na dość długim odcinku.
Zadziwić może niesamowita ilość krzewów czerwonej porzeczki, które stoją bogato oblepione owocami.
Malin trochę mniej, za to bardzo dużo jagód. 


Wkrótce otoczą nas połamane, uschłe połacie lasu.
Smutny widok... Zasługa ignorantów, którzy pozwolili rozpanoszyć się populacji kornika drukarza.
Każdemu kto powie, że to normalne i najlepiej czekać aż problem sam się rozwiąże- powiem, że jest idiotą. 


Niech jedzie, niech stanie pośród tych smutnych, chorych kikutów i niech się napatrzy do czego prowadzi chory, ekologiczny fanatyzm.
Ludzie widzą i wiedzą co myśleć. 


Po drodze rozmawiamy z dwoma Słowakami... na ile możemy się zrozumieć. ;) 
Jeden z nich również wspomina o paskudnym robalu, który dziesiątkuje tutejsze drzewa; nadmieniając przy okazji, iż drzewa liściaste nie są w ulubionej diecie kornika i co za tym idzie- 
sam świerk nie jest zbyt korzystnym gatunkiem w Tatrach.


Kilkakrotnie mija nas samochód strażników. Podwożą jakiegoś starszego pana, który sam zapewne nie dałby rady przejść całego szlaku. Co jakiś czas zatrzymują się i wiekowy turysta wychodzi popatrzeć na okoliczne widoki.
Samochód dojeżdża tak daleko, jak tylko się da- czyli praktycznie aż pod zarosłą już Polanę Janówki.




Podążając od strony Jaworowej, należy przygotować się na to, że szlak na całej swej długości, będzie konsekwentnie wznosił się ku górze. Idąc z Doliny Monkowej- czyli w przeciwnym kierunku niż my, najtrudniejszy będzie długi, początkowy  odcinek, przez Dolinę do Regli (Rígľanská dolina, Dolina pod Hlásnou skalou).
To męczący, piarżysty próg wyprowadzający ku Dolinie Szerokiej.
Dalej będzie już tylko schodzenie w dół.





Odwracając się do tyłu, możemy podziwiać długie, zielone ramię Szerokiej Jaworzyńskiej z charakterystyczną stromą skałą poniżej Murowanego Koszaru i widoczne coraz lepiej, w miarę nabierania wysokości- zbocza naszego Wołoszyna.



Po prawej widoczne szczyty ponad Doliną Kołową.
Przekraczamy mostek, tuż przed którym do naszego potoczku, dołącza strumień płynący z Doliny Kołowej, a więc Kołowy Potok.




Dawna ścieżyna ponad potokiem , poprzez Jagnięcy Upłaz i zarastającą polankę Kołowy Burdel ;), prowadzi do Kołowej Doliny, nad jedyny w owej dolinie stawek. 

Za mostkiem- wiata dla chętnych odpoczynku i drewniane niedźwiedzie. ;)




Do tego ujęcie wody, obudowane drewnianą budką. 
Polana, tym razem- Skoruszowy Burdel (Skorusi). ;) 
Nazwa dzisiaj ;) , jednak wzięła się prawdopodobnie od wołoskiego ,,burden'', co oznacza po prostu zagrodę dla owiec. 
Dziś polana praktycznie zarosła, choć kiedyś była intensywnie wypasana, aż po ramię Jagnięcej Grani.
Głębiej w lesie stał domek myśliwski, zaanektowany później przez Tanap. 


 Chata na Burdeli- źródło tutaj


Po ok. 2,5 km. wychodzimy na trawiastą polanę Zadnich Koperszadów, u stóp Hawrania i Płaczliwej Skały.
Z prawej wyniosły i niezbyt przyjazny z tej strony- Jagnięcy Szczyt. 
Jagnięca Grań w kierunku zachodnim, oddziela Dolinkę Koperszadów, od Doliny Kołowej.




Kwiatów na polanie we wszystkich kolorach pełno, nad nimi żywe kwiaty- motyle.
Najchętniej to by człowiek buchnął w tę pachnącą, nagrzaną murawę i tak sobie pobyczył się, poprzeciągał do woli...




Miejsce przecudne, niedoceniane- może na szczęście, bo dzięki temu brak tam natłoku turystów i krzyku.
Można znaleźć spokój i można ,,usłyszeć ciszę''. 
















Cykanie świerszcza, śpiew ptaków i brzęczenie owadów pośród traw.
Maliny, jagody, rozrosłe krzaki porzeczek- w obfitości nigdzie nie spotykanej...




Droga zaczyna przypominać łagodną, wiejską ścieżynę. 
Nieliczne białe skały, ciepły piasek, bujna roślinność.
Zupełnie odmienna twarz wapiennych Tatr Bielskich, od wszakże bliskich im ciemnogranitowych Tatr Wysokich.
Za Płaczliwą Skałą wyrasta Szalony Wierch, po słowacku nazwany zwyczajnie ,,głupi''. :D (Hlúpy vrch).



Poniżej niego i po przeciwnej stronie dolinki, którą zmierzamy, leży Dolina Przednich Koperszadów. Całkiem niedostępna, fioletowa od łanów wierzbówki w sezonie letnim. 
A dawna ścieżka, która w nią wpada, aż kusi, żeby zapomnieć o zakazach. ;)
Zobaczymy ją dopiero z Przełęczy pod Kopą, ku której idziemy.

Poniżej masywu Jagnięcego- zielona, stroma dolinka. Wg. nas, czyli po polsku- Skoruszowa Dolina, a po słowacku Jagnięca (Jahňacia dolina).




Żeby było ciekawiej Jagnięca Dolina- na polską modłę, jest po stronie przeciwnej ponad Doliną Kieżmarską; tam gdzie biegnie żółty szlak na Jagnięcy Szczyt. A już dla Słowaków jest to dolinka Czerwona (Červená dolina). ;)
W Dolinie Zadnich Koperszadów- olbrzymi głaz- jako obelisk upamiętniający smutne, historyczne wydarzenia.


Czarny, żeliwny krzyż wbity w kamień i czarne tablice w formie tryptyku, upamiętniające dawne czasy.
Krzyż i tablice wytopiono z żelaznych słupów, z ogrodzenia ,,zwierzyńca'' Hohenlohego.
Tu biegła granica terenów należących do mieszkańców wsi Biała Spiska i do wsi poddanych zamkowi w Niedzicy. Niesamowicie bogate tereny były źródłem zazdrości u okolicznych mieszkańców.
Pasterze wypasający tu swoje stada, byli więc regularnie napadani, a konflikty często kończyły się krwawo. Co właśnie upamiętnia ów obelisk.

W dolinie są maleńkie Płaczliwe i Koperszadzkie Stawki- wszystkie poza szlakiem.
Znów doskonale widoczna możliwość wdrapania się na Hawrani Dział, a stamtąd na szczyt Hawrania. 
Przekraczamy pomniejsze nitki wody, spływające ze żlebów Płaczliwej Skały.
Nasz szlak trawersuje wspaniałe łąki poniżej bielskiej grani.
Prawdę mówiąc jesteśmy już tuż pod Szeroką Przełęczą Bielską. I z tego co widać trawiasty żleb nie wygląda zbyt strasznie.
Tam do góry podąża nasz szlak, tyle że nie tak prosto.
Najpierw pociągnie południowymi zboczami do Przełęczy pod Kopą, by następnie ostrym zakrętem, okrążając niższe skałki w masywie, łaskawie wyprowadzić na cel.






Rudobrązowa ścieżyna wije się po wypukłych zboczach, wrzyna się w żleby. Jej kolor przywodzi na myśl przeszłość wydobywczą doliny.
W dole ciemna zieleń lasu. W górze już tylko plamy kosodrzewiny, złociejące hale i szare skały.
Jeden ze Słowaków, z którymi rozmawialiśmy wraca tą samą drogą. Jak sam mówi, woli powrót w tą stronę, niż iść do przodu.
Opowiada co nas czeka, gdy już dotrzemy na Szeroką Przełęcz.
,,Zobaczycie w dole Ździar i Hotel Magura w Dolinie Monkowej...zdaje się na wyciągnięcie ręki i powiecie: ,,Chwała Bogu, już blisko!'' . I będziecie schodzić i schodzić... i schodzić. Tak długo, aż się wszystkiego odechce :D''.
Wkrótce mieliśmy się przekonać, że miał świętą rację!



Tymczasem zbliżamy się do Bielskiej Kopy i odchodzącego od niej w dół doliny- Kudłatego Działu.
Na jego zboczach stadko kozic. Pożywiają się spokojnie, mając gdzieś przechodzących turystów.










A ci zatrzymują się na szlaku, ja zresztą też ;) i fotografują urocze zwierzęta.
Na szczycie Kopy, niczym strażnik, stoi samotny kamzik i wnikliwie obserwuje wszystko co się dzieje poniżej.






Teraz mamy już wspaniały widok na całą Koperszadzką Dolinę i na długie pasma okolicznych szczytów.
Ławeczki na przełęczy, ,,widlak'' z oznaczeniem szlaków i wspaniałe widoki na poszarpaną grań Łomnicy, Durnego, Kieżmarskiego i Baranich Rogów.







Na prawo- Koperszadzka Grań, lewizna wykorzystywana przez tych, którzy nie godzą się z faktem, iż szlak na Jagnięcy kończy się na szczycie i legalnie trzeba wracać tak samo, jak się weszło. ;)




W dole wspomniana Dolina Przednich Koperszadów, a ponad nią Jatki, należące już do Wschodnich Tatr Bielskich. 
Granica pomiędzy wschodnimi, a zachodnimi przebiega przez Szeroką Przełęcz, a pierwszym szczytem we wschodnich partiach jest Szalony Wierch.
Po drugiej stronie Kopy- Dolina Białych Stawów, którą zwiedzaliśmy przy innej okazji.

Trochę turystów na okolicznych ławkach, więc postanawiamy wdrapać się wyżej, aby odpocząć.
Droga trochę męcząca. 
Po prostu okrążamy połogie, trawiaste ramię, aby wydostać się na kolejną przełączkę- Szalony Przechód. 
Tam, dokładnie pod Szalonym Wierchem, urządzamy sobie odpoczynek.






Chętnych na zdobycie bliskiego szczytu nie brakuje, a wydeptana ścieżyna narzuca kierunek i po prostu grzech nie skorzystać. :)
W miękkim dywanie traw pasie się kolejna koza. 
Co jakiś czas rzuca kontrolne spojrzenie i oddaje się przyjemności posiłku.





Szalony wysyła skalisto- trawiaste tarasy w kierunku Tatr Wysokich. Można na nie podejść, porobić wspaniałe zdjęcia. 







A widoki po Lodowy, po Wysoką, po Orlą Perć...


Mglista poświata wisi nad szczytami, zniżające się, ale wciąż ostre słońce- trochę nie pozwala na doskonalsze fotki.




Piękne z tej strony- Płaczliwa i Hawrań prawie w jednej linii.


Bardzo podoba mi się nazwa Płaczliwej Skały po słowacku- Ždiarska vidla. :)
Choć i nasza nazwa ma swój sens- po stromej, południowej ścianie często spływa wilgoć, tworząc ciemne smugi. 
Wygląda jakby skała płakała.


Płaczliwa Skała ma w swoich południowych stokach pomniejsze siostrzyczki, pochylone podobnie jak ona w kierunku Koperszadów. Są to trzy Płaczliwe Kazalnice.


Całość masywu jest wyjątkowo urocza w swej formie.
W oddali Murań- mały ostry trójkącik.
Blisko i łagodnie w dół- ku Szerokiej Bielskiej Przełęczy.


Już stąd widać zakosy dawnego szlaku na zboczach Płaczliwej Skały; szlaku o którego przywrócenie walczą mieszkańcy Ździaru. 
Wiele nawet nie trzeba by było poprawiać, bo szlak jest w całkiem dobrym stanie. Cóż kiedy Tanap pozostaje głuchy na kolejne petycje. 
Skostniała instytucja- wpakować ich do spółki z naszym TPN i wystrzelić na księżyc po prostu.
Z drugiej strony, to Ździarzanie i Jaworzynianie są najbardziej upartymi, w blokowaniu turystyki międzynarodowej.
O ile władze i mieszkańcy dalszych miejscowości (Łomnica, Smokowce) popierają dziś stworzenie nowych połączeń transgranicznych; o tyle te dwie malutkie osady podobno stają kantem przeciw takim pomysłom.
Niegdyś były akcje, że tamtejsi górale przecinali opony w samochodach o zagranicznej rejestracji, w tym w autobusach. 
W większości oczywiście Polakom.
Strama ma wyższe opłaty za korzystanie z dworca popradzkiego.
Teraz forsuje się stworzenie nowych linii autobusowych, które ułatwiłyby życie nie tylko turystom, ale i przyniosły zysk- tak jednej jak i drugiej stronie.

Z jednej strony chciałoby się zarabiać na turystach, a z drugiej ogranicza się w swoim zacofanym, schowanym w kurnej, jeszcze chacie, poglądzie, że tylko ,,my i nasz zaścianek'' się liczy.
Wszystko spoza- trzeba tępić i usuwać.
No cóż- jak ktoś chce tracić, przez własną głupotę- jego problem.

Miejmy nadzieję, że reszta bardziej otwartych i myślących przyszłościowo ludzi, przeforsuje ten zakuty w głowach- głupi upór.
 I wkrótce da się dojechać nie tylko do Szczyrbskiego, ale i do przepięknej Podbańskiej. A z drugiej strony do Zuberca.
Jeszcze tylko dogodne połączenia, w stronę Jalovca, z obydwu stron i pętla wokół Tatr byłaby domknięta.
Wtedy można pojechać na południową stronę, aby stamtąd poprzez szczyty, wrócić pieszo do siebie. Oby wkrótce!


Zanim staniemy na przełęczy... za ścianą kosodrzewiny pożywia się kolejna koziczka. 






I ta pozwala podejść do siebie bardzo blisko. 
A gdy już zdecydowanie przekraczamy granicę jej prywatności, spokojnie, 
pomału i dostojnie oddala się za najbliższe zarośla.
A my ruszamy w stronę małego, piaszczystego placyku.
Drewniany stół, ławy i broniące dalszego przejścia- ogrodzenia rodem z pastwisk dla koni. ;)
Fajne miejsce. Na stole tabliczka ,,Široké sedlo''. Widać oderwała się od drewnianego widlaka.


Jeszcze dwie tablice wiszą na nim.
Czarna łapka z napisem ,,STOP'' i informacja o zakazie wchodzenia.
Choć ciekawe, że zakaz informuje o zniszczonym szlaku turystycznym, a jakoś nie wspomina o ścisłym rezerwacie. ;)
Napatrzywszy się na stary szlak, ruszamy w kierunku Doliny Szerokiej.




Ogarnia nas szeroka, wszechobecna zieleń. Dolina jest niczym rozległa kołyska, wspinająca się bujnymi trawami na zbocza sąsiednich szczytów.

Dostrzegamy w dole charakterystyczny budynek Hotelu ,,Magura'' i wspominamy słowa Słowaka... :D
- jeszcze im trochę nie dowierzając.


A w dolinie, na miękkich trawach okolicznych wzniesień, całe stada kozic.
Niektóre wypoczywają, inne się pożywiają, a mama z malcem stoją centralnie na naszym szlaku. ;)
Gdy się zbliżamy, matka przeskakuje za schowany w trawach potok i czeka na malca.
A ten z ciekawością czeka na nas. ;) 
Dopiero gdy zniecierpliwiona matka rusza w jego kierunku, ten (lub ta ;) ) decyduje się do niej dołączyć. Wcale daleko nie odchodzą. Gapią się na nas tuż zza strumienia.


Początkowo łagodne szerokie stopnie sprowadzają na kamienisto- piaszczystą ścieżynę.
Przepiękne łąki pełne kwiatów. Widać, że dolina jest bogatą spiżarnią dla tutejszych zwierząt.


Tereny te nazwano ogrodami. Zdecydowanie trafnie.
Powoli zbliżamy się do progu doliny. Przed nami najgorszy odcinek.

Droga staje się potwornie niewygodna. Ostrzeżenie przed zniszczonym szlakiem powinno dotyczyć całego zejścia do Doliny Reglańskiej. Wszystko ucieka spod nóg. 
Żwir, ostrokrawędziste kamienie, co jakiś czas wyślizgane formy skalne w poprzek drogi. 
Krótkie zakosy- w prawo, w lewo, w prawo...
Ścieżkę otacza gmatwanina zarośli. Nie sposób nawet minimalnie z niej zboczyć.



Licznie występuje tu wierzba śląska, a jej gałązki tworzą z innymi roślinami nieprzebytą plątaninę.
W masywie Płaczliwej Skały, a więc po lewej stronie doliny, bieleje Głośna Skała.




Podobno jej ściany wielokrotnie odbijają echo- stąd nazwa.
Po przeciwnej stronie z zieleni lasów, wyłania się druga stroma ściana.
To Łasztowica (Lastovica)- wyrosła na długich zboczach Zadnich Jatek.


,,Lastovka” to po słowacku jaskółka. 
A tak się składa, że właśnie nad Tatrami prowadzi szlak przelotowy tych ptaków.

Mija nas zbiegając- młody chłopak.
Za jakiś czas na poboczu mijamy grupkę Słowaków- pytają czy nie zgubiliśmy telefonu.
Swoją drogą dziwne by to było, bo schodzimy z góry i do tego miejsca dopiero doszliśmy. ;)
Ale oni idą w górę, my w dół- więc biorę ten telefon z zamiarem dzwonienia do kogoś z listy kontaktów i odszukania właściciela.
Nie ma takiej potrzeby, bo pod górę wciąga się chłopak, który niedawno zbiegał.
Patrzy na nas badawczo, więc pytam, czy czegoś nie zgubił. Ulga w jego oczach- bezcenna. :)
Na jego szczęście nie musiał podbiegać zbyt wysoko. ;)

A tymczasem... Hotel Magura wciąż patrzy na nas kpiąco i jest tak samo oddalony, jak był, zanim zaczęliśmy się zniżać...



Za plecami, po skosie ukazuje się kilkustopniowy, przepiękny próg Doliny Szerokiej.
Normalnie spływa nim Reglany Potok, tworząc rozplecioną Reglaną Siklawę.
Zagłębienia, żłobienia, uskoki białawych skał są dobrze widoczne, ale niestety nie zrasza ich wstęga wody.
Mamy suche lato, potoczek zaniknął gdzieś powyżej i może tylko jakaś szczątkowa strużka sączy się po wygładzonych stromiznach. 
Zachodzą na siebie poorane warstwy wapiennych skał, a płynąca woda cierpliwie, powoli wrzyna się w nie coraz głębiej. 
Toteż i nie dostrzegamy, może dziś znikomej nitki strumienia.

W białawych skałach, z boku koryta żłobionego przez potok, widoczny duży otwór.
Sam potok bierze swój początek tuż poniżej Szerokiej Przełęczy Bielskiej.


Możemy za to podziwiać ogrom progu tzw. Reglane Spady, z którego zniżamy się ku Dolinie Reglańskiej. 
Reglane Spady to dzieło największego w tych okolicach lodowca.
I morze kosówki, która zapanowała na tych wygładzonych stromiznach, bez problemów.



Jedyny łańcuch na szlaku, przytwierdzony do połogiej, lekko wyślizganej, skalnej formacji, nie jest tam niezbędny. 
Na spokojnie i ostrożnie, trochę bokiem... można zejść bez niego.
Jak kto woli.
Już niedługo. Ścieżka łagodnieje, coraz mniejsze nachylenie.
Pojawia się rozległa, śródleśna łąka. 
To Polana pod Głośną Skałą- niegdyś wypasana.
Trawy i inne rośliny ją porastające, sięgają wyżej pasa.
Szczerze to można by się nieźle zdziwić, gdyby nagle jakieś zwierzątko wyszło z tych zarośli.
Powoli mgiełka wieczoru osiada dookoła i zakłóca widoczność.
I między innymi, dlatego też od tego momentu nie mam już żadnego zdjęcia.
Chyba trzeba wrócić i uzupełnić. ;) Tyle, że chyba nie jestem jeszcze gotowa psychicznie na pokonywanie kolejny raz, tego progu. :D A teraz wypadałoby w przeciwnym kierunku...


źródło- Wikipedia
Dochodzimy do przełomu potoku. 
Efektowny, łamany pod kątem- długi mostek i przechodzimy na drugą stronę strumienia. 
W korycie olbrzymie głazy i połamane drzewa. Wody brak.
Potoczek często lubi zanikać i na wielu swoich odcinkach płynie pod ziemią, aby w końcu pojawić się znikąd i dołączyć do Bielskiego Potoku, na wysokości Ptasiowskiej Rówienki.
Zanim wyjdziemy na nią z lasu, musimy już wyjąć czołówki.
>Chyba po raz pierwszy, na naszych trasach. ;)
Ptasiowska Rówienka to rozległa polanka, niestety trochę rozjeżdżona, dzięki zwózce drzewa.

Stoi tu drewniany domek z tarasem. Jest zamknięty na cztery spusty ale za to w bardzo dobrym stanie.
Do 2010 roku sprzedawano w nim bilety na ten szlak.
Bo tak się składa, że szlak Monkowa Dolina- Zadnie Koperszady, 
aż do Jaworzyny- to ścieżka edukacyjna z przystankami informacyjnymi, na których pojawiają się tablice edukacyjne.
Przy domku kilka ławek.
Dochodzimy do poprzecznej drogi. Szlak rozwidla się. 
W lewo, przekracza Bielski Potok i pod Ptasiowskimi Turniami wyprowadza w kierunku przystanku Ździar- Strednica.
Na zboczach Średnickiego Wierchu trasy narciarskie i wyciągi.

My skręcamy w prawo, do wylotu doliny. 
Tam gdzie stoi nasz samochód.
Wydostajemy się na drogę, przy której stoją domki mieszkalne.
Ludzie siedzą sobie w ogródkach, imprezują, grillują i patrzą na nas lekko zaskoczeni. :D
Fakt, że zanim wyszliśmy zdążyło się całkiem ściemnić.
W Dolinie Monkowej, ludzie po prostu mieszkają. Ich domy tworzą osiedle ,,Do Mączków''
Mają wspaniałe widoki na Tatry Bielskie. Zabudowań nie jest tam zbyt dużo. I jak tu nie zazdrościć???

Za domkami, lekkim półkolem okrążamy teren Hotelu Magura. 
Teraz dopiero możemy powiedzieć: ,,Dzięki Bogu...''  ;)
Hotel chyba nie może narzekać na brak klienteli. Ludzi na tarasie sporo, parking obstawiony.
Przy hotelu, w sezonie działa ośrodek narciarski. 
To też ma niebagatelny wpływ na powodzenie miejsca.
Niestety nie wszystkim się udało. 
Wspominany już przeze mnie w innym wpisie, a znajdujący się na wjeździe do Monkowej- Hotel Tatra, nie miał tyle szczęścia. Wkrótce, pewnie i zniszczonego budynku już nie zobaczymy, jadąc w te okolice. Z roku na rok, jest w coraz gorszym stanie. 
Wkrótce zniknie całkowicie.

Co prawda nasz szlak okrąża rozległą łąkę, ale my pchamy się w kierunku szosy dochodzącej do hotelu. Przy niej stoi nasze autko.
Dotarliśmy szczęśliwie. Kółeczko szlaku zostało domknięte. ;)






Cudowne jak najpiękniejszy sen Tatry Bielskie, zapamiętamy na zawsze. 
I pomyśleć, że mogły tak łatwo być nasze- polskie; gdyby nie głupota ,,buraków na stołkach''. :(







Choć w bezlitośnie okrojonej wersji są dostępne dla turystów, obwarowane zakazami; to i tak ten jedyny szlak, który pozwala choć trochę ich doświadczyć, jest wspaniałym przeżyciem.
A jeśli kiedyś przekornie postanowimy sprzeciwić się ,,jedynie słusznym'' wytycznym, to trzeba mieć ku temu jakieś podstawy. 
Ten szlak pozwala je zdobyć... ;)






















 





















Brak komentarzy:

Prześlij komentarz