czwartek, 11 sierpnia 2016

Zachłysnąć się niebem... czyli Dolina Białej Wody


Tuż za miedzą... 
Po przeciwnej stronie strumienia Białka, równolegle do polskiego asfaltowego deptaku nad Morskie Oko, biegnie niebieski szlak ku Dolinie Białej Wody. 
Jadąc lub idąc w kierunku Palenicy, dokładnie tak jak nad Morskie Oko, po lewej, miniemy wąski most nad Białką. 
To ok. 20 km. od samego początku drogi Oswalda Balzera, która tu właśnie dołącza do słowackiej Drogi Wolności. (Cesta Slobody) 
Przystanek Łysa Polana- dawne przejście graniczne. Po obu stronach rzeczki- parkingi. 
 Tereny dawnej polany pasterskiej ( niestety zarosłej już w ok. 40 % ) i niewielkiej osady; 
na których dziś pozostało zaledwie kilka zabudowań. 
Budynki celne, dość oblegany i dość drogi sklepik, niewielka restauracyjka, kantor. 
Spory parking i budka a'la kiosk, w której przesiaduje pobierający opłatę parkingową. 
Przystanek autobusowy zarówno dla słowackich busów, jak i naszej polskiej Stramy, 
która zaczyna swą trasę w Zakopanym, a kończy w Popradzie. 
Tu możemy zostawić samochód, a busem podjechać dalej, w kierunku Tatr Wysokich, aby wybraną spośród wielu długich, przepięknych tras, wracać pieszo do auta. 
Opcja niekoniecznie trudna, za to ze względu na długość trasy- wymagająca sporo wysiłku i samozaparcia. 
 Podchodziłam do tego wpisu, z dużą, żeby nie powiedzieć- wielką rezerwą. 
 Dolina Białej Wody to cud natury, którego piękna, żadne słowa nie oddadzą. 


Obawiam się, że mimo starań, nie dam rady opisać tego, 
czego doświadczy każdy wędrowiec, który wybierze Białą Wodę. 
Z każdego zakątka, dobiega bicie dzikiego serca Tatr. 
Cudowne widoki, zielona przestrzeń, przeplatana srebrzystymi nićmi potoków, nad którą pochylają się najpotężniejsze turnice tatrzańskie, a wszystko to spowite bogactwem fauny i flory. 
Od Białowodzkiej Doliny odchodzi wiele pomniejszych, wrzynających się w strome zbocza skalne, tajemniczych dolinek. 
Większość z nich to niestety tereny ścisłych rezerwatów, których piękno kusi tak bardzo, że wiele osób ryzykuje ich zobaczenie, mimo zakazu. ;) 


Biała Woda, to jedna z dwóch siostrzanych, położonych obok siebie dolin, których niepodważalne piękno, od wieków przyciąga jak magnes. 


Tą drugą jest równie długa, równie dzika i tajemnicza- Dolina Jaworowa. 
Tym co je rozdziela, jest potężny, rozległy masyw Szerokiej Jaworzyńskiej. 
Teren, również niestety, objęty ścisłym rezerwatem. 
Przykrym jest fakt, że ścisłe rezerwaty zakłada się tak naprawdę przeciw turystom. 
Wg. zarządów to oni stanowią zagrożenie dla unikatowych terenów. 
Ale tereny te, o ironio, stoją otworem przed bandami myśliwych, przed ciężkim sprzętem przemysłu drzewnego. 
A szeleszczący banknot otwiera podwoje najbardziej ścisłych rezerwatów, dla niekoniecznie legalnej i niekoniecznie przyjaznej przyrodzie- działalności. 
Docieramy na Łysą Polanę bardzo wcześnie. Chłodny, rześki poranek. 
W budce parkingowej jeszcze nikogo nie ma. 
Tam trzeba się wybrać jak najwcześniej. Inaczej nie ma sensu. 
Dojście do celu pochłania dużo czasu. 
 Do tego liczmy się z tym, że często będziemy się zatrzymywać... no chyba, że jesteśmy obojętni na cuda otoczenia ;) . 
I to co najważniejsze! Do Białej Wody idźmy tylko wtedy gdy jesteśmy pewni idealnej pogody. 
Sprawdźmy prognozy i najlepiej decyzję podejmijmy z dnia na dzień. 
Chodzi o to, aby móc docenić wszystkie walory trasy, jaką wybraliśmy. 
Deszczowy, pochmurny dzień zabierze zbyt wiele wrażeń, a my będziemy tylko zdziwieni, czym też zachwycają się wędrowcy w Białowodzkiej... 
Zresztą wiadomo, piękna pogoda jest potrzebna, aby dostrzec to co wyjątkowe, na każdym szlaku, nie tylko tym jednym. 
Za to każdemu, kto zaczyna odwiedzać Tatry, powiemy to samo: ,,Chcesz je pokochać bezgranicznie- idź na Białą Wodę :) ! '' 
Zmęczysz się na pewno, a szczególnie będziesz miał dość powrotu... długą, wijącą się drogą, 
która zwodzi, że już, już blisko do wyjścia, a tymczasem za kolejnym zakrętem oferuje kolejny niekończący się odcinek... 
Ale gwarantuję, że będziesz się odwracał za siebie, aby na jak najdłużej zamknąć w pamięci to, 
co tak niepojętym pięknem wyszło Ci na spotkanie i to co na koniec dnia żegna Cię -
mając nadzieję, że wkrótce znów je odwiedzisz! 
Bywa i tak, że na Białą Wodę chodzą ci, którzy chcą odetchnąć i odpocząć od wysokich szczytów. 
Tam się regenerują. Tam udają się szukający ciszy i kontaktu z przyrodą. 


Często samotnie, bez towarzyszy, chcący usłyszeć tylko szepty natury i własne myśli. 
Nie uda mi się opisać tego szlaku tak jakbym chciała. I wpis zapewne będzie długi, jak sama dolina... ;) 
Nie chcę przebiec obok niej- pobieżnie. Nie chce pominąć żadnego zakątka... 
Tam nawet zapomniany, omszały głaz, wrosły w leśne wykroty, jest wyjątkowy. 
Początek szlaku- to w rzeczywistości Dolina Białki. 
Ale przyjęło się, że kto się wybiera w tamte rejony, mówi ,,idę na Białą Wodę''. 
Zresztą Słowacy określają zarówno Dolinę Białki, 
jak i Białej Wody- wspólnym mianem ,,Bielovodská dolina'' ;
bez rozgraniczania. 
Białka to rzeczka powstała z połączenia dwóch głównych strumieni- właśnie Białej Wody i Rybiego Potoku; oraz pomniejszych dopływów. 
Już poza miejscem fuzji tychże potoków, czyli bliżej cywilizacji, rzeczkę zasila jeszcze jeden ważniejszy dopływ- Roztoka. 
Prowadzi nas szeroka, wygodna droga, przystępna również dla osób niepełnosprawnych. 
Połyskująca promieniami porannego słońca, mglista poświata otula las, unosi się nad strumieniem, wdziera się orzeźwiającym oddechem do płuc.


Po prawej, cały czas towarzyszy jej szumiący ( choć nie zawsze- bo w suche lata ledwo płynie) potok, 
a po lewej mamy zielone, lesiste zbocze Gombosiego Wierchu. 
Reglowy, niewysoki szczyt jest zakończeniem potężnego pn.-zach. ramienia Szerokiej Jaworzyńskiej ( Široká ). 
Jej ramię będzie nas osłaniało przez większość trasy. 
Praktycznie, pierwsze 7 km. biegnie w cieniu tego rozłożystego masywu. 
Brzegi rzeki porastają obficie liście lepiężników. 



Przez ok. 3.5 km. wędrujemy skryci w cieniu, aby w końcu dotrzeć na rozległą, trawiastą polanę, na której stoi spora leśniczówka. 
Królestwo Martina Stodoly. Potężny (...budzi respekt;) ) leśniczy trzyma pieczę nad całą doliną. 
A wraz z nim, jego przyjaciel- równie potężny owczarek kaukaski- Maxim. 
Szukając kiedyś informacji na temat noclegu w Białej Wodzie, natrafiłam na pewnym forum na wypowiedź Martina. 
Uśmiałam się serdecznie i mimo wielu ,,straszących'' panem Martinem opinii; myślę, że facet ma spore poczucie humoru. 
Tu można poczytać- http://forum.turystyka-gorska.pl/viewtopic.php?p=433250 .
Leśniczówkę można dostrzec również z położonej wyżej szosy do Morskiego Oka. 
Mniej więcej na wysokości Wodogrzmotów Mickiewicza. 
Tym bardziej, że ułatwia to połamany i chory las na Starej Roztoce. 
Można tylko pozazdrościć panu Martinowi i Maximowi, domu w tak cudnej okolicy... 
Ponad siedzibą Martina, mamy za to widoczny ,, jak w pysk strzelił '' wydeptany szlak ku przełęczy Goły Brzeżek. 

 -źródło ,,Wikipedia''

Oczywiście zakazany dla zwykłych dreptaczy. 
Doskonały sposób wybicia się na grań Szerokiej Jaworzyńskiej, 
pod warunkiem wzmożonej ostrożności, głównie przed ,,zielonymi ludzikami''. ;) 
Przed leśniczówką, przy drodze duża wiata i drewniana tablica z opisem widocznych w oddali wspaniałych szczytów. 
Z tej pozycji doskonale widoczny po prawej ręce, masyw Wołoszyna z wybijającą się szczególnie, spośród zielonego garbu- Turnią nad Dziadem. 


Sto razy lepiej można go obejrzeć właśnie stąd, niż z pozycji szosy palenickiej. 
Tu również bardziej można docenić urok i stromiznę, wieńczącej boczne ramię Wołoszyna- Turni nad Szczotami . 


Pośrodku, niczym łącznik pomiędzy łagodnością Wołoszyna i surowością turni Tatr Wysokich, 
klapnęła zielona Roztocka Czuba. Tam za nią, zawija szlak nad Morskie Oko- stąd niewidoczny. 


Ale za to we wcięciu skalnym dostrzeżemy zarys Wielkiego Szczytu Mięguszowieckiego i skalny ząb Żabiego Konia- 
którego kształtu nie sposób pomylić z żadnym innym. 
A przed nami....jak wyniesiona ku niebu, jak otoczona warownym murem 
(bo nad nią pochylają się jedne z najwspanialszych szczytów! ), 
jedna z najcudowniejszych wiszących dolinek w Białej Wody... -Dolina Żabich Stawów Białczańskich. 


Bielovodzká obfituje w wiszące doliny, z których spadają malownicze siklawy... 
Ponieważ nie może być inaczej- Żabia Białczańska jest objęta ścisłym (a nawet bardziej niż ścisłym!) rezerwatem przyrody. 
Jej obwarowanie stanowi...poczynając od lewej: 
Młynarz ze swoją granią- chyba najbardziej urozmaiconą spośród innych, 
Żabi Szczyt Wyżni, nachylony grzebień Niżnych Rysów i zielona grań Żabiego Niżnego, 
zakończona zalesionym zboczem Siedmiu Granatów. 
W głębi dostrzeżemy Wysoką wspieraną Ciężkim Szczytem i Rysy. 
Spójrzmy na drewnianą tablicę w pobliżu wiaty- tam dokładniej porównamy sobie, który szczyt jest który. :) 


Zanim znajdziemy się u ich stóp, jeszcze długa droga przed nami. 
Mniej więcej w centrum doliny, zauważymy wpadający do Białki- leśny potoczek. To Roztoka. 
Ta sama, która tworzy Wielką Siklawę Pięciostawiańską. 
Ta sama, która łącząc pomniejsze strumyczki, tworzy trzy kaskady Wodogrzmotów... 
Polana Biała Woda ma ok.700 m. długości.
Gdyby tuż przed jej końcem, bryknąć pod kątem prostym przez rzeczkę i dalej wprost przez las... 




...dojdziemy ni mnie, ni więcej, tylko do naszego schroniska na Roztoce. 


Najlepszego, najbardziej przyjaznego schroniska dla wędrowca- po naszej stronie Tatr. 
A przede wszystkim najcichszego. 
Położone na uboczu, oferuje dawną serdeczność, przychylność dla potrzebującego i wspaniałą kuchnię. 
To dobrze, że główne szlaki omijają to schronisko. 
Dzięki temu brak tam pseudoturystów, chętnych do robienia chlewu. 
Były plany, aby przerzucić mostek przez Białkę i tym samym połączyć Białą Wodę ze Starą Roztoką. 
Z jednej strony, byłoby to duże udogodnienie i ułatwienie dla turystów. 
Dziś chcący chodzić legalnie, muszą sporo nadrobić, aby połączyć te doliny. 
To oczywiście skrajna bzdura, by chodzić naokoło, gdy człowiek ma cel, tuż w zasięgu wzroku... 
Z drugiej strony, kantem staje strona polska- która wszak za wstęp do Parku pobiera opłaty (sic!!!). 
Musieliby pierdyknąć kolejną budkę przed planowanym mostkiem. 
Najbardziej na ,,nie'' może mnie przekonać jedynie fakt, 
że cudowne, domowe schronisko Wincentego Pola, straciłoby wiele ze swego obecnego uroku. 
 Co nie zmienia faktu, że połączenie dwóch brzegów, byłoby dla wszystkich bardzo korzystne. 
Oby tylko nie doprowadziło do powstania kolejnego hotelu udającego schronisko- to wszystko będzie dobrze. 
Rozmowy między zarządami toczą się i toczą- już od ponad 10 lat i z pozycji pata nie mogą się wygrzebać. 
W planach przywrócenie kładki na Białce ( bo takowa istniała jeszcze ok. 80 lat temu) 
i przywrócenie starego roztoczańskiego szlaku do schroniska, którym dziś nie wolno się poruszać nikomu, poza służbą leśną i mieszkańcami, pracownikami schroniska. 
 To odcinek najstarszego polskiego szlaku tatrzańskiego- o którym już wspominałam przy okazji wycieczki z Brzezin, ku Waksmundzkiej Równi. 
Czerwony szlak z Toporowej Cyrhli ku Roztoce. 
I za przywróceniem tego odcinka- całym sercem ,,tak''. :D 
 Tylko co z tego, że tak? Pomarzyć dobra rzecz ;) 
Z końca polany, chwilkę idziemy przez las, by po paru minutkach dotrzeć na kolejną, węższą i trochę rozjeżdżoną polankę. 
To tzw. Koniarka. 


Stoi na niej szopa, w której to Martin przechowuje siano. 
 Ostatnio jak szliśmy, to nawet zwoził. 
Trafiłam na wypowiedź na forum, jakoby ktoś nocował kiedyś na owym ,,pięterku'' ;) 
Tylko to chyba dawno było, bo pamięć tak mi coś podpowiada, że chyba stryszek miał kłódkę... 
Drogę przecina niewielki dopływ Białki- potok z Dolinki Rozpadlina. 
Wciętej wysoko w zbocze Horwackiego Wierchu, w większości porosłej lasem. 
 W górnej części zdobią ją dzikie skałki, w dolnej strome wapienne ścianki, 
bardziej przypominające skały Kościeliskiej, lub Tatr Bielskich; 
i dwie zarastające, dawniej wypasane- Trybskie Polany (Tropové polianky). 

Jeszcze niecały kilometr i kolejny drewniany mostek ponad szumiącym potokiem. 



Po raz pierwszy przechodzimy ponad Białą Wodą. 
Chwilę przed mostkiem da się zauważyć wymykający się z lasu- Rybi Potok. 


Właśnie tu, łączą się one- dając początek Białce. 
Z lewej spośród ciągnących w górę zarośli, dobija się pomniejszy Spismichałowy Potok, płynący z dolinki o tej samej nazwie. 
Do owej doliny opadają pionowe, wapienne urwiska, doskonale widoczne z morskoocznego deptaka. 
Chwilowo Biała Woda płynie po naszej lewej stronie... ;) 
Wkrótce, po naszej prawej stronie zarośnięta i dziś nawet już nie umieszczana na mapach- Polana pod Żabiem. 
Wychodził na nią przedwojenny, dawny szlak, wiodący od Morskiego Oka, 
u stóp Żabich Szczytów i okrążający je, by na wysokości dzisiejszej Wanty (leśniczówki) odbić w kierunku wschodnim 
i przekroczywszy granicę wyprowadzić nas na Białej Wodzie. 
Szlak nazywany ,,Popod Żabiem''. 
Jedno z najpopularniejszych połączeń pomiędzy sąsiadującymi dolinami. 
Zapomniane, gdy należące niegdyś do Polski, tereny jaworzyńskich ziem, zostały wcielone do Czechosłowacji. 
A po drugiej wojnie światowej, całkowicie zakazane i uporczywie kontrolowane przez wopistów. 
Tuż za Polaną Popod Żabiem, po stronie przeciwnej- zarastająca Polana pod Upłazki... 
 I niedługo nikt nie będzie wiedział, że takowa w ogóle istniała. 
Do niej dobiegał czarny szlak ,,popod-żabiański''. 
Od Rybiego Potoku przejdziemy kilometr, gdy miniemy kolejny mostek- nad Żabim Potokiem. 
Idziemy pośród starych, potężnych drzew. 
Wspaniałe, potężne wanty skalne wyściełają leśne runo. 
Omszałe, zielone, leżą tu całe wieki. 
Przygniatają splątane korzenie, wtulają się pod nie. Pierwotna, dzika puszcza... 
Tak wspaniałego, dostojnego otoczenia jak tu nie uświadczy gdzie indziej. 
Aż strach trochę wejść, tak na lewo, pomiędzy te głazy. 
A nuż pod którymś z nich coś się czai... 
No i z czysto praktycznego punktu widzenia, musi być potwornie niewygodnie chodzić po tak skrajnie nierównym podłożu. ;) 
Przy samym szlaku, pomarańczowe kapelusze rydzów...

 Tak opisuje te tereny Janusz Chmielowski i Mieczysław Świerz, w swym przewodniku:


 ,,Bryzgające rozpryśniętymi w mgławicę tumanami kropel wodnych, szumne i wartkie fale potoku 
walą z wściekłością żywiołu o zapory wygładzonych otoczaków, oślizłych złomów, want i ,,skrzyżali'', 
to bulgocą, ryczą, pienią się w kipielach i wirach, to słabną, nacichają chwilę na zielonych głębiach plosa,
by znów ogłuszającą wrzawą napełnić milczenie lasu i na nowo pracować nad przemiennością kształtów przyrody. 

Brzegi potoku, pełne dziur, osunięć i wykrotów, porastają mchy, paprocie, glony i borowiny, 
zalegają ,,sucharze'' pogniłych od starości jodeł i smreków i kłody drzew, 
naniesionych w czas nawałnicy, lub wiosennych roztopów. 
Wszystko to składa się na obraz nieopisanie romantyczny, tym bardziej, 
że odsłaniają się nam po drodze wciąż nowe widoki, to na chylące się z zawrotnej wyży, 
potwornie gładkie zerwy Młynarza, to na szarzejący w oddali łańcuch olbrzymów tatrzańskich...'' 



Opisy przewodników pochodzą z czasów, gdy Dolina Białej Wody, jako część dóbr jaworzyńskich, 
była ,,we władaniu'' księcia Hohenlohe. 
Pomyśleć, że drepczemy przez tereny, przemierzane stopami pokoleń. 

źródło- http://dawnetatry.pl/biala.htm

I jesteśmy, dzięki tej niezmienności tatrzańskiej przyrody, bardziej im bliżsi, niż się nam wydaje...
 ...a oni nam. :)
Tu stały ogrodzenia, wytyczające obszary polowań. 
Książę był zapalonym myśliwym. 
A dla swoich uciech, sprowadzał w Tatry, zwierzęta z całego świata. 
Warto poczytać na ten temat. 
Myśliwski pałacyk, dziś odrestaurowany, znajduje się w Tatrzańskiej Jaworzynie. 
Przejął go Tanap i tam urządził swoją siedzibę. 
Wokół tablice, zakazujące zbytniego zbliżania się do ,,posiadłości''.
Wiele się nie zmieniło. No może tylko tyle, że bizona dziś w Tatrach nie uświadczysz. ;)
I dawny i obecny pryncypał, rządzi się podług swoich fanaberii. 
Łącznie z urządzaniem polowań, zakazem wchodzenia tam, gdzie można by poprowadzić przepiękne trasy ( abyś za dużo nie zobaczył! ;) ) i wycinką drzew. 
Dozwolone przez księcia Christiana- trasy, również niespecjalnie się zmieniły. 
Zgodził się on bowiem, na chodzenie przez swoje dobra, poprzez Polski Grzebień, Lodową Przełęcz i Przełęcz pod Kopą. 
Popatrzmy więc na dzisiejszą mapkę szlaków...
Jak widać nic się nie zmieniło, tzn. nic nie przybyło od owych czasów. :P 
Nie powołano do istnienia żadnego nowego szlaku. 
Choć możliwości jest tak wiele, a każda coraz to bardziej wyjątkowa. 
Fantastyczne kształty skał -pn.-zach. ramienia Szerokiej Jaworzyńskiej po lewej stronie. 
Ogranicza ono Spismichałową Dolinę i oddziela od szerokiego, trawiastego Żlebu Litworowego 
i zbocza Upłazków- poniżej których leżą właśnie resztki Polany pod Upłazki. 
To skaliste ramię to Zamki ( Zámky ). 





Przy czym Słowacy tym mianem określają również najwyższe wzniesienie we wspomnianym, 
skalistym ramieniu, podczas gdy po polsku jest to Spismichałowa Czuba.
Żleb Litworowy to doskonały i prosty sposób na dostanie się ku Szerokiej Jaworzyńskiej. 
Przedreptane lewizny są doskonale widoczne z okolicznych szczytów. 
                                   źródło- ,,Wikipedia ''

Przy czym należy zebrać dokładniejsze informacje na temat przebiegu owych perci, 
gdyż w zależności od tego czy uderzymy od południa, czy bardziej od zachodu; 
trudności podszczytowe różnią się od siebie. 
W charakterystycznym zakolu szlaku- drewniana wiata dla odpoczywających 


-i....boczna, zakazana ścieżyna do raju- wspomnianej Doliny Żabich Stawów Białczańskich. 


Polanka pod Aniołami. Ostatnio stała tam terenówka- jak podejrzewam własność Martina. 
No bo któż inny by się tam rozbijał autem... ;) 
Leśniczy doskonale zdaje sobie sprawę, że na terenie jakim zawiaduje, jest tak wiele cudownych zakątków, które kuszą prawdziwych maniaków górskich. ;) 
Tym bardziej, że wejście do Żabiej Białczańskiej jest możliwe również trochę wcześniej- 
jeszcze zanim przekroczymy Żabi Potok. 
Na tych co zdecydują się właśnie na wcześniejszy ,,skok w bok'', może więc czekać niespodzianka. :D 
Szlak zdecydowanie kieruje się ku wschodowi. 
Przeprowadza przez niewielki mostek nad Litworową Wodą i znów się prostuje na południe. 


Robi się węziej. Zarośla coraz bliżej. 
Ścieżyna mija wreszcie Szeroką Jaworzyńską, a po prawej zaczyna nam towarzyszyć ramię Młynarza,
 z najbardziej charakterystyczną, pionową ścianą Młynarczyka i Nawiesistej Turni. 




Niesamowita, jedna z najbardziej skomplikowanych rzeźb pośród szczytów tatrzańskich. 
Ściany poorane dzikimi uskokami, szczelinami, rozpadlinami. 


Strome trawniki i usypiste żleby urywające się przepaściami, pochylają się nad szumiącą Białą Wodą. 
Ich stopy wtapiają się w chłodną mgiełkę oparów, połyskującą nad strumieniem. 
Te pionowe, pozornie niedostępne, albo dostępne jedynie dla wprawnych taterników ściany, 
da się okiełznać od strony Dolinki Żabich Stawów. 






Trawiasty żleb spadający ku Niżniemu Żabiemu Stawowi, spokojnie wyprowadzi na grań, 
w okolicy szczytu Małego Młynarza. 
Jeśli ktoś dobrze poznał topografię tegoż masywu, może pokusić się o wycieczkę. 
Z małymi obejściami najtrudniejszych miejsc, zrobi to zwykły, wprawny turysta. 
Do kolejnego mostku- ok. 1 km. Mostek na Rówienkowym Potoku. 
Srebrzysta wstęga spływa z progu Doliny Rówienek. 
Wejścia ku dolinie bronią potężne zarośla, paprocie i wiatrołomy. 
I o ile inne spośród zawieszonych nad Białą Wodą dolinek, budzą ciekawość turystów; 
o tyle Rówienki są traktowane nieco obojętnie. 
A wszak i tam kryją się dwa piękne stawki, z których wypływa wspomniany potoczek... 
Dolinę otacza z jednej strony- Jaworowa Grań, z drugiej- Świstowa Grań. 
Dla ciekawych- najłatwiejsze dojście, choć nie najbliższe, od wcześniejszego Litworowego Żlebu. 
Niestety w takim przypadku, trzeba pokonać boczne ramię odchodzące od Zielonej Czuby. 
Na końcu tego ramienia ciekawa kształtem, ale bezimienna turnia. 
Dawna pasterska perć wchodziła do Rówienek, tuż przed ujściem potoku. 


Jest to możliwe...- ale tak jak napisałam, nakazuje użeranie się z plątaniną różnorakich zarośli. 
Z Doliny Rówienek, dawni pasterze, zbójnicy, przewodnicy, przekraczali grań główną, 
przez siodło przełęczy odchodzącej od Małego Szczytu Jaworowego. 
Szczyt ten jest zwornikiem dla trzech grani. 
Wspomniane siodełko przełęczy to tzw. Zawracik Rówienkowy. 
Wejście na niego utrudniają wysoko podchodzące piargi. 
I jest to jedyny problem dla tych którzy się porwą na ową drogę. 
Przed naszymi oczami i to już od jakiegoś czasu, błyska między drzewami, wspaniały amfiteatr głównej grani Tatr. 



Gdy wyjdziemy nagle spośród drzew, na trawiastą leśną polanę, 
po której jednej stronie szumi cierpliwie nam towarzysząca Biała Woda; staniemy w zachwycie. 


Polana pod Wysoką. Nad nami jak okiem sięgnąć, schylone, wyniosłe turnie. 
Poniżej szumiące ciemnozielone plamy smreków. 
Paprocie dorastają pasa. Szczególnie osób niewysokich. ;) 
Nie sposób przejść nie ocierając się o nie. Głaszczą , plączą się pod nogami. 
Nie dziwne więc, że człowiek myśli: ,,Oby tylko kleszcza nie przywlec...'' 
Szczęśliwie podczas naszej wycieczki, żaden się na nas nie skusił. ;) 
Pochyłe zbocza spływające ku polanie, wyściełają potężne, omszałe głazy. 
Niektóre są naprawdę olbrzymie. Poduchy mchów i jagodowych krzewinek, pomiędzy którymi połyskują gdzieniegdzie srebrne nitki wody. 
Polana pod Wysoką niegdyś tętniła życiem. Od dawien dawna stały tam szałasy pasterskie. 
A sama nazwa dotyczyła całej doliny. 
Nie było więc Doliny Białej Wody. Za to była Dolina pod Wysoką. 
Potem przez jakiś czas- Dolina Pod Upłazki. 
Na wprost mamy górne piętro doliny- zawieszona wysoko Dolina Kacza. 


Ponad nią, mur urwistych ścian grani głównej. Od Zadniego Gerlacha, po Ganek i Wysoką. 




Rysy będą lepiej widoczne, trochę później. 
Z prawej wysoki, stawiarski próg Dolinki Ciężkiej, ograniczony szalonymi stromiznami Młynarza. 
Z których najbliższa Ciężkiej Dolince 
( z naszego punktu widzenia ), jest Niżnia Młynarzowa Kopa . 


Po lewej stronie Turnia nad Kolebą. Tuż za nią Turnia nad Polaną. 
Za nimi grzebień Świstowych Turni. 



Ta pierwsza wymieniona, dostała swą nazwę od istniejącego niegdyś na polanie schroniska (koleby). 

 

-źródło- Wikipedia

  Aladár Salamon, dawny właściciel tych ziem- Węgier z pochodzenia, zbudował na polanie domek myśliwski (1877 r.)w którym jedną izbę przeznaczył dla turystów. 
Nie zgadzając się wcześniej na budowę schroniska przez Towarzystwo Tatrzańskie... ;) 
Dwa lata później, Aladár sprzedał swe dobra, nie komu innemu jak Christianowi Hohenlohe. 
A ten, przeznaczył budyneczek, na kwaterę dla straży leśnej. 
I bardzo silnie ograniczył pasterstwo. Toteż nie zachował się żaden szałas pasterski w dolinie. 
Sama gajówka spłonęła. 
Kolejne drewniane schronisko wybudowane przez Klub Czechosłowackich Turystów (1924 r.), 
spłonęło po dwóch latach. 
Od czasu ostatniego pożaru, budowę schronisk pod Wysoką, zarzucono. 
Widocznie Biała Woda nie chce schronisk na swoim terenie. 
Woli pozostać dzika i tajemnicza. To bardzo dobrze. Zbyt wiele jest do stracenia. 
Schronisko niesie, co prawda, zyski, ale i tłumy różnie zachowujących się wycieczkowiczów... 
Lepiej nawet nie wyobrażać sobie tłumów, zadeptujących Białą Wodę. 

 Dziś jedynym obiektem, jaki tam się znajduje, jest obozowisko taternickie, zwane Taboriskiem pod Wysoką. 


Drewniane podesty pod namioty, otacza wysoki cienisty las. 
A centralne miejsce na terenie taboriska, zajmuje drewniana, okrągła wiata z ławami i miejscem na palenisko. 
W przyzwoitym oddaleniu- drewniany kibelek. 
Jak to się skarżył Martin na forum, że ledwo po remoncie, a ,,uz ktosi rozbil dvere...;) :D .............................. 
 Jeśli pójdziemy prosto przez teren taboriska ( opuszczając szlak znakowany), powinniśmy zauważyć odchodzącą w prawo ścieżynkę. 
To wejście do Doliny Ciężkiej....
Doliny, która pośród tych najpiękniejszych, znajduje się w ścisłej czołówce.
Zawieszona wysoko, ponad stromym progiem, połyskująca oczyma stawów, wciska się pomiędzy załomy jednych z najbardziej stromych ścian. Otoczenie nie byle jakie. Same dostojne i wyniosłe, urwiste ściany. W tym najsłynniejsza- pionowa Galeria Małego Ganku, oraz uważana przez wielu za królową szczytów-Wysoka. Tuż za nią groźna ściana Rysów i Niżnych Rysów. A wszystko zamyka grań Żabiego Wyżniego i Młynarza...
Dolinka Ciężka była niegdyś na mapie szlaków. Jak również podejście z niej, ku przełęczy Waga, a następnie na Rysy.
Co prawda niewygodne, usypiste, piarżyste i trzeba dokładnie wiedzieć jak w nie najlepiej ,,uderzać''...Ale możliwe do przejścia.
  Z tego co widać szlak ku Ciężkiej- uczęszczany
  Tymczasem nasz szlak niebieski okrąża taborisko od jego lewej strony i zagłębia się w las, 
by po ok. 200 m. przeprowadzić przez mostek nad Świstowym Potokiem. 


W górę, wzdłuż potoku biegnie Dolina Świstowa. 
Szlaku tam brak, a byłaby to dość ciekawa alternatywa dla tych co już szli na Polski Grzebień- od strony Kaczej. 


Dolina biegnie bowiem między ramionami Świstowej Grani i Hrubej Turni i wychodzi bezpośrednio nad Zmarzły Staw pod Polskim Grzebieniem. 


Oprócz niego, w dolinie leżą jeszcze pomniejsze stawki- Świstowe Oka. 
Nasz szlak tymczasem, zaczyna wznosić się długimi, bardziej stromymi zakosami. 
Towarzyszą nam cały czas zarośla, wśród których prym wiodą potężne paprocie. 
Gdzieniegdzie, po głazach spływają wąskie strużki wody. 
Wkrótce do naszych uszu dociera wyraźny szum spadającej wody. 
Po prawej ręce, w prześwitach między drzewami, zauważmy urokliwy wodospad. 
 Z wysokiego progu Doliny Ciężkiej, niczym luźno spleciony warkocz, spływa Ciężka Siklawa.





To najwyższy tatrzański wodospad.
Wydostając się ponad piętro lasu, dostrzeżemy przed sobą kolejny wodospad. 




Kacza Siklawa spadająca z progu Doliny Kaczej, łącząc się z kolejnym, dobiegającym z lewa Potokiem Litworowym, daje tu początek- Białej Wodzie. 


Najbardziej, charakterystyczna, położona centralnie w Dolinie Kaczej- Zasłonista Turnia, 
jak gdyby, wychodzi ku nam na spotkanie. 




Wspinamy się wzdłuż szumiącej wstęgi Litworowego Potoku, 
by w końcu wydostać się na próg Doliny Kaczej i przekroczyć wspomniany. 
Mostku brak. Musimy przechodzić wprost po leżących w korycie- głazach. 


Uwaga wskazana. Część głazów się buja, większość jest śliska. 
Przekroczywszy potok, idziemy powoli ku górze. 
Odwracając się za siebie, zobaczymy szmaragdowe, jak gdyby zafarbowane zielenią, oko Kaczego Stawu. 


A ponad nim wyniosłe ściany Ganku, spadające ramieniem Kaczej Turni i Pustych Wież, aż do dna Białej Wody. 
Bliżej nas i słabo widoczny spośród morza kosówki, jeszcze jeden staw- Mały Kaczy. 
Oprócz tych dwóch, w pozornie niedostępnej dolince jest jeszcze jeden. 
Maleńki Jeleni Stawek, położony troszkę wyżej niż pozostałe, na tarasie skalnym, popod Pustymi Turniami, 
jest zupełnie niewidoczny z naszego szlaku. 
A niegdyś nad jego brzegiem, była nawet koleba dla strudzonych turystów... 
Zbudowana przez Pawła Vogla, po drugiej wojnie światowej, w wyposażeniu miała nawet niewielki piecyk! Z tego co wiadomo została zniszczona przez Straż Parku. Po co ułatwiać pozytywnie zakręconym, noclegowanie pośród cudów przyrody, prawda? ;)











Wokół potoku, cała gama różnorakich, kolorowych kwiatów, napite poduchy mchów i wielkie wanty skalne. 


Na jednym, sporych rozmiarów głazie, tuż obok strumienia, urządzamy sobie postój... 



   
   
   
   
   
   
                                        
   ..... >>> CIĄG DALSZY

2 komentarze:

  1. Cudowne zdjęcia, cudowny tekst i chylę czoło nad znajomością topografii.

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo dziękuję! Pozdrawiam i serdecznie zapraszam. Proszę wybaczyć że tak późno odpowiadam- kilka chwil spędzonych w górach pochłania bez reszty ;)

    OdpowiedzUsuń