czwartek, 24 listopada 2022

Szpiglasowy Wierch

Parę lat temu siedzieliśmy pod dachem schroniska w 5 Stawach i zastanawialiśmy się, które przejście do Morskiego Oka wybrać.
Wtedy padło na Świstówkę.
Parę słów o tej wycieczce- tutaj-
Świstówka Roztocka


I był to najlepszy wybór- bo gradowa burza jaka runęła w Szpiglasowy, skutecznie przegoniła wszystkich chętnych tamtej trasy.
My z podchodzenia na Świstową Czubę- mieliśmy niesamowity widok na kłębowiska chmur nad ,,Piątką'' z których wydostawały się tylko groźne pomruki i mignięcia błyskawic, a stawy w dolinie zmieniły się na ten czas w alchemiczne kotły...

Przyszedł więc czas by zapędzić się również na Szpiglasowy.
Wyruszyliśmy bardzo wcześnie z Palenicy.



-uszkodzenia po lipcowej powodzi- 2018 rok

.................................
Trasy przez Dolinę Roztoki nie ma co opisywać.
Dojście zielonym szlakiem- dokładnie to samo którym szliśmy na Świstówkę.
Zmieniamy tylko sposób podejścia na próg Doliny Pięciu Stawów.


Wtedy szliśmy obok Wielkiej Siklawy.

Teraz podejdziemy szlakiem czarnym, który odbija sporo wcześniej przed Siklawą i wspina się licznymi zakosami na stromiznę pod Niżną Kopą.


 

Nie widzimy więc Wielkiej Siklawy, ale mamy chociaż wgląd na położoną naprzeciw Buczynową Siklawę. Choć ta z racji oddalenia, nie robi wielkiego wrażenia.



Podziwiamy Wołoszyny, gdy przysłuchujący się nam- jakiś widocznie bardzo dumny z siebie i ze swej wiedzy- pan wcina się w rozmowę niepytany.
Upiera się jak osioł, nie obrażając osłów, że naprzeciwko mamy Granaty; bo on był na Granatach i on wie.
Nie ma sensu dyskusja, niech tam chłop się cieszy ,,swoją wiedzą''. 😉
Podejście czarnym łącznikiem jest męczące, schody są dość wysokie, toteż często przystajemy odpocząć.


Poza sporym wysiłkiem nie jest trudno.
Dookoła kosodrzewiny, a i przepaści nie straszą.


Wołoszyny są naprawdę potężne. (Wreszcie możemy się na nie napatrzeć. Bo w dzień wypadu na Świstówkę, nie mogliśmy ich podziwiać. Do połowy siedziały pod mgłami)-
-można dostrzec nawet szlakowskaz na Krzyżnem.



Wreszcie stajemy ponad progiem.
Na schronisku jak zwykle- turystów całkiem sporo.




Mijamy Przedni Staw Polski, a zaraz za nim najbardziej uroczy- Mały Staw.



Niegdyś stało nad nim maleńkie schronisko- pierwsze w dolinie.
Nie przetrwało do dzisiaj.
Teraz stoi tam budyneczek strażnicówki TPN.
Dochodzimy do skrzyżowania ze szlakiem wspinającym się od Siklawy.







Przekraczamy mostek i idziemy wgłąb doliny.
Miniemy odchodzące w prawo szlaki- pierwszy na Krzyżne i kolejny na Kozi Wierch.


Kolejnym będzie nasz żółty szlak na Szpiglasowy.
Jest on częścią trasy biegnącej z Koziej Przełęczy.



Mijamy Wielki Staw Polski z lewej i potężny ,,tyłek'' Koziego Wierchu z prawej.

Mimo wysokości na jakiej jesteśmy, w tej części doliny zaczynają się podmokłe, błotniste tereny.





W oddali, nad zachodnim brzegiem jeziora- widoczny stary kamienny schron.
Jest możliwość podejścia doń i obejrzenia sobie.
Co do wygody wewnątrz- to raczej jej brak, podłoga kamienisto- błotnista.
Ale w razie załamania pogody może być przydatny.


Wreszcie skręt na żółty szlak.
Idziemy chwilowo trawiastą równią. Na niej mały nienazwany stawek, okolony mszystą, nasiąkniętą darnią.


I jeszcze mniejsze oczka wodne po przeciwnej stronie.
Szlak jest dość wygodny, przekracza niknący w głębokiej darni potoczek wypadający z położonego wyżej Czarnego Stawu Polskiego i zaczyna wspinać się zdecydowanie ku górze.




Wydostajemy się na pokryty gruzowiskami taras poniżej Niżnego Kostura i tam postanawiamy troszkę odpocząć.
Ładne widoki na boczne, wyższe piętra doliny położone naprzeciwko, zawieszone pod Orlą Percią.



A schronisko wydaje się stąd takie niepozorne...
Zbliżamy się do ścian Liptowskich Murów- piękna grań w której leży Szpiglasowy.
 

Szkoda, że niestety objęta rezerwatem i ,,teoretycznie'' niedostępna.
A nie jest trudna i szlak nią byłby wyjątkowo piękny.
Ale że to grań graniczna, to nie ma szans na porozumienie.
Wszak już kiedyś chciano wytyczyć tędy szlak, ale ówczesna Czechosłowacja  sprzeciwiła się.
...
Ścieżka wiodąca ku łańcuchom- wygodna. Szerokie i stabilne głazy.



Widać wreszcie większość niebieskich tafli jezior.
No bo tylko Zadni i Wole Oko kryją się na wyższym tarasie doliny, poniżej Gładkiej Przełęczy.
Co ciekawe- Wole Oko jest szóstym stawem na ,,Piątce''.
A nie liczonym, bo niby okresowym. Choć mimo tej ,,okresowości'' zwykle nie zanika całkowicie.
I wreszcie- wyczekiwane urozmaicenie trasy, czyli łańcuszki.



Ten pierwszy, ponad dość nieprzyjemnym żlebem- jest szczególnie potrzebny.
Żlebik jest dość stromy, żwirowato- piaszczysty i bez łańcucha, łatwo by tu było zjechać.
Gdy już to pokonamy, pojawia się garbata ściana.



Ona również pokryta jest łańcuchami i wyprowadza już na samą Szpiglasową Przełęcz.
Ten odcinek jest bardzo fajny i podchodzić tędy to sama przyjemność.




Na przełęczy wspaniałe widoki.
Najpiękniej prezentują się Mięguszowieckie Szczyty.


Nad przełęczą pochyla się ,,wołowym'' ogromem- Miedziane. Oczywiście bezsensownie objęte rezerwatem, bo jakże by inaczej.



Ścieżki wydeptane i wyraźne prowadzą z przełęczy.
Ale sam szczyt jest tak potężny, można powiedzieć że rodem z Tatr Zachodnich; że od razu widać, iż zdobycie go to spory wysiłek.
Widać również kocioł Czarnego Stawu pod Rysami.


 


Do Szpiglasowego jeszcze kawałek- ok. 20 minut.
Z pozycji przełęczy, to taka kupka z wyrastającymi grupkami skałek.






Wreszcie jest szansa spojrzeć w Ciemne Smreczyny, które miałam nadzieję ujrzeć niegdyś z Koprowego.
Tyle, że wtedy mgły na to nie pozwoliły.
A teraz widoczność jest doskonała i można się pozachwycać.
Co prawda widać tylko niżej położony ze stawów Ciemnych Smreczyn. Ten wyższy zasłania boczne ramię kolejnego szczytu w grani Liptowskich Murów- konkretnie Dziurawej Czuby.


Nad Ciemnymi Smreczynami- pochyla się Pośredni Wierszyk, który wsiąka swą granią w Koprowy Szczyt, a zza niego dumnie piętrzy się Hruby ze swoimi przybocznymi.


Ktoś szuka spokoju na dalszej grani Liptowskich Murów-


A daleko w dole- szeroka Dolina Koprowa.

Z tego co widać i tam już buszuje kornik... 😞
A po stronie ,,5'', wreszcie ukazuje się Zadni Staw Polski, wciśnięty w piargi pod Świnicą.



Tak długo czekaliśmy z wejściem na Szpiglasowy, tak długo obawialiśmy się tam ruszyć...
A to wspaniały, przepiękny szlak!
I nie napiszę, że warto zobaczyć, ale że jest to konieczne. 😊
Zejdziemy oczywiście tak, jak wypada, aby domknąć pętelkę- czyli żółtym szlakiem do Doliny Rybiego Potoku, nad Morskie Oko.
Najpierw trzeba wrócić na Szpiglasową Przełęcz.






Z przełęczy, trasa schodzi długimi zakosami i z tego co widać, jest o wiele bardziej monotonna.




Na tyle, aby cieszyć się, że postanowiliśmy pokonywać ją w tym, a nie w odwrotnym kierunku.
Po pokonaniu pierwszego długiego zakosu, gdzieś na wysokości Szpiglasowej Kopki, na grupkę skał poniżej wychodzi leniwie futrzany mieszkaniec Tatr- świstak.
Minę ma raczej znudzoną... 😉



Nawet nie boi się przechodzących.
Wygina się, przegina i przekrzywia łepek jakby to on przyglądał się bardziej nam, niż my jemu. Można by rzec- pozuje.😊





To i dłuższy czas spędzamy na podziwianiu wdzięcznego stworzonka.
Poniżej zwierzątka, na skalnych tarasach poniżej Kopki, maleńki stawek, który jest niewidoczny z innych szlaków- Stawek na Kopkach.



Kolejne zakosy i kolejna niespodzianka. Tym razem- dwie kozice, dokładnie na szlaku.
Toteż ruch turystyczny w obie strony- zostaje zatrzymany.
Nikt nie chce przeszkadzać kamzikom... 😉





Po kilku minutach- koziczki same postanawiają zmienić miejsce popasu.
Idziemy do Dolinki za Mnichem, w której powinien witać nas długi Stawek Staszica.
Tym razem wita w znikomej okazałości.😉
Lato było widocznie na tyle suche, że ze stawku pozostała część położona niżej, podczas gdy reszta stała się kamienistą, suchą niecką.





Stawek bowiem w deszczowe lata zajmuje sobą pokaźny teren, a czasem nawet zalewa położony tuż obok- szlak na Wrota Chałubińskiego.
Gdy jest średnia ilość opadów- dzieli się na dwa stawki.
Z góry widać najlepiej, jaki ma zwykle zasięg.
Rozciągnięty owal jest ciemniejszy, niż otaczające go gruzowisko.



Teraz- ta część, która jest położona wyżej- to ciemniejąca, sucha plama. Niżej mamy nieco okrojony, wąski kształt wypełniony wodą z granatową, skalną otoczką.
Nie jest jeszcze tak skrajnie sucho, skoro nie zniknął całkowicie- bo i to potrafi.
Ponad stawkiem widoczna niżej- nitka szlaku na Wrota, a wyżej taternicka ścieżka na Mnicha.
Docieramy do rozstajów pod Mnichem.



Nie zatrzymujemy się, bo i nie było czym się zmęczyć przy schodzeniu.
Na rozstajach sporo odpoczywających.
Jeszcze godzinka do Morskiego Oka.
Ceprostradę przecina kilka potoczków, spływających od Miedzianego.



Pojawiają się orzechówki- nieodłączne towarzyszki turystów... szczególnie tych posilających się. 😉
To takie a'la sroki terenów górskich- czyli złodziejki i łakomczuchy.

Nawet nie zaglądamy pod schronisko. Gwar jaki niesie się na odległość i ostatecznie widoczna ilość przybyłych, skutecznie popycha do szybkiego odwrotu.


Czeka nas najmniej przyjemny odcinek asfaltu.
Nie wiem, czy jest ktoś kto wracając tędy nie modlił się aby jak najszybciej dotrzeć do tej nieszczęsnej Palenicy.
O ile w górę- idzie się jako tako, a tyle w dół, to już ćwiczenie cierpliwości i siły woli.
Mijamy Włosienicę i mijamy pokaźną kolejkę tych, którzy siły woli ćwiczyć nie zamierzają.
I nieliczne zięby posilające się okruszkami zostawionymi przez turystów.
Kolejne skróty, kolejne zakola...

Miłym akcentem na zakończenie dnia, jest spotkanie w ostatnim, charakterystycznym zakolu tuż przed Palenicą
(ponad mostkiem, którym wiódł stary, zamknięty szlak ku Schronisku na Roztoce)
- łani.



Ta, nie robiąc sobie nic z gapiów, z których sporo pstryka jej zdjęcia (my też ;) )
; spokojnie podgryza wszystko co wydaje się godne uwagi i nie zamierza oddalać się od szosy.
Jeszcze kilka zdjęć-
 




Napatrzywszy się wystarczająco, ruszamy na jeszcze zatłoczony parking, pakujemy się do samochodu, odcinając się tym samym od nieznośnego gwaru
i zmykamy w kierunku kwatery.

Piękny dzień, piękna trasa, sporo zdjęć i jeszcze więcej wspomnień.
A tego nie da się kupić za żadne pieniądze.
I biedny ten, kto żałuje sobie tych pięknych przeżyć.Woli żyć po to by siedzieć na pieniądzach, gromadzić je, nic nie zobaczyć, bo szkoda kasy i umrzeć niezauważenie...
To jest dopiero skrajna nędza, godna współczucia.
Bogaty jest ten kto docenić umie cuda otaczającego świata i zdaje sobie sprawę z tego jak to jest bezcenne.
Tego nikt nigdy mu nie zabierze, w przeciwieństwie do materialnych bogactw z którymi bywa różnie...
Dziś są, a jutro kto wie 😉

,,Znalazłam Cię Boże,
w tym twardym granicie,
Znalazłam w perlistym strumieniu...
W zachodzie Cię słońca znalazłam i świcie.
Tam pełnym jest życie!
W mgieł drżeniu... ''








😉