środa, 15 czerwca 2022

Dolina Jaworowa

***
Pod przymkniętymi powiekami

widzę je znowu w drżeniu świtu

znów wyrastają jak z niebytu

dumne urwiska szklącej grani

raniąc bezkresną dal błękitu

Wychodzą ku mnie z mgieł otchłani.


I z wiatrem śmiech pokoleń ku mnie,

z rozpadlin głazów wydobywa
i strumień co wciąż przez nie spływa,
przynosi kroki które dumnie
Wciąż stawia pamięć wiecznie żywa!
I stawiam stopy w ślady, które
przede mną kładli kochający
te święte szczyty, ich naturę
ten blask co przez nie jaśniejący!
I oczu nie chcę zbyt otwierać
niech czuję miękki dotyk trawy
niech czuję rześki oddech góry
Niech Duch Tatr wierny... mi łaskawy 🧡
................*** la mia creatività***
Mój wiersz autorski 😊

************************


Zawsze nieodmiennie zachwyca fakt, że mimo upływu wieków, mimo naiwnie mieniących się ,,właścicielami'' ponad tym światem, a przemijających nieubłaganie- tychże różnej maści ,,dupków''; góry trwają niezmiennie, a my możemy dreptać tymi samymi ścieżynami, które niegdyś znaczyły stopy poprzedzających nas na osi czasu...
I nikt tego nie zmieni, nawet ich mocno psychicznie potargane nakazy i zakazy...

Zielona, piękna, tajemnicza...
Czy szumią w niej jawory...?
Hmmm ciężko stwierdzić, jakoś nie szukałam ich wzrokiem wkraczając w jej podwoje.


Pewne że brak w niej zasięgu telefonicznego. 😉
Przynajmniej tego operatora, z którego wątpliwej jakości usług przyszło nam korzystać.
Zasięg znika już na początku i nigdzie na całej długości urokliwej trasy- nie pojawia się.

Równie urocza, a do tego mniej zadeptana niż położona bliżej- Dolina Białej Wody.
Od tej drugiej oddziela ją masyw Szerokiej Jaworzyńskiej, olbrzymiej ,,kobyły'', robiącej wrażenie nawet z odległych punktów widokowych Podhala.

-tu akurat od strony Koperszadów...


Ujście Doliny Jaworowej, znajduje się w Tatrzańskiej Jaworzynie.
Większość mieszkańców jest zatrudniona przez Tanap.
Czyli przez włodarza tych terenów.
Podobnie jak wcześniej, kiedy to tymi terenami zarządzał pruski książę- Christian Hohenlohe.
Zapewnił on mieszkańcom pracę i godne życie.
Był dobrym gospodarzem i jest wspominany z szacunkiem.
Spoczywa wraz z żoną na wzgórzu jaworzyńskiego cmentarza, tuż za drewnianym Kościołem; wybudowanym zresztą z jego polecenia i funduszy.

Mimo fanaberii księcia, jakim było stworzenie rezerwatu łowieckiego- do którego wstęp miał tylko on i wybrańcy; zasługi jego dla regionu są nieocenione.

Jeśli kto zajrzy do Jaworzyny, warto zainteresować się wspaniałym pałacykiem myśliwskim, wybudowanym przez księcia, dokładnie po przeciwnej od Tatr, stronie wsi (na Maćkowej Polanie).
W pobliżu charakterystyczny, półkolisty budynek hotelu Kolowrat (Montfort). Drogowskazy poprowadzą, ciężko nie trafić.
Widoki z polany na wspaniałe Tatry Bielskie.
Drewniany pałacyk robi wrażenie już z zewnątrz.
Podobno można go zwiedzać w czwartki, za wyjątkiem, gdy przypada święto.
Książę wytyczył w okolicy zaledwie trzy szlaki dla turystów.
Resztę terenu ogrodzono.
A resztki zardzewiałych ogrodzeń, można jeszcze odkryć tam, gdzie zaglądają nieliczni.
Szkoda że od tamtych czasów, nowy włodarz nic nie zmienił.
Szlaki są nadal trzy, a resztą terenu jest objęta rezerwatem ścisłym, do którego ,,zgodnie z nazwą'' 😉...wstęp mają pilarze, leśnicy i myśliwi.😕

Christian Hohenlohe jest wspominany jako dobry i sprawiedliwy zarządca.
Dla nas ciekawostką powinien być fakt, że
Książę był tym, co to prawował się z Hrabią Zamojskim o nasze Morskie Oko.
Na szczęście, czy na nieszczęście przegrał.
Podobnie jak próbę pozyskania Szczyrbskiego Plesa.
Niemniej jednak- cały region za jego władania- rozkwitł zarówno gospodarczo jak i turystycznie.
Co równie ciekawe, po pierwszej wojnie światowej- Książę zaproponował ,,po cichu'' polskiemu rządowi sprzedaż swoich dóbr.
Ale jak widać, Polska nigdy nie miała szczęścia do mądrych rządzących ( ...no może poza zamierzchłymi latami ,,złotego wieku'').
Ówczesny rząd uznał Tatry Bielskie i Jaworzyńskie, za kupę kamieni i nie skorzystał z oferty.
Jak to się mówi- głupich nie sieją... I wczoraj i dziś.
Kto wie, może dziś te przepiękne rejony, byłyby polskie.
A tak to z oferty ochoczo skorzystała Czechosłowacja.

No to jesteśmy w Tatrzańskiej, nazywanej też Spiską- Jaworzynie.
Wcześniej można było postawić samochód na niewielkim terenie przed Kościołem.
Ale już jakiś czas temu jeździła policja i sprawdzała, czy aby na pewno właściciele zwiedzają teren przykościelny, a nie poszli na szlaki. Za to drugie były mandaty.
Stawialiśmy również w okolicy poczty... - spore pobocze przy największym zakręcie we wsi.
Dziś, szczerze mówiąc, nie mam pojęcia, gdzie najlepiej, aby nie narazić się nikomu w okolicy.
Dolina Jaworowa, dłuższy czas była zamknięta dla turystów...
Jak nie powódź, to wichura nabroiła; no i skutki dłuższy czas były usuwane.
Toteż nie interesowaliśmy się na razie, co z parkowaniem.

Ale wracając do wspomnień i krótkiego wypadu w zieloną otchłań Jaworowej...
Początek szlaku to wąska droga asfaltowa, wybiegająca dokładnie z ostrego zakrętu za Kościołem, a przed przystankiem autobusowym.
Stąd jeżdżą najwcześniejsze autobusy w kierunku Popradu.
Nie z Łysej Polany!
Rozwidlony, masywny szlakowskaz u wylotu drogi.
Mijamy kilka domostw, ostatecznie spory budynek należący do Tanap-u.
Stąd ponad 5 godzin na Lodową Przełęcz (sympatycznie po słowacku nazwaną- Sedielko)
Tam nie pójdziemy.
Zamierzamy dotrzeć zaledwie do końca najniżej położonego piętra doliny.


Taki dzień spacerowy.
Wyniosłe szczyty osiadłe ponad doliną widoczne są już od początku naszego szlaku.
Królem jest zdecydowanie Lodowy Szczyt.
Bo ok.15 minutach mijamy odbicie w kierunku Doliny Szerokiej, okolonej ramionami Szerokiej Jaworzyńskiej.
Przy wejściu znak zakazujący wstępu. Widać w głębi domki robotników leśnych, dalej znajduje się również leśniczówka.
Idziemy prosto.
Asfalt będzie nam towarzyszył aż do rozwidlenia szlaków, tj. przez ok. 40-50 minut, licząc od początku trasy.
Zbliżamy się do szumiącego, wartkiego nurtu potoku Jaworowego Potoku.


Koryto szerokie, wyścielone na bogato białymi kamieniami.
W 2018 roku, w lipcu, ów na co dzień szemrzący łagodnie potok, runął na szlak z taką siłą, że utworzył wyrwy w asfaltowej drodze.
Ponad drzewami, po lewej ukazuje się niesamowicie stromy z tej strony- Murań.
 


Naprzeciw niego- lesisty Goły Wierch.
Szlaban ponad szlakiem w Jaworową, a w przeciwnym kierunku przerzucony mostek nad potokiem.


Tam podążaliśmy swego czasu w kierunku Zadnich Koperszadów i Tatr Bielskich.
A szlak jest przecudny i latem obfitujący w owoce-
Zadnie Koperszady- tutaj

Chyba nigdzie indziej nie widziałam tyle czerwonych porzeczek, co tam.
......................
Przed nami dumnie wyrastają w niebo- granity Kołowego, Baranich Rogów i Lodowego z charakterystycznym ,,zębem'' od lewej- którym jest Śnieżny Szczyt.



Pójdziemy spokojną, czasem wznoszącą się drogą, w ich kierunku; po lewej mając potok, a po prawej niezbyt przychylne zbocza ramienia Szerokiej Jaworzyńskiej- konkretnie jednego z jej wyskoków, ,,czule'' zwanego Babosiem. 😉


Mały Baboś i Wielki Baboś (po polsku ten drugi to Suchy Wierch Jaworowy... Jak zwykle musi być wszystko pomieszane)

Szlak odsuwa się wreszcie od zboczy i przekracza dużą polanę porosłą maliniskami, młodymi drzewkami i wierzbówką.





Na niej poustawiano sporo pułapek na kornika drukarza.
Widoki naokoło dość rozległe.
Mijamy polanę i droga staje się o wiele węższą ścieżką.
Widoczna po prawej- biała, pionowa ściana, to Murowana Skała, znak rozpoznawczy szczytu o nazwie Murowany Koszar.




Przed nim znaczne obniżenie grani- Sucha Przełęcz. Dawniej wykorzystywana do wejścia na grań i jako przejście do sąsiedniej Doliny Szerokiej.


Dziś mocno zarośnięta chaszczami i zawalona wiatrołomami.
Na wysokości Suchej Przełęczy- ciekawie rzeźbione ławeczki.
Słowacy lubią takie ozdoby.




W lasach można często trafić na drewniane grzybki przy szlaku.
Dalej ścieżka coraz węższa, trawiasto- kamienista.
Mijamy powoli boczną grań odchodzącą od Kołowego.




Za nią ciemna i cicha boczna odnoga naszej doliny- Dolina Czarna Jaworowa.
Chwilowo zbliżamy się do potoku.




Gdzieś w tych okolicach rozpoczynała się ścieżynka ku Czarnej Jaworowej.
Stary mostek, po którym można było tam dotrzeć, dawno skończył w wodach potoku.
Dziś ciekawscy muszę kombinować z przedostaniem się na drugą stronę.

Wreszcie docieramy do zarastającej Jaworowej Polany.
Przy stojącym w pobliżu stole sporo turystów. Wydaje się, że to piknik rodzinny.
Szlak wzniósł się już znacznie nad potokiem.




We mgłach po lewej- strażniczka wejścia do doliny Czarnej- charakterystyczna Śnieżna Turnia.
Lodowy nie chce się pokazać.
Raptem ,,do kolan'' 😉
Resztę kryją chmury.
Szeroka Jaworzyńska za to słoneczna i przyjazna.


Za polaną sporo uschniętych świerków, liczne wiatrołomy i na bogato- paprocie i jagody.
Poza smutnymi drzewami widać domek; zapewne własność Tanap.



Zanim kornik dopadł te okolice- domek był zapewne niewidoczny...
Ciekawa miejscówka, choć zdaje się mocno zniszczona.
Okno na poddaszu raczej wybite, ale blaszany dach cały i raczej niedawno malowany, lub wymieniany.
Dojrzałam napis przy nieobecnych drzwiach- ,,Rezervácia ryb''...
Nie wiem jak chata prezentuje się z bliska, bo nie chciało nam się przedzierać.


Wyżej w lesie, drogę przecina nam potoczek. Zielony Potok z zawieszonej tuż pod szczytem Szerokiej Jaworzyńskiej- Zielonej Doliny Jaworowej.
Możliwość dotarcia na szczyt Szerokiej.
Droga uczęszczana, choć jej wlot nie jest zbyt ,,czytelny''.


Po prawej ponad lasem wybitne turnie bocznej grani Żabiego Jaworowego Wierchu.

Gdy wyjdziemy z ciemnego lasu, drogę otuli nam kosodrzewina.
Tu szlak wznosi się odrobinę zdecydowaniej.
W zakolu ławeczka.
Ścieżka dość wąska.





Zbliżamy się wreszcie do potoku, który od odnogi ku Czarnej Jaworowej, został sporo niżej.
Teraz płynie towarzysko tuż obok szlaku.


Nabierają wyniosłości Jaworowe Szczyty- dumny mur zamykający dolinę. Te które stały się pomostem ku wieczności dla Klimka Bachledy i dla taternika, któremu śpieszył na ratunek- Stanisława Szulakiewicza.
Spora wyrwa Hakowatej Przełęczy (Stara nazwa... Dziś używa się określenia- Wyżnia Rówienkowa Przełęcz), tuż poniżej Małego Jaworowego Szczytu, to miejsce w którym zginął Klimek.


Kosodrzewina zanika. Rozchodzi się nielicznymi plamami gdzieś na boki.
Jesteśmy na wysokości zawieszonej ponad nami, po prawej stronie Dolinki Żabiej Jaworowej.


Ta również ma swój stawek, z którego spływa Żabi potok, łączący swe siły z potokiem Jaworowym.




Rozległa, kwiecista łąka dookoła i drewniany mostek nad potokiem.
Przechodzimy na drugą stronę.
I jeszcze kawałeczek (ok.15 minut) w kierunku Zadniej Jaworowej Doliny, która już ostrzej wynosi ku Lodowej Przełęczy.
Przy szlaku olbrzymi głaz z oparciem, niczym skalny fotel.
Wdrapujemy się na niego i rozsiadamy.


Jest nawet oparcie zza którego nawet nie widzą nas nadchodzący turyści.
A my mamy widok na skalny mur Jaworowych, stopy Lodowego, wstęp do księżycowej Zadniej Jaworowej i piękne, zielone ujście doliny ku Tatrzańskiej Jaworzynie, skąd przyszliśmy...





Tu postanawiamy posiedzieć długo.
Nie zawsze trzeba się śpieszyć, nie zawsze trzeba zdobywać ,,najwyższe''.
I nie nudzi nam się wpatrywanie w otoczenie.
Sedielka, z tego ,,posiedzenia'' jeszcze nie widać. Gdybyśmy podeszli odrobinę wyżej, ku Zadniemu Stawkowi, dopiero wtedy.
Dolina skręca tu bowiem o lekko ponad 90 st. A przełęcz kryje się za pobliskim garbem Sobkowej Uboczy. (Najniższy stopień ramienia Lodowego.)
Dalszy szlak pnie się męcząco usypiskami ku grani.
...
Lodowa Przełęcz, czy ogólnie Dolina Jaworowa ma swoje mroczne tajemnice.
Każdy kto interesuje się Tatrami słyszał o tragedii jaka rozegrała się w tych okolicach w 1925 roku, na początku sierpnia.
Warto odszukać informacje i poczytać.
A nie ma sensu, aby tu opisywać to po raz kolejny.
W każdym bądź razie, kto jeszcze nie wie o czym mowa, warto aby się dowiedział. :)
Pamiętajmy, iż król przewodników tatrzańskich zginął w tych okolicach, również na początku sierpnia.
Sezon letni był w pełni, teoretycznie można było spodziewać się ciepła. Obydwa tragiczne wypadki miały miejsce na początku sierpnia.
Tymczasem pogoda skręciła nagle w kierunku zimy, nie dając wielkich szans.
I tak w przypadku Klimka i rodziny Kaszniców- warunki atmosferyczne miały decydujący wpływ na bieg wydarzeń.
Dolina Jaworowa i spiętrzony nad nią górski majestat robią niesamowite wrażenie.
Powrót tą samą trasą... Inaczej się nie da; jeśli nie wybieramy się nigdzie wyżej.




Sama dolina do momentu do którego my doszliśmy ma długość ok. 9 km.
Na spokojny spacer, bez wygłupów, tak żeby popodziwiać otoczenie, trzeba przeznaczyć ok. 4 godzin w jedną stronę.
Jeśli chce się znaleźć coś więcej, chociażby zakazane ścieżyny, no to nawet więcej.
Jaworowa to doskonały wybór na rodzinną wędrówkę nawet z najmłodszymi.
No i jak wszędzie w górach- satysfakcja gwarantowana pod warunkiem pięknej pogody.
Nie przekonują mnie idealistyczne teksty, że w górach nie ma złej pogody. Bzdura.
Jak mam iść i zmoknąć i zmarznąć, a jeszcze może się przeziębić, do tego nic nie zobaczyć poza wiszącymi chmurzyskami, to nie będzie udana wyprawa. Nawet zdjęcia nie mają wtedy sensu.
Cisza i spokój, nawet w szczycie sezonu letniego w Jaworowej są pewne.
A to w Tatrach Wysokich prawdziwa rzadkość...