piątek, 4 marca 2016

Kasprowy- Goryczkowe- Kopa Kondracka


Szlak łatwy i bardzo efektowny. 
Jeśli zaczniemy od dołu, albo przedłużymy o Giewont- to i całodniowy. 



 

Wychodzimy ponad doliny, otwierają się przed nami widoki. 
Nie tylko na naszą stronę ale i na Słowację.
Dla oszczędności czasu (ale nie pieniędzy :D ; więc trzeba się zastanowić na wyborem ), na Kasprowy można wjechać kolejką. 
Ale jeśli kondycja przyzwoita, lepiej wyjść wcześniej i zacząć od podstaw ;)




 Widok na Myślenickie Turnie

Najprościej przez Myślenickie Turnie- ok. 3.5 h.
Przez Jaworzynkę- zwykle nie podchodzimy; nie lubię długiego, męczącego podejścia na Karczmisko.
No i trochę dłużej- ok.4-4.5 h.
Porównywalny czas- również ok. 4 godzin, przez Boczań.




Warto jednak docenić zielony szlak przez Myślenickie- mamy wgląd na zwykle nieoglądaną dolinę Bystrej, 
aż do Goryczkowej- z jednej strony 
i zarosłą dolinę Kasprową- z drugiej strony. 
Dawniej obydwie doskonale znane pasterzom i ...kłusownikom ;)




Przez Uhrocie Kasprowe w okolicach Bałdy- możliwe było przejście na Gąsienicową. Jak również przez Stare Szałasiska i przełęcz Mechy...
Niestety grań Uhrocia Kasprowego i stok zbiegający ku południu, 
to dziś nieprzebyty łan kosówki.
Dolina zarosła lasem, a w górnych granicach kosodrzewiną. 
Są stanowiska limby. Bytują tu również niedźwiedzie.
Niegdyś wypasana i  często odwiedzana, ze względu na bliskość dawnego ośrodka hutniczego w Kuźnicach i kopalnię rudy żelaza- usytuowaną na Starych Szałasiskach.
Jedyny staw Doliny Kasprowej- mały Stawek Kasprowy- 
to zawalony połamanymi gałęziami, trochę dyskusyjnej urody zbiornik wodny.
No chyba, że liczyć jeszcze Wywierzysko pod ścianami Zawratu Kasprowego.
Częściowo, te tereny można podziwiać jadąc kolejką, ale to krótko trwa...



Lepiej z pieszego szlaku. Zawsze można się zatrzymać, popatrzeć ile się chce. Pomóc sobie lornetką. 
Koniecznie oglądajcie się za siebie! 
Często wiele tracimy nie wiedząc co mamy za plecami ;)
Nooo ja osobiście trochę z tym przesadzam. :D 
Problem w tym, że nigdy nie mogę się napatrzeć, nigdy mi dość. 
Tak człowiek chce mieć widoków ,,na zapas''.


Zamknąć wszystko w pamięci. 
I z każdej strony i kilka fotek w każdym miejscu, bo a nuż któraś nie wyjdzie. 
A aparat jest jaki jest, niestety. I ma swoje odchyłki.
A tu krok dalej, z innej perspektywy jeszcze piękniej...
 I tak czas umyka. Dzięki temu nie wyrabiam się w podanych czasach przejść, nawet gdy dodam zapas.
Ostatnio w ciągu dnia napstrykałam prawie 500 zdjęć...
No i marnie odpoczywam, bo co mi  się spodoba, zaraz muszę uwiecznić ;)

Myślę, że co jak co, ale góry muszą być w niebie! Na pewno są bramami raju. 
Albo Bóg, na tamtym świecie, pozwoli nam na króciutkie wypady tutaj... ;)
..................................................................................................
Po prawej stronie zimowy szlak przez Goryczkowy Kocioł.
Przy dolnej stacji kolejki krzesełkowej, ruiny schroniska Polaka.



Schron niegdyś bardzo ciepło oceniany przez turystów i narciarzy.

Straszliwa siła natury przerwała życie właścicieli i położyła kres istnieniu zabudowań.
Lawina była tak potężna, że zwały śniegu wyrwały po drodze olbrzymie połaci kosówki i smreków, przewaliły się przez potok i pogrzebały 5 ludzkich istnień. 
Całe Zakopane ruszyło wtedy na ratunek. Niestety. 
Oprócz małżeństwa Marcinowskich- właścicieli schroniska, zginęło trzech żołnierzy patrolujących granicę. 
Schodząc od strony Kasprowego, przycupnęli oni na ławce przed schronem, aby odpocząć.

-zdjęcie z Wikipedii


 
Szałas Króla

Wraz ze schroniskiem Polaka, lawina zmiotła położone opodal schronisko Króla. 
Ani jednego, ani drugiego nigdy nie odbudowano. 
Fakt, że miejsce naprzeciw żlebu, którym zeszła lawina, nie byłoby odpowiednie na odbudowę, ze względów bezpieczeństwa...

Dolina Goryczkowa również była wypasana. 
Ale od kiedy wiadomo kto przejął pieczę nad tymi terenami, wypasu zabroniono. Dla ,,ochrony'' przyrody. Za to otwarto podwoje dla narciarstwa w tym rejonie. 
I ten biznes jakoś nie kłóci się z ochroną przyrody ;) 
Owce i pasterze nie płacili, narciarze sypią kasą za możliwość poszusowania
To jest ta ,,skromna'' różnica, dla której można z postawy ,,chroniącej przyrodę'' troszeczkę ustąpić :P

O samym szlaku na Kasprowy kiedy indziej. 
Jak wzbogacę się o więcej fotek z tej trasy.
Sam szlak ucierpiał podczas grudniowego halnego- 2013 roku. 
I dłuższy czas pozostawał zamknięty.
Stracił trochę uroku. Szczególnie blisko wylotu doliny, gdzie dawniej szumiały smreki na Jaworzyńskich Czołach, dziś pozbawione drzew- puste place. 
Tak że moje przyszłe fotki będą uboższe, niż wasze; jeśli zrobiliście je przed wspomnianym halnym.



Jakkolwiek tam dotarliśmy- jesteśmy na Kasprowym Wierchu.
Widoki znane powszechnie- głównie ze względu na obecność kolejki, a więc łatwą dostępność szczytu.
W kierunku północnym możemy przypatrywać się wjeżdżającym wagonikom.




W dole już wspomniana Dolina Kasprowa, a raczej jej jedna odnoga- czyli Sucha Kasprowa, ku której opada stromy, choć w górnej części trawiasty- Żleb pod Palcem.



Fajna turnica po lewej stronie żlebu- to właśnie Palec. 
W dole maleńka siostrzyczka Palca ;) 

Na południu raczej niedoceniana słowacka Dolina Cicha.




Zielona, mało charakterna. 
Jest potężną doliną walną z licznymi odnogami, a jej ujście znajduje się w okolicach gdzie jak to się kiedyś mówiło ,,psy dup*ami szczekają''. :D
W okolicach wsi Podbańska. Miejsca gdzie nie mając własnego transportu, ciężko się dostać. 
 No chyba, że mamy dzień w zapasie i dodrepczemy tam na własnych nogach- od Szczyrbskiego Jeziora.
 Magistrala za Szczyrbskim w kierunku Tatr Zachodnich- to czarna dziura. 
Wielka szkoda, że logistyka w tych rejonach jest praktycznie żadna. Jest gorzej niż z drugiej strony-tj. od naszego Chochołowa, przez słowacką Suchą Horę, ku Zubercowi. 
Tam jeszcze jako tako da się dojechać. Choć nie bez problemów (godziny odjazdów i liczba autobusów pozostawiają sporo do życzenia), ale jednak się da.
Tymczasem Szczyrbskie- Jalovec- Huty to już katastrofa. 
Tylko swój samochód, albo dzień-dwa w zanadrzu na ,,dobiegnięcie'' w tamte rejony ;) ... Zależy jak daleko chcemy dobiec... ;)))
.....................................................................................
W kierunku zachodnim, widoczna gałąź Doliny Cichej, wbiegająca aż pod Tomanową Przełęcz- Dolina Tomanowa Liptowska.
Ponad nią grań główna. Goryczkowe i Suche Czuby, Czerwone Wierchy. 
Dalej zamknięty odcinek od Ciemniaka, przez Tomanowy Wierch i jego boczne ramię- Tomanowy Wierch Liptowski.
W kierunku wschodnim, zupełnie odmienna...Dolina Walentkowa. 
W swej górnej części - kamienne pustkowie ścielące się u stóp Świnicy . 
I nieco dalej- za bocznym ramieniem Walentkowego Wierchu, 
tzw. Koniem, Dolinka Wierchcicha.

Świnica to szczyt licznie odwiedzany. Właśnie za względu na bliskość kolejki linowej. 
Często turyści wjeżdżając na Kasprowy, rozpędzają się właśnie na Świnicę.
Dobrze położony, no i jednak dwutysięcznik ;) .
Trasa niezbyt trudna, ale nie wolno jej bagatelizować.
Są miejsca, które przy braku uwagi, lub złej pogodzie mogą być niebezpieczne.
No i lepiej zrezygnować ze Świnicy, gdy podejrzewane są burze.
Jak przystało bowiem na królową, Świnica jest obwieszona biżuterią. A łańcuchy przy burzy...wiadomo.
Dalej za Świnicą,  szczyty Orlej Perci. A przy dobrej pogodzie, dostrzeżemy również odległe olbrzymy tatrzańskie.
Po północnej stronie nasze, polskie tereny. 
Wspomniana już- zielona Dolina Kasprowa i Goryczkowa. Oddzielone od siebie bocznym ramieniem Kasprowego, w kierunku Myślenickich Turni.
Kolejne boczne ramię- wysuwa się w kierunku północno-wschodnim. 
Uhrocie Kasprowe- kosówkowa dżungla pomiędzy Doliną Kasprową i Gąsienicową.

Zielona Gąsienicowa mruga do nas licznymi oczkami stawów. Niektóre z nich zatopione pośród kosówek, niektóre kryją się w rumowiskach głazów. Nie wszystkie uda się dostrzec z tego położenia.



I szkoda, że nie do każdego da się podejść. 
Liczbę wszystkich stawów doliny ustalono na 22- po zielonej stronie; plus 2 po stronie czarnej. Ta liczba się zmienia.
Mniejsze oczka wodne nawet nie są uwzględnione w rejestrze. 
Np. powyżej Mokrej Jamy- w gąszczu kosówek, kryje się nieznany, bezimienny stawek.  
Dodatkowo niektóre oczka, tracą całkowicie wodę, w wyjątkowo suche lata. A niektóre wyschły bezpowrotnie. 
Choć ostatnio trafiłam na informację, że uznany za wyschnięty- Samotniak, doskonale się miewa i wcale nie wysechł....
Dobrze by było, ponieważ w moich planach jest namierzyć i uwiecznić fotograficznie wszystkie stawki doliny... ;)
Górna część Gąsienicowej- podchodząca pod Uhrocie i Kasprowy, to tzw. Sucha Dolina Stawiańska. Zwana też Kasprowym, lub Gąsienicowym Kotłem. 
I zgodnie z nazwą, nie może się ona poszczycić żadnym stawem.




Kotłem poprowadzona jest trasa narciarska. 
Chociaż na tym terenie są stanowiska turzycy Lachenala- gatunku trawy występującego tylko na nielicznych stanowiskach w Tatrach.
I tak to właśnie wygląda ochrona przyrody. 

Gdzie jest nieopłacalna, tam jest wprowadzana.  
A gdzie dutki mogą płynąć strumieniem, tam i przyroda musi się dostosować ;) 
..............................................................................
Idziemy granią główną, czerwonym szlakiem na zachód. 



Zaplanowana trasa: Kasprowy Wierch-Goryczkowe Czuby- Kopa Kondracka- Giewont- Dolina Kondratowa.
Chętni mogą pokusić się o resztę Czerwonych Wierchów 
( bo Kopa Kondracka to tylko pierwszy z czterech...lub ostatni ;) ), rezygnując z Giewontu. 
Ale to już pod warunkiem, że wcześnie wyszliśmy i mamy sporo czasu.
Na początku szeroka, rozdeptana ścieżka łagodnie obniża się ku Goryczkowej Przełęczy pod Zakosy.   
W poprzek ścieżki- porozwalane drewniane belki. 
Ułożone kiedyś, zapewne celem wzmocnienia podłoża, albo utrudnienia dla turystów, aby ci nie rozdeptywali szlaków obok głównego; jednak dziś już trochę zrujnowane.
Doskonały widok na obie strony grani. Łagodne trawiaste stoki. 


osadzenia zadka i kontemplacji otoczenia.
Niedługo szlak przewija się zdecydowanie na lewą stronę.

Omijamy spokojny garb Pośredniego Wierchu Goryczkowego.
Patrząc w dół, ku Dolinie Cichej, widzimy dwie urocze zielone ,,stópki'', lub jak kto woli cycuszki :D
Kojarzą się i tak, i tak. 



To Kasine Turnie, które od strony doliny obrywają się stromym urwiskiem; a pomiędzy nimi żleb Wrota- miejsce częstych lawin.
Podobnie zresztą jak większość żlebów mających ujście w Dolinie Cichej. O skali lawin, świadczą szerokie trawiaste polany, w miejscach gdzie powinien być las
Drzewa, nawet jeśli próbują zapanować nad tymi rejonami, to na niedługo im się to udaje. 
Ale kto wie...Niekorzystnie dla ludzi i przyrody, zimy coraz cieplejsze. Może więc wszystko się zmieni ?   
Naprzeciwko- rozległy, ciemnozielony pagór Rycerowych Kop



Mijając Pośredni Goryczkowy, wychodzimy na kolejną Przełęcz Goryczkową, tym razem Świńską. :)
 


Przez obie Goryczkowe Przełęcze, dawnymi czasy przeganiano stada owiec na stronę południową, gdzie była bujniejsza trawa... 




Z przodu kolejna górka, którą znowu omijamy z lewej. 
Choć widać, że wydeptano również podejście na grań i chętni korzystają. To Goryczkowa Czuba. 


Dosyć stroma przy samym wierzchołku, ale tam legalny szlak nie dochodzi. 
Zbocza poniżej są trawiaste. Ścieżka wygodna, wystarczająco szeroka.
Od Goryczkowej Czuby, odchodzi ku północy Kondratowy Wierch. To z niego spływa żleb Marcinowskich, którego nazwa jest upamiętnieniem rodziny prowadzącej schronisko Polaka.

Idąc w kierunku Kopy, na przemian zakładaliśmy i zdejmowaliśmy kurtki.
Na przełęczach zimny, przenikliwy wiatr. Za plecami szczytów- zacisznie i ciepło.




Ominąwszy Goryczkową Czubę, ścieżka znowu wyprowadza na grań. 
Przed nami Suche Czuby i trzy przełęcze, z których każda nosi nazwę Wrótka. 




Pierwsze- Wysokie Wrótka, z których tradycyjnie, omijając wzniesienia, idziemy południowymi, łagodnymi zboczami. 
Suche Czuby od strony północnej mają zupełnie inne oblicze. Urwiste, strome skały, niedostępne dla przeciętnego turysty...



Mijamy po kolei: Wysoką, Pośrednią i Małą Suchą Czubę. Pomiędzy nimi Niskie i Skryte Wrótka.

 Ciekawe zejście spod Suchych Czub i następujących po nich trzech nienazwanych turniczek. 



Dość stromo, za to fajnie urzeźbiona skała. Zawsze to jakieś urozmaicenie ;)
Chyba najlepiej zsuwać się na zadku, podpierając rękami. 
Przepaści brak, trudności też, raczej każdy da radę.
Jesteśmy na Gładkim Przechodzie.









Władysław Cywiński proponował dla tej przełęczy nazwę Sucha Przełęcz Kondracka.
Rzeczywiście to chyba lepszy wybór. 

Jesteśmy bowiem nad Suchą Doliną Kondracką i przed Suchym Wierchem Kondrackim. 
Gładki Przechód kojarzy się bardziej z granią Liptowskich Murów,  gdzie znajduje się i Gładka Przełęcz i Gładki Wierch. 
Tu ten przymiotnik ,,gładki'' nie bardzo się dopasował.
Od pierwszego z Czerwonych Wierchów, dzieli nas jeszcze jeden szczyt. 
Wspomniany Suchy Wierch Kondracki.
Rozłożysty i łagodny, z odchodzącą ku Dolinie Tomanowej Liptowskiej, krótką grańką Jaworowego Grzbietu.
Suchy Wierch jest dość niepozorny i słabo wynosi się ponad otaczające przełęcze.



Jeśli ktoś chce na tym etapie zakończyć wypad, ma szansę. 
Do kolejnej bowiem przełęczy, tj. Przełęczy pod Kopą Kondracką (dawniej zwaną Kotlinkami, ze względu na charakterystyczne rowy, przecinające siodło przełęczy), dobiega od Hali Kondratowej- zielony szlak.
My decydujemy się podejść jeszcze kawałek, a przy okazji sprawdzić jak wygląda otoczenie z wysokości Kopy Kondrackiej. Żwirowo- piaszczyste, męczące zbocze. 



Kopa nie odbiega charakterem od swojego ,,czerwono-wierchowego'' rodzeństwa.
Rozległy pagór, co prawda najniższy z nich wszystkich, jednak monotonne podejście może zniechęcić. 
Z obydwu stron wieje niemiłosiernie, na górze jeszcze gorzej. 
Sam szczyt oferuje sporo miejsca do odpoczynku.
Piarżyste boisko ;) 
Jednak przenikliwy wiatr robi swoje.
Chowając się pod kapturami, robimy kilka zdjęć i szybko uciekamy. 





Słońce nad zachodem. Długie cienie ścielą się ku dolinom. Dają piękne efekty na zdjęciach.
Pozostaje kierować się na dół. 
Kierunek wschód ! Tam musi być jakaś cywilizacja :D
Idziemy do Kondratowej. 




Na zejściu z Kopy- uwaga konieczna. 
Szlak w katastrofalnym stanie. Porozwalane kamienie, uciekające piargi. 
Nie wiem jak teraz- bo te rejony ponoć remontowano. 
Na ile poprawiono ówczesny stan nie jestem w stanie ocenić. 
Kondratową i Giewont często wybierają turyści, aby podziwiać wschody i zachody słońca.



Blisko do cywilizacji, no i ostatecznie można startować z położonego nieopodal schroniska.

Dolina Kondratowa to miejsce, gdzie łatwo spotkać niedźwiedzia.
Sporo zdjęć niedźwiadków tatrzańskich pochodzi właśnie stamtąd. Dolina i zbocza pobliskich wierchów, to jagodowo- malinowy raj, więc dziwne nie jest, że ,,miszki'' upodobały sobie wyjątkowo te tereny. 



Zejście z Przełęczy Kondrackiej, dla zmęczonych nóg nie jest łatwe. Stopnie są dość wysokie.
Nienawidzę schodzenia skądkolwiek. 
Przyjemnie jest wspinać się pod górę, nawet męczącą trasą. 
Schodzić jest gorzej.
Podziwiam mijających nas po drodze, zbiegających w dół. 
Szybko pokonują dystans. Ja się już tak nie nauczę. Zbytnia ostrożność może ;)
Więc schodzimy dłużej. 
Odpoczywamy pod schroniskiem na Kondratowej. 
Ludzi jeszcze sporo. Podobnie na Kalatówkach.

Schronisko- to zdjęcie archiwalne.
Od kiedy schronisko sprzedano i rozpoczęto remont...



Do samych Kuźnic widno, latarki niepotrzebne. 

W końcu dzień jeszcze długi, lipcowy :) ...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz