Pod przymkniętymi powiekami,
widzę je znowu w drżeniu świtu...
Znów wyrastają jak z niebytu-
dumne urwiska szklącej grani;
raniąc bezkresną dal błękitu.
Wychodzą ku mnie z mgieł otchłani...
I z wiatrem śmiech pokoleń ku mnie
z rozpadlin głazów wydobywa
i strumień co wciąż przez nie spływa,
przynosi kroki, które dumnie
Wciąż stawia pamięć wiecznie żywa!
I stawiam stopy w ślady, które
przede mną kładli kochający
te święte szczyty, ich naturę,
ten blask- co przez nie jaśniejący!
I oczu nie chcę zbyt otwierać...
niech czuję miękki dotyk trawy,
niech czuję rześki oddech góry,
Niech Duch Tatr wierny... mi łaskawy
.............................*** la mia creatività***
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz