niedziela, 10 grudnia 2023

Wielka Rycerzowa. Beskid Żywiecki.

Spokojne dreptanie po wzniesieniach Beskidu Żywieckiego.



Dłuższy majowy weekend.
Aura średnio zachęcająca, coś chlapie z nieba, pochmurno i nie ma co liczyć na widoki.



I o ile ,,na dole'' zdaje się, że to już wiosna, o tyle tam wyżej odkryjemy, że zima ma się całkiem dobrze.
Jedziemy do przysiółka Mlada Hora.
Nie podjeżdżamy zbyt wysoko- droga w lesie oblodzona.



Zostawiamy samochód na poboczu przed laskiem, zanim droga ostro wyskoczy pod górę- w kierunku Kaplicy Świętych Piotra i Pawła.
Tam już podejdziemy pieszo.


Wyżej droga wykładana ,,dziurzastymi'' betonowymi płytami. I na pewnym jej odcinku mamy towarzystwo.



Dołącza do nas masywny gniadoszek i wcale nie chce odejść.😉
Jakby odprowadzał. A może chodziło o pozowanie? 😊


Za przysiółkiem droga znów staje się błotnista.
To szlak czerwony.
Prowadzi na wzniesienie porosłe lasem.





A gdy tylko już się tam wdrapiemy- okazuje się, że po wiosennych wichurach, zniszczenia są całkiem spore.








Wiatrołomy utrudniają poruszanie się, a wyżej będzie jeszcze gorzej, gdy do powalonych drzew dołączy grząski, na pół stopiony śnieg.
Zanim więc wydrapiemy się na w miarę poziomy odcinek szlaku, zdążamy się zmęczyć.








W bardziej zakrzaczonym zakątku wita nas niesamowity wrzask.
Okazuje się, że to maleństwo które ów wrzask z siebie wydobywa to sóweczka.



No i wspomniane grząskie płaty śniegu.
Powalone drzewa leżą w poprzek szlaku i trzeba je omijać brnąc w całkiem sporych zaspach.







Dołącza też mgła.
Toteż wychodząc na pierwszą z kilku polanek- nie widzimy nic poza najbliższymi drzewami.




Miniemy Małą Rycerzową i skrzyżowanie szlaków z zielonym docierającym tu od Przełęczy Kotarz i szczytu Muńcuł (...Swoją drogą podoba mi się ta nazwa. Choć wiem, że sam szczyt jest niezbyt ciekawy, chętnie bym go  w przyszłości odwiedziła.)
Gdy wreszcie docieramy na rozłożystą Halę Rycerzową nie widzimy nawet schroniska w dole.
Szlak ku niemu skręca w lewo, a my wybieramy kierunek na wprost pod górę- ku Wielkiej Rycerzowej.





Nie widać aby ktokolwiek wydeptywał tego dnia drogę powyżej schroniska.
W lesie znów rozmokły śnieg i żadnych śladów na nim.


Na wzniesieniu, obudowana siatką- stara, zardzewiała maszyneria od dawnego wyciągu.
Z tego miejsca należy odbić w prawo w kierunku widocznego lasku.
Plącząc się trochę pomiędzy drzewami docieramy wreszcie na zupełnie niewidokowy szczyt.





Kapliczka na ułamanym świerku i poziomo ścieżyny niebieskiego szlaku granicznego- też bardzo kuszącego.









Kilka zdjęć i powrót tą samą drogą do schroniska.
Ludzi w jadalni brak.
Niemniej jednak schronisko sprawia wrażenie dość przytulnego.







Na wprost na wzgórzu bieleje Krzyż Papieski, pod nim ołtarz polowy.




Cała polana w miękkim dywanie uschłych, zeszłorocznych traw, jest już praktycznie bez śniegu.
Gdzieniegdzie tylko w zagłębieniach bieleją pojedyńcze łachy.



 

Toteż ścinamy sobie szlak na przestrzał i wracamy do przysiółka tą samą drogą.
Choć wcześniej plany były takie, że wrócimy zielonym.



Jednak po poradzie uzyskanej w schronisku, że zielony jest w jeszcze gorszym stanie, plany ulegają zmianie.

Docieramy pomału do błotnistego zbocza i wychodzimy z lasku.




 

A na dole przy lesie kwitną już pierwiosnki i kaczeńce.




...i kokorycz...

Wiosna nieśmiało przejmuje władanie....

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz