Szlak wejściowy, lub jak kto woli- podejściowy ku innym wynoszącym wyżej, lub ambitniej szlakom.
Staników Żleb- piękna, dzika, reglowa dolinka, głęboka wcięta pomiędzy zbocza Hrubego i Małego Regla.
Niewiele osób wybiera tą drogę.
Może szkoda, może i dobrze ;)
Szkoda dla nich, bo to dość cicha, efektowna podejściówka.
A dobrze dla tych co o tym wiedzą i nadal mają szansę wchodzić szlakiem, na którym nie słychać wrzasków i głupich filozofowań.
Podejście może zmęczyć, gdyż szlak od początku, dość zdecydowanie ciągnie pod górę.
Wąskim dnem dolinki, obficie zawalonym pniami drzew, spływa Staników Potok.
Wejście do żlebu znajduje się pomiędzy Doliną Małej Łąki, a Kirami; trochę bliżej tego drugiego punktu.
Szlak znakowany na czerwono biegnie teoretycznie od ulicy głównej, z Nędzówki.
Ale jakoś nigdy stamtąd nie ruszaliśmy.
Zwykle idziemy chwileczkę Ścieżką pod Reglami, aby potem bryknąć w już właściwy żleb.
Zaraz za drewnianą wiatą wejściową, szlak przekracza potok i dłuższy czas będzie prowadził wzdłuż jego brzegu, aby po ok. 20-30 minutach skręcić zdecydowanie w lewo.
Podejście staje się ostrzejsze.
Przeskakujemy nad jednym z pomniejszych dopływów potoku i tym razem w prawo- jeszcze mocniej pod górę, poprzez stary, tajemniczy las.
Wyżej szlak łagodnieje, aż wprowadza na przyjemną, pachnącą łąkę, porosłą gdzieniegdzie maliniskami.
Wyżnie Stanikowe Siodło- przełączka z której otwierają się widoki na potężny masyw Czerwonych Wierchów.
Poniżej mamy Dolinę Miętusią, a jeszcze bliżej nas- Przysłop Miętusi.
Za pierwszym razem- widoków zero, zaczęło padać na długo przed przełączką...
Za drugim- sporo mgieł snuje się po szczytach;
choć porównując do pierwszego razu- jest o wiele lepiej.
Z prawej strażnica Zawiesistej Turni, znaczna rdzawą plamą, po obrywie skalnym z 2007 roku.
Rozpoczynamy schodzenie w kierunku Przysłopu Miętusiego.
Niegdyś stało tu prywatne schronisko (Bufet na Przysłopie), które jak to zwykle bywa- najpierw zostało przejęte przez Tpn, a następnie ,,spłonęło''.
Na Przysłopie zwykle jest gwarno i tłoczno.
Poniżej tego nie widać- zdjęcie z pierwszego razu, gdy padało.. Wielu turystów wybiera opcję przez Przysłop, idąc na Czerwone Wierchy.
Trasa ta biegnie przez tajemniczy Kobylarzowy Żleb na Małołączniak- i jest piękna.
Gdy dojdziemy do wylotu Kobylarzowego Żlebu- miejmy świadomość, że tam w dole są Wantule.
Ten tajemniczy las w otchłani Miętusiej Doliny, skrywa tysięcznotonowe bloki skalne, jakie oberwały się ze zboczy Dziurawego.
Piękna legenda mówi, że pod Wantulami spoczywają pasterze, którzy odmówili wsparcia żebrakowi, któren aż tutaj przyszedł do nich po prośbie...
Skalne bloki Wantuli to wspólnie ciężar ok. 45 mln. ton.
W dawnych latach przez Wantule biegł szlak zielony. Skasowano go w 1932.
Książeczka Midowicza o znakowaniu szlaków w Tatrach wspomina o fakcie powtórnego wyznakowania szlaku przez Dolinę Miętusią i Wantule w 1970 roku.
Zlecono robotę, znakarz namęczył się niesamowicie by wytyczyć logiczne przejścia...
Po czym, jak to zwykle z logiką Tpn bywa, po trzech dniach nakazano wszystkie znaki zatrzeć.
Jak to uzasadniono?
A no tak, iż prace już wykonane, nie były przewidziane w planie znakowania na rok 1970''😆
Jak widać debili nigdy i nigdzie nie brakowało i nie zabraknie.
..............................................
My tymczasem wybieramy schodzenie czarnym szlakiem Ścieżki nad Reglami
(bo jest również opcja ,,niebieska''),
w kierunku Małej Łąki-
a konkretnie wylotu Wielkiej Polany Małołąckiej.
Stare świerki okalają ścieżkę. Niezbyt przyjemny ale nietrudny moment, to żleb spadający ze zboczy Skoruśniaka (wzniesienie po prawej).
Trzeba się sporo obniżyć, aby za chwilę znowu wspinać się pod górę. Jak już się uda, po lewej można dostrzec ukrytą za zasiekami z powalonych drzew uroczą chatkę Tpn-u.
Dojście do niej z drugiej strony.Od tej pory będziemy już tylko obniżać się.
Wielka Polana Małołącka- rozwidlenie szlaków.
Najbardziej charakterystyczny punkt- wyniosły świerk i drewniane ławy pod nim, skąd rozciąga się piękny widok na dolinę.
Tu też brak miejsc i dość gwarno.
W oddali najbardziej charakterystyczne- z prawej pionowa warownia Wielkiej Małołąckiej Turni, z lewej poszarpane turnice Małego Giewontu.
Mała ciekawostka- gdzieś pod ścianami Wielkiej Turni, znajduje się figura Matki Bożej, ufundowana przez matkę z wdzięczności za ocalenie życia syna (p. Baurowicz).
Zejdziemy sobie spokojnie Małą Łąką aż do Gronika.
Podchodzenie tym szlakiem to dość wymagająca opcja.
Dolinka wznosi się bowiem dość upierdliwie, charakterystycznymi skokami (prożkami).
Mijaliśmy podchodzących ostatnio.
Opinia mocno zmęczonej młodej kobiety, która przystanęła na chwilę odpocząć... nie nadaje się do publikacji. 😄
O wiele łatwiejsza do podchodzenia jest sąsiednia Strążyska.
Wiąże się to zwyczajnie z ukształtowaniem terenu i wystarczy spojrzeć na mapę.
Strążyska wznosi się leciutko, prawie niezauważalnie.
Widać to na mapie, na podstawie dość rozciągniętych poziomic, podczas gdy w Małej Łące zmieniają się one dość nagle i skokowo.
Schodzenie Małą Łąką jest dość monotonne i nużące.
Szerokie liście lepiężników po obu stronach drogi. Ich charakterystyczny zapach niesie się przez całą drogę.
Chętni nie muszą wracać tak jak my.
Można bryknąć jeszcze w kierunku Przełęczy w Grzybowcu- o ile zostało nam jeszcze trochę sił i czasu.
Tego odcinka jeszcze nie znamy... ale może kiedyś?
Miniemy wkrótce odbitkę- odcinek, który sprowadza z Przysłopu z pominięciem Polany Małołąckiej.
Taka 15-20 minutowa oszczędność czasu, jak ktoś schodzi z Przysłopu i nie ma ochoty spoglądać w Małą Łąkę nazbyt długo.
No to schodzimy, wypatrując wylotu dość długo...
W każdym bądź razie trasa przez Stanikowy Żleb i dalej- jak komu pasuje dla domknięcia pętelki, jest bardzo fajną ,,rozbiegówką''.
Jeszcze parę zdjęć z Małej Łąki...
Warto wybrać ten szlak, na początek urlopu.