Odpowiedni szlak dla początkujących.
Odpowiedni na rozruszanie się, przed czymś poważniejszym.
Wiele osób, swoją przygodę z Tatrami zaczyna właśnie od niej.
Dolina walna, do której wejście znajduje się tuż przy szosie głównej, w miejscowości Kiry.
Szlak należy do najprostszych w Tatrach.
Szeroką i dość wygodną drogą, spacerują zarówno grupy wycieczkowe, jak i całe rodziny-
począwszy od najmniejszych, a skończywszy na najstarszych ;)
Jeśli ktoś poszukuje w tej dolinie ciszy i spokoju- powinien zacząć swą wycieczkę bardzo wcześnie rano.
W dolinie nadal utrzymuje się ( na szczęście!!! ) tradycyjny wypas owiec...
Ci, którzy chcą zaoszczędzić siły, z różnych powodów, albo zwyczajnie lenistwo bierze górę-
mogą cztery kilometry podjechać bryczką. Rzecz jasna- za odpowiednią opłatą.
Jakkolwiek pokonamy wstępne kilometry, znajdziemy się na pięknej szerokiej polanie,
na której ustawiono kilka drewnianych ławeczek, dla lekko (bo tam nie da się zmęczyć ;) ) zmęczonych turystów.
Polana w czasie lata, tonie w płomieniach fioletu wierzbówki kiprzycy i akompaniamencie owadziej braci brzęczącej :D
Po prawej stronie huczy potok Kościeliski, a nad nim pochyla się swymi potężnymi ścianami Kominiarski Wierch.
Po przeciwnej stronie- polanę okalają poniższe szczyty należące do potężnego masywu Czerwonych Wierchów (konkretnie do Ciemniaka).
Idąc dalej, przekraczamy kładkę na potoku i wkraczamy w najciekawszą część doliny.
Skalne wrota i fantastyczne skałki Wyżniej Kościeliskiej Bramy, nawet w najcieplejsze dni,
skąpane w chłodzie bijącym od strumienia- zachwycają wielu turystów.
Wiele osób tu najczęściej robi zdjęcia.
W tamtych czasach, w góry chodziło niewielu. Nie tak jak dzisiaj.
To byli pierwsi eksploratorzy, pierwsi, którzy odważyli się zapuścić w głąb królestwa przyrody.
Królestwa, które niegdyś było także schronem dla niekoniecznie legalnej- działalności zbójnickiej.
Spod Skały Pisanej, z otworu Jaskini Wodnej, wypływa perliście strumień.
Jest to ten sam, który ok. 200 m powyżej wlewa się do podziemnego koryta,
aby przepłynąwszy szczelinami, wydostać się na powierzchnię właśnie w Jaskini Wodnej.
Część wody wydobywa się również pod Turnią Raptawicką. Jest to tzw. ponor.
Przez wiele lat do jaskini wchodzili poszukiwacze skarbów zbójnickich.
Świadczą o tym rysunki na skale -w tym rysunek poszukiwacza z lampą w ręku.
Dziś ciężko te podpisy i rysunki dostrzec- ,,ząb czasu'' robi swoje.
Wg. legend tu właśnie znajdowało się wejście do groty śpiących rycerzy.
Raz na rok- kowal, niejaki Fatla, miał wchodzić do tej jaskini, aby podkuwać rycerskie konie.
Za każdym razem udzielał on rycerzom odpowiedzi na pytanie : ,,Czy już czas?''.
Nad wejściem do jaskini, rzeźbiarz Juliusz Bełtowski w 1896 wykuł nawet postać śpiącego rycerza.
Dziś płaskorzeźba jest ledwie dostrzegalna, a turyści mijają ją obojętnie.
która była świadkiem wielu ciekawych zdarzeń na przestrzeni wieków...
Szlak biegnąc dalej, delikatnie zmienia swój charakter-
ścieżka wznosi się i opada, aby wreszcie wprowadzić w cienisty stary las.
Jeszcze chwila drogi i po prawej stronie ukazuje się budynek schroniska.
Wiosennie. Kaczeńce w okolicach ostatniego mostka przed schroniskiem.
Jesteśmy na Małej Polance Ornaczańskiej, na wysokości ok. 1100 m.n.p.m.
Jest ono ,,następcą'' schroniska stojącego niegdyś na Hali Pysznej.
Azylu turystów i narciarzy, który został spalony w czasie wojny.
Dziś stojąc przed schroniskiem Goetla, (bo takie imię nosi schronisko ornaczańskie...)
możemy jedynie wpatrywać się tęsknie, w zieloną otchłań Doliny Pysznej.
Dojście do schroniska nie zajmuje zbyt dużo czasu, toteż warto rozważyć zwiedzenie którejś z kilku bocznych odnóg szlaku głównego.
Może to być zwiedzanie jaskiń- w które akurat Kościeliska obfituje wyjątkowo.
Właśnie tu znajdują się najprostsze jaskinie przystosowane do zwiedzania turystycznego,
do których wiodą oznakowane szlaki.
Jaskinie o większym stopniu trudności, z których najwięcej jest w masywie Czerwonych Wierchów, Kościeliskiej i Kominiarskiego- są dostępne jedynie dla grotołazów.
Oprócz jaskiń, warto poznać szlak Wąwozem Kraków-
który jest miejscem o wyjątkowym mikroklimacie i roślinności niespotykanej w innych rejonach tatrzańskich.
Szlak na Halę Stoły- fragment dłuższego niegdyś szlaku biegnącego aż na Kominiarski Wierch
i dalej do Iwaniackiej Przełęczy.
Szlak wyznakowany przez Mieczysława Karłowicza, dziś okrojony jedynie do wspomnianej hali.
Reszta została objęta rezerwatem, a powodem zamknięcia było rzekome gniazdowanie orła przedniego w urwiskach Kominiarza.
Osobiście śmiem wątpić w ten powód- tak to już jest, że jak się zamyka jakiś szlak,
to ,,ochrona przyrody'' jest ku temu najlepszym pretekstem.
Kościeliska może być również wstępem do poważniejszych wypraw.
Z górnej części doliny wybiega żółty szlak na Ornak i zielony na Ciemniak-przez Dolinę Tomanową.
Natomiast przed pierwszym mostkiem na potoku Kościeliskim, odbija szlak czerwony na Czerwone Wierchy, przez Chudą Przełączkę.
Jeśli jednak decydujemy się jedynie na spacer do schroniska- skosztujmy koniecznie ornaczańskiej szarlotki. Ciacho flagowe schronisk tatrzańskich.
Warto spróbować w każdym schronisku i osobiście przekonać się, gdzie nam najbardziej smakuje. ;)
Ja mam swoją faworytkę, ale to zawsze może się zmienić.... edytując: no i właśnie się zmieniło.
To był deser chochołowski. Cóż, porcja nie dość że zmalała, to smak został zwyczajnie spaprany.
Ktoś przegina z cynamonem, a jabłkowe nadzienie zalatuje chemicznie.
Kiedyś najlepsza była gdzie indziej...lecz niestety również straciła na jakości ;)
Ananasowo- jabłkowe nadzienie morskoocznej szarlotki było wspaniałe.
Było...
Trzeba więc próbować dalej. Widać palma pierwszeństwa jest przechodnią. ;)
Ornaczańska słodkość jest polecana w dwóch wersjach: zimowej i letniej.
Idea schroniska nie powinna upaść tak jak stało się to z byłym schroniskiem Hali Gąsienicowej-Murowańcem,
który zostawiając sobie nazwę ,,schroniska'' stał się hotelem dla klientów wyższej kategorii,
niż potrzebujący wędrowcy...
Kościeliska jak i jej siostra zza miedzy, czyli Chochołowska, to doliny,
które przez stulecia słynęły jako tereny wydobywczo- hutnicze.
Zainteresowani mrokami historii, mogą pokusić się o poszukiwania śladów dawnej świetności doliny.
Najstarsze wzmianki o kopalniach z tamtych rejonów pochodzą z ok. 1400 roku.
Zaczynano od wydobycia miedzi i srebra. Nadzieja była również na złoto.
Jednak plotka o ,,złotym piasku'' w Kościeliskim Potoku, pozostała tylko plotką.
Przez wieki, tatrzańskie górnictwo, na zmianę podupadało i budziło się do życia.
Ożywienie przemysłu wydobywczego nastąpiło ok. 1824 roku, gdy odkryto,
że najlepiej opłacalną w wydobyciu jest ruda żelaza, a niektóre rejony Tatr- w tym właśnie Kościeliska,
oferują rudę z bardzo wysoką zawartością tego metalu.
Wojenne zawirowania napędzały popyt na wydobycie i przetop żelaza.
W samej dolinie, na Ornaku, jak i w okolicznych dolinkach powstały nowe sztolnie.
Na polanie Stare Kościeliska powstał zakład hutniczy, przeniesiony później do Kuźnic.
W górnej części doliny, na polanie Młyniska, ruszył zakład oczyszczania rudy „Na Kunsztach”.
Kiedy w drugiej poł. XIX w. rynek galicyjski zalało tanie żelazo pruskie i angielskie,
wydobycie w Tatrach znów stało się nieopłacalne.
Ostatecznie podjęto decyzję o wygaszeniu wielkiego pieca w Kuźnicach w 1875 r. -
i jest to symboliczna data końca epoki górniczo-hutniczej w Tatrach i początku nowej – turystycznej.
Do dziś w dolinie i jej okolicach, można odnaleźć pozostałości dawnych lat.
Na Starych Kościeliskach istniało osiedle górnicze.
Stała tu huta metali kolorowych, domy dla górników, karczma i kapliczka.
Kapliczka Zbójnicka
Figura Maryi
Niepokalanej, wewnątrz kapliczki.
Wraz z przekwalifikowaniem się górnictwa, na wydobycie rudy żelaza,
również hutę przerobiono na hutę żelaza.
Dziś ocalała jedynie kapliczka-zwana zbójnicką, po budynkach zostały jedynie szczątkowe fundamenty,
pozostałości koryta doprowadzającego wodę do urządzeń huty, widoczne w zachodniej części doliny
(punkt poboru wody znajdował się przy Lodowym Źródle).
Do huty zwożono rudę z Kopek Kościeliskich, ze sztolni na zachodnim zboczu doliny niedaleko polany
(pozostała po niej hałda i zagłębienie w ziemi,
(obecnie czarny szlak ścieżki nad reglami biegnie po dawnej drodze prowadzącej do tej sztolni),
ze Stołów i innych sztolni położonych w górnej części doliny.
W żlebie Żeleźniak, w kopalni Maturka wydobywano najczystszą rudę żelaza.
Zawartość metalu w rudzie sięgała tam 70%, przy średniej dla Tatr ok. 20%.
Mijając krzyż Wincentego Pola, warto wiedzieć że podstawę krzyża stanowi kamień młyński,
pochodzący z młyna kruszcowego z zakładu ,,Na Kunsztach''.
Zakład ten mieszczący się na polanie Młyniska zajmował się wydobyciem rud miedzi i srebra,
ich mieleniem i wypłukiwaniem czystego surowca.
Pozostałości sztolni są również na polanie Smytniej, w żlebie Ornaczańskim,
przy szlaku na Iwaniacką Przełęcz, oraz w Żlebie pod Banie.
W tym ostatnim odkryto pozostałości po ok. 6 sztolniach, w tym największej- ,,Czarne Okno''.
Inne uległy zasypaniu.
U ujścia żlebu stał zakład hutniczy, z wielkim piecem otoczonym kopcem.
W pobliżu resztki fundamentów zakładu...
Niestety, jak już wspomniałam, tereny polany Młyniska i wspomniane żleby-
dziś wchodzą w skład ścisłego rezerwatu ,, Pyszna, Tomanowa, Pisana''.
Droga hawiarska łącząca sąsiednie doliny biegła przez dostępną dziś żółtym szlakiem-
przełęcz Iwaniacką.
(INFORMACJE NA TEMAT PRZEMYSŁU WYDOBYWCZEGO W TATRACH -
ZACZERPNIĘTE W DUŻEJ MIERZE- ZE STRONY
http://na-szlaku.pl/poznaj/koscieliska-chocholowska-sztolnie . )
Dolina Kościeliska to również jedno z wielu miejsc w Tatrach, które znacznie ucierpiały podczas grudniowego halnego w 2013 roku.
Dokładnie w Święta Bożego Narodzenia, bezlitosna wichura wyłamała olbrzymie połaci lasu.
Smutny był widok polan i zboczy usianych połamanymi jak zapałki drzewami.
Szlak niegdyś wiodący wśród szumiących smreków, dziś w większości wiedzie wśród pustych polan.
Szczególnie ucierpiały lasy w pobliżu wylotu doliny.
Ziemia jest zryta przez ciężki sprzęt, jaki ściągnięto celem usunięcia połamanych drzew.
Wiele lat będzie potrzeba, zanim przyroda zaleczy rany.
I tak niezbyt głębokie, w porównaniu do kalamity jaka nawiedziła Tatry Słowackie w 2005 roku.
Wtedy wiatr osiągał 230 km/h. Stuletni las przestał istnieć.
Na szczęście przyroda się nie poddała ani wtedy, ani dziś.
Odradza się na naszych oczach, aby po latach znowu dumnie pokazać się kolejnym pokoleniom...
..................................................................................................
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz