Obidowa- taka nam niewielka miejscowość pod Tatrami, w pobliżu Nowego Targu.
Gorce po raz kolejny i po raz kolejny Turbacz.
Ale tym razem innymi szlakami.
Podejścia w Gorcach wcale nie są taki leciutkie, ale skoro tylko wejdzie się już tam wyżej, to spacery są samą przyjemnością.
Parking bezpłatny w Obidowej, gdzie zostawiamy samochód.
Ruszamy zielonym szlakiem w kierunku Schroniska na Starych Wierchach.
Szlak ciągnie monotonnie głęboko wciętą w zbocza piaszczysto- kamienistą drogą.
Ta droga po opadach nadaje się do walk w błocie.
My na szczęście mamy piękną pogodę, szlak jest suchutki.
Przepiękne, bujne, kolorowe łąki po lewej.
Wyżej nachylenie łagodnieje, szeroka droga okolona jagodziskami doprowadza do okazałego budynku schroniska.
Rozwidlenie szlaków na wszystkie strony świata.
Wchodzimy na szlak czerwony, odcinek będący częścią GSB.
W schronisku jeszcze cisza.
Zaledwie jeden facet raczył wyjść na zewnątrz... chyba gospodarz.
Posiedzieliśmy chwilkę na leżakach i ruszamy dalej, nie chcąc przeszkadzać odpoczywającym wewnątrz.
Mijamy pięknie wykoszoną polanę Pudziska.
Przed nami szczyt Obidowca, na którym drewniany widlak pokazuje, iż do Turbacza jeszcze 1.40 h.
Idąc dalej miniemy metalowy krzyż upamiętniający katastrofę lotniczą samolotu sanitarnego.
Gdy jest dobra przejrzystość, widoki z tych rejonów w kierunku Tatr, są zachwycające.
Mijamy szczyt Rozdziele- fajne miejsce. Długie, powalone drzewo zachęca do odpoczynku.
Za szczytem- polana o tej samej nazwie, przełęcz której nazwy nigdzie nie mogę namierzyć, a może nie istnieje...
I z której szlak żywiej wznosi się ku górze na zbocza należące już do Turbacza.
Bujna łąka, na której stoi szlakowskaz, kierujący na wprost w kierunku Szałasowego Ołtarza (zaledwie 5 minut) i nieco stromiej w prawo- już na Turbacz.
Pojawiają się ,,schodki''.
Kilka zakosów po zboczu porosłym jagodziskami, pośród których sterczą uschłe fragmenty świerków.
Pośród uginających się pod ciężarem owocków- krzewinek, intensywnie pracuje zbieracz uzbrojony w szufelkę do jagód.
Fajna sprawa, duże ułatwienie dla dawniej żmudnej pracy pozyskiwania fioletowych kuleczek.
Wchodzimy na Turbacz, dokładnie z przeciwnej strony niż wchodziliśmy za pierwszym razem.
Posiedzieliśmy na szczycie dłuższy czas.
Do schroniska schodzimy znanym już odcinkiem.
Przy schroniskowych stołach dużo ludzi. Oblężenie całkiem, całkiem.
Od schroniska pętla naszego szlaku się zagina.
Schodzimy początkowo również już znanym szlakiem żółtym, aż do rozwidlenia.
Wtedy wybraliśmy szlak niebieski do Łopusznej, teraz pójdziemy dalej szlakiem żółtym.
Szybko dochodzimy do przepięknej, góralskiej kaplicy Matki Boskiej Leśnej- Królowej Gorców.
Cudowne miejsce.
Droga dalej biegnie łagodnie, lekko w dół.
Pachnie ciepły, nagrzany piach, świerkowa żywica, zioła okolicznych polan...
Drepcze się z przyjemnością, choć dość długo.
Nawet myślimy, że już minęliśmy gdzieś niezauważalnie kolejne rozwidlenie; bo leziemy i leziemy.
Po ok. pół godzinie drogi od Kapliczki, miniemy ukryty gdzieś tam w lesie szczyt Bukowiny Miejskiej. Po kolejnych 15 minutach- szczyt Miejskiego Wierchu.
Jeszcze 5 minutek i pojawia się wreszcie rozwidlenie szlaku.
Tyle odpoczywających turystów w okolicy widlaka, że zmierzamy dalej, w jakieś spokojniejsze miejsce.
Szlak żółty nas opuszcza w tym momencie i zbiega do Nowego Targu.
My przeskakujemy na szlak czarny.
Długie, monotonne dreptanie ścieżyną pośród lasów.
Miniemy znowu niezauważalnie szczyt Hrubego, a następnie Zbyrcoka i Bukowiny Obidowskiej- na wysokości których wybierzemy powtórnie szlak zielony.
Ciągle jesteśmy dość wysoko i zdaje się że do celu daleko.
Tymczasem szlak nagle stromiej opada ku Obidowej i jakoś tak szybko lądujemy na parkingu, skąd ruszaliśmy; ciesząc się, że nie zaczynaliśmy z tej strony. 😉
Zostało dojechać na nocleg.
Od lat w tej samej miejscowości, czyli w Murzasichlu...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz