piątek, 10 czerwca 2016

Wpatrzeni w Rudawy...



Rudawy Janowickie
  Ciche, niewielkie pasmo górskie położone na Dolnym Śląsku. 
Ok. 13 km od Karkonoszy. 
Malownicze formy skalne, wzniesienia i doliny; a wszystko to otulone bogatą szatą roślinną. 
Zamieszkałe przez różnorakie gatunki zwierząt. Tak pośród fauny, jak i flory- wiele gatunków chronionych. W tym ten najostrożniejszy z ostrożnych...- ryś. 
Warto poświęcić kilka dni na poznanie tych terenów. 


Na zapoznanie się z Rudawami- wybraliśmy szlak ze wsi Czarnów. 
Nie wypadało, nie poznać najwyższego ich szczytu- Skalnika. 
Piękna pogoda pozwoliła na zrobienie kółeczka: Czarnów- Schronisko Czartak- Skalnik- Przełęcz Rudawska- Czarnów. 
Udało się również odwiedzić słynne Kolorowe Jeziorka- perełkę Rudaw. 
Co prawda w planach był jeszcze Zamek Bolczów- od strony wsi Janowice Wielkie; 
oraz Wielka Kopa, na którą wiedzie szlak od Kolorowych Jeziorek. 
Niestety to musieliśmy zostawić na kiedy indziej. 
Tuż za ostatnim jeziorkiem, groźne pomruki burzy nakazały nam odwrót. Słabe oznakowanie w Janowicach, dla szlaku na zamek, zniechęciło nas tymczasowo do poszukiwań. 
Ale to tylko dlatego, że było późne popołudnie. Dziś już wiemy gdzie należało się kierować. 
Więc może kiedyś zawitamy jeszcze w te piękne okolice. 

Przez Czarnów prowadzi od strony Pisarzowic, zniszczona, powybijana asfaltówka. 
Dość wąska. Dojeżdżamy do końca prostej. 
Na poboczu, przy ostatnich domach stoją ze trzy samochody. 
Na drzewie widać pierwsze oznaczenia szlaków: niebieski i czarny. 



Zostawiamy samochód i kierujemy się dalej asfaltową drogą, w dół, ku szemrzącemu potoczkowi- Jedlicy. 



Przekraczamy mostek i idziemy dalej tak jak prowadzą znaki. 
Ok. 5-7 min. i niebieski szlak odbija w lewo. 
Należy uważnie się przyglądać, bo tabliczki kierunkowe, przymocowane są na słupie, dalej od drogi głównej. 





Schodzimy z asfaltu, na niezbyt przyjemną, brudną ścieżkę (sporo zielska, opadłych liści), 
która ciągnie pod górę, wzdłuż metalowego ogrodzenia. 




Z lewej strony dróżki, w zaroślach- głęboki jar. Niestety ze śmieciami :( Ten odcinek to, na szczęście, tylko 5 minut. 
Ogrodzenie zmienia się na drewniane, typowe dla pastwisk, a my wychodzimy na rozległą łąkę.



Przed nami drewniana altana i schronisko Czartak. 
 Jeśli ktoś ma ochotę, może dojechać samochodem aż tutaj. 
Asfaltówka z Czarnowa, wiedzie bowiem zakosami, aż do parkingu za schroniskiem. 




Pierwszy parking pod Czartakiem, oznaczony jest zakazem stawiania samochodów, ale tuż za nim, przy niebiesko- zielonym szlaku, jest kolejny. I tam można spokojnie zostawić auto. 
Pod schroniskiem nie ma nikogo. Cisza. 




Dopiero za jakiś czas podjeżdża samochód, z parą chętnych do wędrówki. Nawet nie zaglądamy do środka budynku. Wygląda jakby gospodarze jeszcze spali ;) Nie chcemy przeszkadzać. 



Płaski, wygodny odcinek szlaku, szybko musimy opuścić. 
Znak niebieski na drzewie, nakazuje skręt w prawo, w las. 
Łatwo przegapić, szczególnie zajętym rozmową ;) Toteż patrzmy na drzewa po prawej stronie.
Ścieżka wije się pomiędzy korzeniami. Otacza nas ciemny, wysoki las. 




Szybko wychodzimy na szeroką drogę leśną; którą podążamy tym razem w prawo. 
Tylko kilkanaście kroków, aż do kolejnego leśnego odcinka. 
Krótszy niż poprzedni, szybko doprowadzi nas do następnej poprzecznej drogi. 




Tym razem skręcamy w lewo... 
To coś podobnego jak leśne skróty do Morskiego Oka, ścinające zakręty drogi głównej.
Tylko w tym wypadku, w złagodzonej wersji. ;) 

Ostatni prosty dukt leśny doprowadzi do wąskiej, wznoszącej się ścieżki. 




Tu można sobie chwilkę odpocząć.
Uważnie, bo dookoła sporo mrów gigantów... Żartuję ;)... ale to jednak nie te małe leśne mróweczki znane z większości lasów. ;)
Te są trzy razy większe i budzą respekt.
Ścieżyna spokojnie i leniwie prowadzi leśnym zboczem Skalnika . 
Co jakiś czas prześwity między drzewami, pozwalają dostrzec (dość okrojone) 
zamglone pagóry Bramy Lubawskiej i Karkonoszy. 






Sporo ,,lewych'' skrótów, wydeptanych pomiędzy ostatnią poziomą drogą, a naszym szlakiem. 
Charakterystyczny ogrodzony młodnik. Przy ogrodzeniu, kolejna lewizna. 
Jak się okazuje potem, całkiem sensowna. 
Idziemy bowiem u dołu młodnika, a gdy będziemy dochodzić do szczytu, miniemy go od góry... ;) 
Jednak jeśli ktoś idzie pierwszy raz (tak jak my), lepiej iść wg. znaków. Nie dlatego żeby się nie zgubić. ;)
 Dlatego, że stracimy wiele z tamtejszego klimatu, ciekawe widoki i piękne fantastycznych kształtów- skałki. 
Piętro runa leśnego, opanowała zazdrośnie borówka czernica. Nasza poczciwa jagoda. 
Krzewinki płożą się jak okiem sięgnąć. 




Pozazdrościć mieszkającym w okolicy. 
Bo z tego co widać krzaczki są oblepione kuleczkami jagód, aż miło. 
Na razie zielone, lekko czerwieniejące; więc my niestety nie skorzystaliśmy ;) 
Dochodzimy do rozwidlenia. Rozdroże pod Skalnikiem. 

 Charakterystyczny głaz pamiątkowy, poświęcony Druhowi Januszowi Boissé ,,Blademu''. 
Wyjątkowy człowiek, o którym warto co nieco poczytać. W internecie jest sporo informacji.





 ,,....... Posiedzimy tu na grani blisko Boga,
      Popatrzymy na doliny w mgle przedświtu, 
          I zejdziemy, każdy pójdzie swoją drogą. 
     Moje góry, jak daleko znów do szczytów. '' 

 Tu należy zdecydować, w którym kierunku pójdziemy dalej. 
W naszych planach jest Skalnik- toteż wybieramy szlak niebieski. 
Ale zanim ruszymy dalej, warto zejść ze szlaku, na pobliskie, wydeptane ścieżyny. 




Zarówno po jednej, jak i drugiej stronie szlaku fantastyczne, granitowe skałki. Konie Apokalipsy.
Te wyższe są po północnej stronie szlaku. 
Możemy się pokusić o ich zdobycie. 



Stojąc pomiędzy ,,Końmi'', zwróćmy uwagę, że ścieżynka prowadzi jeszcze dalej. 
Dojdziemy nią do kolejnej grupy skałek. To Mała Ostra. Wspaniały punkt widokowy. 




Na jego szczyt prowadzą kamienne schodki. 
Taras widokowy otoczony jest metalowymi poręczami. 
Malutki ,,basenik'', na platformie widokowej- kociołek wietrzeniowy wypełniony wodą.

U naszych stóp Kotlina Jeleniogórska, wzgórza Gór Kaczawskich i praktycznie całe Rudawy. 




Na zachodzie cudowne Izery.
Za naszymi plecami, otulone mglistą poświatą- Karkonosze. 

 Panorama urzeka i zachwyca. 






Po prawej stronie dostrzeżemy gołoborze na zboczach Skalnika. 
Napatrzyliśmy się :) Schodzimy. Wracamy do rozdroża. Dalej pójdziemy za niebieskimi szlakami. 
Chcemy stanąć na tym najwyższym punkcie Rudaw, należącym do Korony Gór Polski. 
Ścieżka jest bardzo przyjemna, bez żadnego wysiłku. 




Po prawej, mijamy ogrodzenie wspomnianego wcześniej młodnika. 
Szybko dostrzegamy drewnianą tabliczkę z nazwą szczytu, przybitą do buka. 









Sam szczyt jest zalesiony, widoków brak. 
Jednak istnieje możliwość podejścia wydreptaną ścieżynką- w kierunku wspomnianego gołoborza... 
Żeby nie wracać tą samą drogą i bardziej doświadczyć piękna Rudaw, postanawiamy zrobić ,,pętelkę''. 
Niebieski szlak prowadzi dalej- ku Rudawskiej Przełęczy. 







Schodzimy cały czas w dół. Nie da się zmęczyć. Jednak nie chciałabym iść w kierunku przeciwnym ;) 
Szerokie, kamienne (nie zawsze wygodne ;) ) stopnie prowadzą wśród zieleni świerków, brzóz i buków. 




Dywany borówek ścielą się u stóp drzew. 
W końcu szlak się wypłaszcza, a my dochodzimy do ciemnego, świerkowego lasu. 





Kilka kroków i mamy przed sobą rozległą, trawiastą polanę
To Rudawska Przełęcz. 
Tu krzyżują się szlaki: niebieski i żółty. 




Chcemy wrócić do Czarnowa- więc skręcamy w prawo, na szlak żółty. 
Droga praktycznie jezdna, szeroka, piaszczysta. 



Ok. 5-7 minut i dochodzimy do rozległego terenu, dziś- kamieniołomu dolomitu. 
Dawniej w okolicy wydobywano rudę miedzi i arsenopiryt. 
Próbowano też pozyskiwać złoto, srebro, a nawet uran jednak wg. oficjalnych danych, ilości nie były zadowalające. 




Obok kopalni istniał kamieniołom marmuru. 
Ruiny dawnej kopalni i pozostałości hałd, do dziś są widoczne na wschodnich zboczach Skalnika, jednak w większości ukryte w lesie. 
Podobno do tej pory dość łatwo ,,wzbogacić'' się tam o jakiś bloczek rudy. 
Tabliczka przy nadal działającym kamieniołomie, informuje o zakazie wejścia. 



Tu należy skręcić lekko w prawo. 
Przyjemny leśny odcinek doprowadza do szosy głównej, wiodącej przez Czarnów. 





Mijamy przydrożne chaty. 
Krótko zatrzymujemy się przy jednej, zbudowanej w całości z kamienia. Idealnie pasuje do otoczenia. 
Niestety, w okolicy jest również wiele opuszczonych, zrujnowanych domów. 
Co przyczyniło się do takiego stanu rzeczy... Możemy się domyślać. 
Wspomina się o trudnych warunkach dla rozwoju rolnictwa i znacznym oddaleniu wsi od większych miejscowości. Dziś może to nie problem, gdy prawie każdy ma auto; ale kiedyś... 
Zawsze nieodmiennie czuję żal, widząc jak popadają w ruinę, niegdyś tętniące życiem ludzkie siedziby, miejsca pracy... 
Opuszczone tereny (ok. 50 hektarów) wykupiła sekta ,,praczy mózgów'' Hare Kriszny i założyła swoje ,,ekologiczne gospodarstwo''. W internecie można poczytać jak wielką krzywdę wyrządzają cwaniacy ( nie tylko tej, ale każdej sekty ), tym co im zaufali i ich rodzinom. 

Nie opłacało się zagospodarować tych cudownych terenów turystycznie, naszym przedsiębiorcom, za to zło dostrzegło swoją szansę. :/  Przykre i straszne.

Szosa powoli ciągnie pod górkę. Wokoło rozpościera się zieleń w niezliczonych odcieniach, usiana plamkami kwiatów i motyli. 



Za plecami mamy widoki na okoliczne wzgórza i ,,schody'' kamieniołomu na zboczach Bielca.
Pomiędzy młodymi choinkami, swoją szansę dostrzegły kwiaty łubinu. Cała łączka jest nimi usiana. 



Mijamy Czartaka. Zatoczyliśmy kółeczko. Jeszcze tylko 10 minut drogi. 





Na łączce w pobliżu samochodów radośnie tarza się konik. Nie wiem jaka to rasa, jest sporo niższy od powszechnie znanych, ale nie jest to kucyk.
Coś pomiędzy ;) 

Na głośne kląskanie z naszej strony, podrywa się z trawy i szybko zmierza w naszym kierunku. 
Mamy jeszcze jedną suchą bułkę. Więc dzielimy się nią z przyjaznym stworzeniem. :) 







Wygłaskawszy gniadoszka , podchodzimy już do samochodu. 
I my się oglądamy i koń się ogląda za nami ;) 





Na łące powyżej stoi byk... no tego to nie pójdę pogłaskać! :D 
Zwierzęta, prawdopodobnie mieszkają na ,,ekologicznej farmie'' sekty... 
No, ale co one winne..prawda? 
W każdym bądź razie ten właśnie budynek w tle, typuje się na świątynię sekty ( po skonfrontowaniu podejrzeń z fotkami z netu)- która, gdy była budowana, musiała wyglądać na wiejski budynek gospodarczy; gdyż wtedy organizacja ta była w Polsce nielegalna. Swoją drogą bardzo źle, że to się zmieniło. :/ 


Pakujemy się do auta i tym razem kierujemy się w stronę miejscowości Wieściszowice. 
   Musimy zobaczyć Kolorowe Jeziorka... ... cdn............ ;) 





,,Ponad wzgórzami, ponad równiną
Wiatr niesie pieśń, o ziemi pieśń.
Słuchaj ... Słuchaj ... Słuchaj ...     


                     

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz